Mój mąż seksoholik |
Kashya! Ja juz porzuciłam złudne wmawianie sobie, że "każdy przypadek jest inny", odpuściłam sobie to, ze sama wiem lepiej, ponieważ nie przynosiło to zdrowienia. Przyjęłam do wiadomości, że w wypadku uzależnienia i współuzaleznienie "pływamy różnymi stylami, topimy sie jednakowo" i nie próbuję z tym walczyc. Ja myslałam, że dam rade szybciej zdrowieć, bo w końcu też jestem "specjalistą". Dostałam od życia mocno po głowie. Ja nie dyskutuję z Twoimi konkretnymi postami, ani ze szczegółami z Waszego życia czy pożycia, ani z ilością "wpadek" czy skoków w bok, tylko chcę Tobie uświadomić, że są pewne prawidła ogólne dla wszystkich w tej sytuacji. Czytałaś "Od nałogu do miłosci" Carnes'a ? Bardzo otwiera oczy. Tak samo "Koniec współuzależnienia". W naszej sytuacji terapia DDA/DDD, terapia współuzależnienia, to konieczność, a nie hobby. kashya pisze: liczyłam raczej na wypowiedz typu: u mnie było tak, tak i tak, i zrobiłam taki i taki bład, a potem to i to poprawiłam (lub zrobiłam to i to dobrze) i przyniosło to taki a taki skutek. obecnie znajduje sie na takim i takim etapie, a chciałabym/powinnam zrobic jeszcze to , to i to. Po pierwszym szoku i nienawiści, zrobiłam całe mnóstwo kolejnych błędów: edukowałam mojego meża, podsyłałam mu literaturę, wypytywałam czy był na mityngu, współczułam mu, sprawdzałam historię w jego komputerze czy "nadal to robi", sprawdzałam bilingi, stresowałam się, denerwowałam tym, że zdrowieje nie w tym tempie, sprawdzałam w jakim jest nastroju, martwiłam jego emocjami, myslałam, że zajmuję się sobą, a zajmowałam nim itp. POtem miałam okresy przerażenia, gdy miał wpadki i uruchomienia, teraz jestem bardzo wyczulona na wszelkie jego manipulacje i uczę sie stawiać temu granice, jestem ostrożna, nie zachwycam sie tym, jak pieknie zdrowieje, aby nie popłynąć razem z nim z powrotem. Nie zrozum mnie źle - nie chciałabym mieć racji, ale takze w tej chwili nie mam złudzeń. |