Mój mąż seksoholik
nie wiem na ile doczytalas moje posty ale ja nie kontroluje go jakos regularnie ani nic takiego - zadnego oddawania krwi co miesiac itp a gps w zasadzie po prostu jest i daje mi mozliwosc z kotrej w zasadzie nie korzytam. korzystalam przez jakies poltora miesiaca- zwłaszcza jak zaraz po tym jak sie wydalo (z tym ze u mnie wydało sie jakby jednnorazowo a potem to wydawały sie pojedyncze wpadki , raczej małe, w dosc duzych odstepach czasu). zaraz po tym w kazdym razie wyjechalam na wczasy na miesiac i wtedy korzystalam z gps czesto. jak wrocilam do domu to znacznie rzadziej a teraz- to jak juz pisalam- jak wraca i nie wiem cy juz nakladac kolacje- to oczywiscie tak pol zartem pol serio. nie sprawdzam go raczej. teraz jest pomysl z wariografem ale to minelo dwa lata i chce wiedziec czy w tym czasie (zero pytan o przeszlosc, zeby bylo jasne) dotrzymal slowa- bo jesli nie, jesli nawet dwa alta terapii i zdrowienia nie dały tego e dotrzymuje slowa, to znaczy ze albo nałóg jest tak silny albo motywacja tak słaba. i w tym i w tym wypadku nie chcialabym kontynuowac tego zwiazku. i dlatego to robie. to ma niewiele wspolnego z taka bieżącą kontrolą. moze ja jakos niezrozumiale pisze bo nie jestes pierwsza osoba ktorej sie wydaje ze ja nic innego nie robie tylko kontroluje meza, albo moze jednak czytajac człowiek sobie po prostu dopowiada rozne rzeczy. w kazdym razie sprostowuje: owszem, zadbałam o to zeby miec mozliwosc sprawdzenia, ale to nie jest jednoznaczne z faktem ze ciagle tylko sprawdzam. mam majatkowa umowe notarialna i nie bede miala absolutnie wyrzutow sumienia ze w razie czego on zostanie z niczym. nie mam tez problemu z robieniem roznych rzeczy dla siebie i pod swoim kątem- to akurat sie zmienilo, bo kiedys bardziej liczyłam sie z jego dobrem i jego potrzebami. natomiast jesli chodzi o pomaganie mu no to chyba mam zupelnie inne podejscie. moze i sam sobie to zrobil- ale dlaczego mialabym go zostawic z tym samego jesli mam mozliwosc go wesprzec? to nie jest sugestia ze ty tez powinnas to robic- ja to robie bo znajduje na to sile i eergie, ale rozumiem ze ty mozesz tej sily nie miec albo zwyczajnie nie miec woli zeby mu pomagac. kilka dni temu rozmawialam z mezem o tym jak przebiegły te dwa lata i powiedzial mi ze jedna z najcenniejszych dla niego rzeczy jest to ze mu pomgalam. my akurat ustalilismy konkretny termin kiedy ta pomoc sie skonczyla - poprosil mnie o czas do grudnia (od czerwca) bo powoedzial ze on za mało jeszcze widzi i potrzebuje 'przewodnika' i pomocy. oczywiscie zaraz podniesie sie krzyk ze to manipulacje itd- a ja nie przyjmuje tego ze seksoholik nie moze byc po porstu czlowiekiem ktory jak kazdy czlowiek w klopotach normalnie potrzebuje wsparcia a potem tez docenienia tego co zrobil. wiec sie zgodzilam. a od stycznia (zeszlego roku) on radzi sobie sam, tzn ja sie nie wtracam ale jesli on poprosi mnie o konkretna rzecz, albo jesli ja trafie na cos co sie przyda to oczywiscie daje mu to a nie udaje ze to w ogoel nas nie dotyczy. wiem ze to co pisze przeczy 'jedynej słusznej drodze', ale my idziemy ta własnie droga i jak na razie z sukcesem (ogolenie pojetym bo małe porazki tez sie zdarzaja- nie ma idealnie). mysle ze kazdy musi znalezc swoja drogei pewnie wiekszosc pojdzie ta 'jedyna słuszna' - i nic w tym złego. to krzywa dzwonowa.


  PRZEJDŹ NA FORUM