DLACZEGO????
"Co może być prawdziwą przyczyną sięgnięcia przez młodych ludzi po ukojenie w śmierci? Łatwo można powiedzieć, że zawód miłosny, problemy w szkole czy w domu. Ale to są przecież tylko powody, będące kroplą przelewającą czarę goryczy ich życia. Tak naprawdę nikt, nawet o słabych nerwach, nie rzuca się na własne życie tylko z powodu pały w szkole czy nieudanej randki. To kumuluje się stopniowo, często przez wiele lat, aż w końcu kolejne niepowodzenie, z którym nie mogą dać sobie rady, skłania ich do realizacji myśli samobójczych.

Duża część z nas przynajmniej raz w życiu miała podobne myśli i poczucie beznadziejności, ale przychodził nowy dzień, kiedy inaczej spojrzało się na swoje życie i gdzieś się one ulatniały, zapominaliśmy o tym. Ale dlaczego ten nowy dzień przynosił ulgę? Chyba jednak nie dlatego, że zaświeciło słońce, czy autobus przyjechał punktualnie, albo wredna zazwyczaj sąsiadka odpowiedziała nam „dzień dobry”. Były na pewno ważniejsze powody. Są nimi ludzie nam bliscy, którym ufamy, którym możemy powierzyć nasze troski i zmartwienia, w obecności których czujemy się bezpiecznie i pewnie. To oni chronią nas od tych myśli. Takimi „aniołami stróżami” mogą być najbliżsi przyjaciele, na których jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy, nasz chłopak albo dziewczyna, których darzymy dużym uczuciem, a czasem także rodzice, chcący i potrafiący rozmawiać ze swoimi dziećmi. Problem pojawia się wtedy, gdy nie ma w otoczeniu nikogo takiego. Nie ma dziewczyny czy chłopaka, więc człowiek może czuć się niekochany, niedowartościowany. Znajomi nie chcą słuchać, bo wolą słyszeć techno na dyskotekach, niż poświęcić nam parę chwil uwagi. Rodzice natomiast mają swoje sprawy, zapominają o rozmowie, o zaufaniu, dawaniu ciepła i bezpieczeństwa rodzinnego domu. Właśnie brak tego wszystkiego, co powinno być częścią życia każdego człowieka, wypełnia wspomnianą na początku czarę. Wtedy nie wiadomo gdzie szukać oparcia. „Jeśli najbliższe otoczenie nie chce mi poświęcić trochę czasu, to po co mam komuś zawracać głowę? Przecież widocznie jestem beznadziejny i dlatego wszyscy się odwracają i nic mi nie wychodzi”. Wtedy najłatwiej jest sięgnąć np. po żyletki. A często wystarczyłby tylko ludzki odruch dialogu i odrobina zrozumienia.

Człowiek myślący o samobójstwie, wysyła do otoczenia sygnały o swoich zamiarach. Są one zakamuflowane, ale świadczą o zagubieniu i szukaniu pomocy. Zakodowane, bo tą pomocą może być nawet mały gest. Dla nas zwyczajny i nic nieznaczący, dla nich zmieniający myślenie o świecie. A jednak ludzie nadal uciekają się do odbierania sobie życia. O czym to świadczy? O obojętności, o naszym zabieganiu i dążeniu do innych celów niezwiązanych z drugim człowiekiem, tylko z nami samymi. O naszym egoizmie i braku zainteresowania otoczeniem. Widzimy ludzi tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujemy, lecz nie zauważamy ich trosk i zmartwień. A może nie chcemy tego zauważać, mając swoje problemy? I znowu egoizm…

Teraz mogę się przyznać, że sam również chciałem i próbowałem popełnić samobójstwo. Przeszkodził mi ktoś, komu jestem wdzięczny za to, że pojawił się w moim życiu. Ta osoba również, o mało co, byłaby już na tamtym świecie. Teraz mamy umowę, że jedno pilnuje drugiego. Układ prosty, taki rodzaj szantażu, ale jak dotąd skuteczny. Nie bądźmy więc obojętni, nie ograniczajmy się tylko do wypowiadanego od niechcenia, „co słychać”, bo szczera rozmowa może naprawdę odmienić czyjeś życie.

Tomek"


  PRZEJDŹ NA FORUM