Mój mąż seksoholik
    kashya pisze:

    dzieki wesoły
    to ze podkreslam roznice w sytuacji to tylko dlatego ze w naszym przypadku seksoholizm jest produktem ubocznym w pewnym sensie

U nas tez jest jest najbardziej zewnętrzną warstwą nabudowaną na zaburzonej osobowości.
Jak u każdego. Nie ma przecież czegos takiego jak "seksoholizm pierwotny". Chyba, ze masz uszkodzenie mózgu i Zespół Kluvera-Bussy'ego, ale to jest kompletne rozhamowanie i jeszcze inne zabuzrenia poznawcze.
Klinicznie: najpierw zdejmuje sie warstwy uzależnienia, żeby dzięki abstynencji zmniejszyć zniekształcenia percepcyjne; dopiero potem sie pracuje nad podłozem.
Ponad rok temu w ciągu jednego dnia doznałam objawienia, że nie zwariowałam, tylko, że to uzależnienie.
Mój mąz to przyjął do wiadomości, zaczął nawet chodzić na grupy, ale wiele miesięcy minęło zanim zacząl prawdziwie nad tym uzależnieniem pracowac, zanum przyznał pzred sobą, ze wcale to tak delikatnie i rózowo nie wyglada.
Ja przez jakiś czas miałam wrażenie, że z wzorcami mojego m. nie jest tak źle, że przeciez bywają gorsze i bardziej drastyczne. A to tak naprawdę ma znaczenie drugorzędne, inni mogą "mieć gorzej", a wychodzić na tym lepiej. Mój mąż tez sie długo łudził, ze jest takim lajtowym przypadkiem. Ja juz nie mam złudzeń - to praca na lata, z niewielką szansą na wyleczenie.
Kocham, ale coraz bardzoiej sie zastanawiam czy jego czy swoje wyobrażenie o nim, czy swoje fantazje na jego temat.
Czasem wydaje mi sie, że jesteśmy juz w miarę na prostej, ale w codziennym życiu wychodzi cały czas ta chora, uzalezniona osobowość i jej gierki.

To, ze Twoj mąż sam znalazł terapeutę i Was umówił, to moze byc dobry objaw, że mu zależny, ale moze być tez objaw uzależnionej manipulacji, "zrobie wszystko, żeby tylko nie odeszła, bo bez niej zginę";
a tak na marginesie: dobry terapeuta w 15 minut??? tego nawet dla przyjaciół sie nie da zrobić;
w moim zwiazku przeżyłam kilka takich sytuacji, wiec mnie niewiele dziwi; w ogóle niewiele mnie juz dziwi dzieki ponad rocznemu uczestnictwu w grupach; tyle historii, tyle świadectw... i tyle jeszcze przede mną zakręcony
niedalej jak wczoraj znowu wpadłam w sidełka manipulacji - pozostawione na wierzchu notatki (niestety, mój wzorzec kontroli i wścibstwa i potrzeby wejścia w jego głowę i emocje - ciagle jest, pomimo, ze jestem czynna zawodowo i mam co robic z wolnym czasem), mające dać wytłumaczenie pewnej niejasnej sytuacji sprzed kliku tygodni i majace świadczyć o tym, jak bardzo mu zależy na mnie i na rodzinie... ale ja juz sie na to nie chcę łapać, ja mu po prostu nie wierzę


  PRZEJDŹ NA FORUM