Mój mąż seksoholik
    katrzynaz pisze:

    Gocha44
    Napisz jak Ty sobie radziłaś na początku? Pamietasz kiedy może przyszedł taki etap zwrotny?
    Bo ja czuję że stoję w miejscu, próbuję szukać różnych pomysłów żeby pójść dalej albo zakończyć tą "bajkę" albo wejść całą sobą w proces odbudowy tego co było "bajką". Pomysły są różne od proszenia kochani o wysłanie wszystkich sms (co oczywiste że jak je przeczytam to raczej mi się nie poprawi że to tylko uzależnienie tylko raczej zaboli jeszcze bardziej co pewnie ułatwi decyzję o zakończeniu tego związku), ale głównie mam pomysły pozytywne jak wyjazd w góry, wspólny poród czy wcześniej wizyta na usg. Wszystkie pozytywne przeżycia niestety zakończyły się odwrotnym skutkiem, znów popadałam w kilkudniowy dół psychiczny.

Nie radziłam sobie, ani trochę, miotałam się jakbym wpadła nago w pokrzywy.Zawsz mi się wydawało, ze z moim poczuciem własnej wartości jest wszystko ok, dbałam o siebie, miałam swoje zainteresowania, byłam lubiana, no i miałam cudownne małżeństwo, jednym słowem, a raczej dwoma miałam cudowne życie. A jednak gdy dowiedziałam się o seksoholizmie mojego M to nic nie było ważne poza tym. Nagle okazało się, a moje poczucie własnej wartości gdzieś sobie poszło, moja kobiecość została tak silnie zraniona, że nie bardzo wiedziałam czy ją mam. Ba, zniknęła nawet moja szczęśliwa przeszłość, zaprzeczałam temu że byłam szczęśliwa, bo jak tu mówić o szczęściu jak wiem co on robił? To był ciężki czas,ja również domagałam się całej prawdy, która niczego dobrego mi nie dała, tylko więcej bólu. Chciałam zrozumieć dlaczego on tak robił,ale jego tłumaczenia nic nie wyjaśniały, były nielogiczne i pozbawione jakiegokolwiek sensu. Przez pierwsze pół roku nasze życie było piekłem i to w dużym procencie moja zasługa.Mojemu M postawiłam warunek "podejmuje leczenie, albo wypad", choć dziś wiem, że wtedy ani przez chwilę nie brałam pod uwagę naszego rozstania, ale widać byłam na tyle wiarygodna, że mój M poszedł na leczenie aniołek Nie radziłam sobie bo kompletnie nie miałam pojęcia jak sobie radzić, dziś wiem, że nie było innej drogi, nie było sposobu na zmniejszenie bólu, trzeba było to przejść żywcem, bez osłony. W tamtym czasie bardzo mi pomagało to, że mój M się nie poddawał, że poszedł na terapię i wysłuchiwał moich żali, pytań, rad, cytowania tego co przeczytałam i nie wiem czego jeszcze aniołek Teraz myślę, że naprawdę mnie kochał, skoro zniósł to wszystko co ja wyprawiałam, bo ja bym chyba tego nie zniosła.
Piszesz ,że stoisz w miejscu i nie wiesz co zrobić, ja w takiej sytuacji nie robiłam nic, dawałam sobie czas i dobrze na tym wyszłam, bo znam osobę, która piąty rok zadaje sobie takie pytanie i wprawdzie nie stoi w miejscu, ale jest to spory hamulec. Moja dewiza jest taka: robię to co chcę i na co jestem gotowa, jak nie potrafię się zdecydować to biorę kartkę i piszę za i przeciw, to bardzo ułatwia przeczekanie do chwili jak jestem gotowa na podjęcie jakiś kroków. Pomyśl o tym, zanim zaczniesz czytać te sms-y. A tak w ogóle to po co ci wiedzieć co on do niej pisał? Czego tam szukasz? Wiem czego ja szukałam chcąc znać całą prawdę, chciałam sobie udowodnić, że to jego zachowanie nie było takie straszne, że czyny są trochę mniej straszne niż u innych, że on jest tylko trszeczkę uzależniony i że on by mnie tak nie skrzywdził oczkooczko Ale niestety, okazało się że jest inaczej, że owszem potrfiłby, bo wcale o mnie wtedy nie myślał.
Nie będę ci mydlić oczu, że jest łatwo, bo nie jest, nie powiem ci czy warto dać szansę jemu, ale na pewno warto dać szansę sobie, nie powiem ci ile to potrwa bo nie ode mnie to zależy. Mogę natomiast cię zapewnić, że cokolwiek byś nie zrobiła to jest ok, dokonaj takiego wyboru z jakim dziś potrafisz żyć. Dziś nie jutro czy pojutrze, bo nie wiesz co się wtedy stanie, nie wiesz co będziesz czuła i czy coś się nie zmieni. Widzisz ja nigdy nie walczyłam o związek, a przynajmniej nigdy tak tego nie nazywałam. To on miał walczyć, naprawiać i zabiegać, bo on to wszystko zniszczył. Ależ paradoks, powierzałam odbudowę związku, mojego związku komuś kto, kompletnie zawiódł moje zaufanie.
Przełomów było kilka, ale napiszę ci o nich jutro, albo dzisiaj. Pozdeawiam.
Ps kashya tobie odpiszę jutro.


  PRZEJDŹ NA FORUM