Mój mąż seksoholik
Dla mnie tez największym problemem było to, że nie widziałam sygnałów, nie chciałam ich widzieć, a nie to, że ich nie było (idealne małżeństwo, kobieta marzen, o którą wie walczy i zabiega - i co z tego? choroba, nałóg, nie wybiera, tylko jest).
Jezeli akceptuję seksoholizm czy inne uzależnienia jako chorobę, to akceptuję, że ja tez jako partner i uczestnik choroby jestem chora. Choroba nie jest decyzją. Ale zdrowienie już jest decyzją.
Jakby teraz mój mąż mi zaproponował, że chce sie zbadać na sprzęcie XY czy mam mu założyć obrożę czy mam przeczytac jego pamiętnik z lat... czy cokolwiek innego, to juz wiem, że jego choroba zatoczyła krąg i wraca do mnie formie kolejnej bardzo pokrętnej manipulacji.
Ja chcę rozmawiać o zdrowieniu, a nie o kolejnych przejawach choroby, ja chcę widzieć ludzi w zdrowieniu, a nie zatapiać sie po raz kolejny w chorobie.
I co? Czy jak bede wiedziała, ze kłamie, to będzie mniej czy bardziej chory? czy uchronię go przed chorobą? czy siebie uchronię przed chorobą?


  PRZEJDŹ NA FORUM