Mój mąż seksoholik
oczywiscie ze jednostronnosc jest w tym co proponuje ale nikomu nie mowie ze to jedyna droga i nie krytykuje innych podejsc. mąż sam zaproponował mi wariograf- to jego pomysl poniewaz zalezy mu zebym wiedziala ze od chwili złozenia obeitnicy dotrzymuje słowa. i to jeszcze konkretniej chodzilo o dopuszczenie sie zdrady (tu nie ma miejsca dywagacje- obowje ustalismy co rozumiemy pod słowem zdrada) a nie wpadek z pornografia czy masturbacja bo na to bylam gotowa. i co w tymz złego? jesli sie na cos z kims umawiasz, decydujac sie ze dasz mu szanse, to dlaczego nie mozna tego sprawdzic czy ten ktos sie wywiazał i na tej podstawie podjac decyzji czy chce sie dalej w to iść czy tez nie?
co złego w tym ze mi dobrze jak wiem kiedy on do domu wróci? to byloby nienormalne gdyby mi to bylo obojetne, nawet w 'normalnym' zwiazku, czyli takim bez uzaleznienia....co złego w tym ze dobrze mi ze wiem ze mowi prawde- to chyba kazdemu z tym dobrze, nie? nie miałam zamiaru wypytywac go o przeszlosc- pytania dotyczyly wylacznie czasu zdrowienia. skad wzielas pomysl ze ja go bede wypytywac o czas kiedy nie widzial prawdy i nie chcial jej widziec? za to jak najbardziej zamierzam sprawdzic czy naprawde wywiazal sie z obietnicy ktora dal mi w chwili gdy wspolnie podjelismy decyzje o pozostani razem. bo ja te decyzje podjelam pod konkretnymi warunkami- on nie musial ich uznac, ale skoro uznal to ja mam prawo wiedziec czy sie z tego wywiazał.
nie wydzwaniam do niego w czasie pracy ani on nie wydzwania do mnie. nie melduje mi sie ani nic takiego. i trwa to nie dwa tygodnie ale prawie dwa lata. niegdy nie korzytalam nadmiernie z mozliwosci kontrolowania - a jesli chodzi o scislosc to one tez ma taka mozliwosc. prawo dziala w dwie strony. ten kto nie ma nic do ukrycia nie boi sie odkrycia kart. . skąd ty wzielas informacje ze ja korzystam z tej kontroli? bo miec mozliwosc a korzytac z mozliwosci to chyba nie to samo?
stwierdzenie ze na wszsytko mam wyjasnienie bo tak maja wspoluzazleznieni...acha, czyli oznaka ze sie nie jest wspoluzaleznionym jest brak wyjasnien? albo ze sie zdrowieje to tez sie nie ma wyjasnien dlaczego sie robi tak a nie inaczej...? wiesz co... dla mnie ktos kto nie ma wyjasnienia na to co robi i dlaczego to robi to raczej dowod na to ze nie zastanawia sie nad swoimi dzialaniami i ich konsekwencjami, a to nie jest wzorzec według ktorego chciałabym zyc.bezmyślnosc mi zupełnie nie odpowiada. jasne ze sa dzialania impulsywne i dla nich brak wyjasnien, ale wybacz- ja staram sie myslec co robie.
gdyby seksoholizm nie byl choroba to nic nie musialoby mi zostawac bo po prostu z mężem bym nie zostala. i tyle. moze tobie pasuje bycie z facetem ktory zdradza bo ma podły charakter. mi taki ktos nie odpowiada. wiec to bezsensowne pytac co by mi zostało.
jak ktos mi wytknie bezposrednio konkretnie co? ze ma inne zdanie. no faktycznie.... jesli wejdziesz miedzy wrony musisz krakac jak i one? słyszałas o metodzie terapii skutecznej w 100%? słyszałas w ogole ze w przypadku ludzi cokolwiek jest zawsze i w 100%? nie ma tak. ma mi byc pzykro ze u mnie sprawdza sie co innego niz u ciebie, albo nawet niz u wiekszosci? no i dobrze ze ja jestesm mniejszoscia. nie przeszkadza mi to i mam odwage o tym mowic a nie kulic uszka i przytakiwac. dlaczego mam nie pytac co robil danego dnia? ludzie sie dziela tym co robili. i ja jemu opowiadam jak mi minal dzien. a ty widzisz w tym cos niezdrowego? o tym ze jestesm szczesliwa bo wiem jakie mechanizmy nim rzadzily nigdzie nie pisalam- natomiast dziwnym wydaje sie podejscie ze partner choruje a ty nie chcesz nic p tej chorobie wiedziec.... to dopiero dla mnie jest nienormalne.
kto ci powiedział ze ja prosze i tłumacze ? owszem- jak wraca z pracy i dzwonie i prosze 'kup marchewke' to faktycznie jest prosba. ale takie mam wrazenie ze to norma ze wracajac z pracy mozna wstapic do sklepu? bo nie rozumiem o jakich prosbach mowisz? chyba ze o wariografie- to juz wyjasnilam. nie ja go prosiłam, tylko on mi to dał. sam. z własnej inicjatywy oraz nieprzymuszonej woli. rozumiem ze nie kazdy mąż by tak zrobil. i co z tego? to ja mam tego nie wziąć bo inne tego nie dotają?
owszem , na poczatku naszej drogi tłumaczyłam wiele spraw- ale tłumaczyłam głównie to co ja czuje w zwiazku z sytuacja. on chciał tego słuchac a ja tez nie widziałam powodu dlaczego o tych uczuciach miałabym nie opowiadac? ustalilismy tez ze do konca grudnia (od czerwca gdy to sie wydało) bede go wspierała logistycznie- tzn. poszukam razem z nim informacji, literatury itp. oraz bedę mu pokazywała jakie obszary naszego wspolnego zycia sa z mojego punktu widzenia nie takie jak bym chciala. dotrsymalismy terminu i od tego czasu on sam zajmuje sie soba. wiec rada zeby on sie soba zajął jest spozniona półtora roku.
to tak jakby bolało cie ze ja sobie z tym radze inaczej i ze mi to wychodzi. koniecznie chcesz zebym jechała na tym samym wózku. i tego własnie nie rozumiem. mowisz ze nie bylo to złośliwe- moze i nie, ale napwno było pełne słów które obrażały wiec i ja zareagowałam mało sympatycznie. w tym co teraz z kolei napisałas jest tyle rzeczy ktore dopowiedziałąs sobie sama o tym jak wyglada moje zycie. nie przyszło ci do głowy ze ono moze naprawde wygladac dobrze? ze wcale nie ma w nim zafiksowania na kontrole? powtarzam: miec mozliwosc to nie to samo co z nij korzystac. a korzystac sporadycznie i w okreslonych okolicznosciach to nie to samo co korzytac stale i obsesyjnie. i dodatkowo- kontrolowac kogos wbrew jego woli to nie to samo co ustalic pewne zasady ktore akceptują oboje partnerzy.
jestesmy w 'nowym' jakościowo zwiazku ponad dwa lata. jest coraz lepiej i zmiany sa widoczne na kazdym kroku. każde z nas dąży do samorozwoju i kazde wkłada prace w to co jest między nami. jesli uwazasz ze to chore ze nadal jestesmy razem, ze jest nad ze soba dobrze i ze umiemy sie dogadac- to cóz, kazdemu zycze takiej choroby.


  PRZEJDŹ NA FORUM