seksoholizm
mój mąż -seksoholik
nie masz siły - to odpocznij wesoły należy ci sie. wiem ze nie kazdy moze sobie na to pozwolic- rozne sa zyciowe sytuacje. ja wyjechałam na miesiac na wczasy zdrowotne. bardzo dobrze mi to zrobiło. tu ostanio pisałam o mozliwosciach terapi dla osób w naszej sytuacja- moze ci sie przyda : http://samo-zycie.iq24.pl/default.asp?grupa=111003&temat=47300&nr_str=6#1822287 .
zrzucanie winy na partnerke i bagatelizowanie to normal. poczytaj ksiazki które wymieniłam w linku. moze do twoejgo meza przemowia twarde argumenty- jesli bedziesz chciała napisze ci jak uzaleznienie od seksu działą na poziomie biochemii mozgu- to tylko pozory ze te słowa co on pisze nie maja znaczeniasmutny i ja i mąż jestesmy psychologami i odkąd problem zaczał nas dotyczyc znalezlismy naprawde sporo informacji (nie tych z netu bo na forach to głupoty i jad przede wszsytkim). ja jestesm z tych co to tylko szkiełko i oko a wszsytko musi byc poparte wynikami badan. rozwazam wszsytkie za i przeciw i sama jesszcze nie na sto procent nie wiem ani jak to sie skonczy ani czy wierze ze to choroba, czy moze tylko jest to sprytny sposób na maskowanie draństwa.
kazdy jest inny- mi pogło szukanie informacji- miałam poczucie ze cos robie, ze staram sie rozwiazac problem. ale pewnie sa takie osoby które musza odpoczac. moze ty włąsnie potrzebujsz odciecia sie od tego i nabrania dystansu? sama wiesz najlepiej.
jesli masz pytania- odpowiem jesli tylko bede wiedziała co wesoły
pisz- napewno bede sie odzywała.
mi na poczatku drogi najpbardziej potrzeba bylo informacji ze komus sie udało. i znalazłam taka pare, choc oni trwali w tym dopiero dwa lata (to teraz ze cztery). ale nie przedstawiali tego niestety jako sielanki. w kazdym razie ja za siebie zdecydowałam ze trzeba próbowac a mąż od początku był zdeterminowany zeby walczyc o nas za wszelka cene. dla mnie miara szczerosci jego intencji bylo przyjecie wszsytkich moich warunków. gdyby którys z nich odrzucił to podeszłabym niestety smutny bo to by znaczyło ze chce sobie cząstkę nałogu zostawic dla siebie....
nie przemawiały do mnie zalecenia typu- naucz sie zyc dla siebie. jak ratujemy nasz wspolny zwiazek to jak moge zyc tylko dla siebie? no i oczywiscie robiłam tak jak uwazalam bo czulam ze to słuszne. i jak na razie sprawdza sie. co dalej- zobaczymy. ale tez mysle, ze nawet jesli w taki sposob jak my to robimy nikomu jeszcze sie nie udało, to przeciez nam własnie moze sie udac. ktos kiedys pierwszys tanal na ksiezycu mimo ze wczesniej nie bylo tam człowieka.


  PRZEJDŹ NA FORUM