Schizofrenia
Rozszczepiona dusza
Dorota Krzemionka, Zdzisław Jan Ryn

Schizofrenia fascynuje i przeraża. Na czym ona polega? Co wiemyo jej przyczynach? Czy schizofreniajest uleczalna? Czy sprzyjaujawnianiu siętalentu twórczego?

O schizofrenii mówi prof. dr hab. Zdzisław Jan Ryn. Profesor Ryn jest psychiatrą, kieruje Zakładem Patologii Społecznej w Katedrze Psychiatrii Colle-gium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest też wykładowcą w Instytucie Rehabilitacji Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Uczest-niczył w wyprawach alpinistycznych w Kaukaz, Hindukusz i Andy. Dziesięć lat spędził w Ameryce Łacińskiej w misjach naukowych i dyplomatycznych (w latach 1991-1996 był ambasadorem RP w Chile i Boliwii). Najważniejsze jego prace dotyczą patologii obozów koncentracyjnych oraz medycyny górskiej. Doktorat i habilitację poświęcił mózgowi ludzkiemu w warunkach stresu dużych wysokości.

Dorota Krzemionka-Brózda: – Minęło prawie 30 lat od ukazania się monografii „Schizofrenia”, napisanej przez profesora Antoniego Kępińskiego. A schizofrenia wciąż fascynuje, nazywana jest chorobą królewską, delficką wyrocznią psychiatrii. Dlaczego?
Zdzisław J. Ryn: – Jest to najbardziej tajemnicza, przerażająca i najstarsza z chorób, na jakie człowiek cierpi. Kępiński sięga w swojej monografii do opisów biblijnych postaci z rozszczepieniem osobowości. Cytuje św. Marka: „...zabiegł mu z grobów człowiek opętany duchem nieczystym (...) I spytał go: jak ci na imię? I rzekł mu: na imię mi wojsko, albowiem nas jest wielu” (5, 3-10). Sam termin „schizofrenia” wzbudza trwogę i przerażenie. Ciągle funkcjonują mity, że jest to choroba nieuleczalna i degradująca, wbrew klinicznej wiedzy na ten temat. Co najmniej połowę pacjentów schizofrenicznych jesteśmy w stanie skutecznie leczyć.

– Profesor Kępiński zadedykował swoją książkę „Tym, którzy więcej czują i inaczej rozumieją i dlatego bardziej cierpią, a których często nazywamy schizofrenikami”...
– Jego książka to niedościgniony wzór odmalowania wewnętrznego świata przeżyć pacjentów. Dedykował ją nie lekarzom, nie studentom, lecz chorym. Myślę, że Kępiński chciał pacjentom dać przewodnik i klucz orientujący ich w tym niezwykłym świecie. Schizofrenicy czytają jego książkę i czasem pytają, czy sam Kępiński był schizofrenikiem.

– Jaki jest świat schizofrenika? Jakie są główne objawy choroby?
– Klasycznie wymienia się trzy objawy osiowe. Najważniejszy z nich, to rozszczepienie osobowości, trudne do wyobrażenia w pojęciu zdrowego człowieka. Na ogół każdy z nas ma poczucie swej jednostkowości, indywidualności, tożsamości. Rozsz-czepienie osobowości to paradoks tak wielki, jak możliwość sklonowania człowieka. Schizofrenik nosi w sobie sobowtóra, lecz nie identycznego jak klon, tylko najczęściej przeciwstawnego. To jakby jego negatyw, antyteza, z przeciwstawnymi cechami temperamentu i uczuciowości. Ten objaw decyduje o swoistości choroby. Drugi objaw, to autyzm, czyli chorobliwe nieliczenie się z otaczającą rzeczywistością, wyalienowanie się ze świata. Chory zamyka się dla otoczenia, bo otwiera się na świat wewnętrznych przeżyć, urojeń czy halucynacji, które są tak intensywne i barwne, że świat rzeczywisty odsuwa się na dalszy plan. Uzupełniają to objawy z grupy ambiwalencji. Kępiński bacznie śledzi dualizm istoty człowieka, przeciwstawia dobro-złu, miłość-nienawiści. Ta cecha ludzkiej natury w schizofrenii ulega karykaturalnemu zniekształceniu; świat dzieli się według kryteriów dobra-zła. Drugie „ja” schizofrenika bywa nieraz demoniczne, czasem agresywne.

– Co chory przeżywa?
– W przeżyciach chorego można wyróżnić dwa zasadnicze nurty: nurt charyzmatyczny i eschatologiczny. W pierwszym chory czuje się pępkiem świata, wokół którego kręci się cały kosmos. Ma poczucie, że potrafi wszystkim sterować, jest wszechmocny i nieśmiertelny. Czuje się Napoleonem, Chrystusem, Bogiem decydującym o losach świata, wypowiada wojny, steruje losami ludzkości, wędruje w czasie i przestrzeni. W nurcie eschatologicznym jest odwrotnie: wszyscy go obserwują, tysiące oczu patrzą na niego, wszystkie siły oddziałują na niego, odbiera tajemnicze fale z kosmosu, które kontrolują jego życie, odczytują myśli, jest drobiną.

– Jaki jest koloryt tych przeżyć?
– Subiektywnie u większości chorych urojenia zwłaszcza katastroficzne, prześladowcze czy owładnięcia wywołują negatywne emocje, przerażenie, a nieraz apokaliptyczny lęk. Gdy chory ma wizje końca świata, dochodzi do desperackich kroków. Ale zdarzają się też emocje skrajnie pozytywne, choć rzadziej. Jeśli chory ma poczucie, że jest Bogiem i ma zdolność rozumienia wszystkiego, kierowania wszystkim, pojawiają się doznania ekstatyczne.

– Kępiński rozróżnia cztery postacie schizofrenii: prostą (gdzie przeważa apatia i pustka), hebefreniczną (z dominującą ruchliwością i wesołkowatością), urojeniową i katatoniczną. Ta ostatnia najbardziej przeraża otoczenie chorego. Wydaje się, że życie w chorym zamiera...
– Schizofrenia katatoniczna w sposób dramatyczny zaburza zachowanie człowieka, zarówno jej postać hiperkinetyczna, gdy chory szaleje, rozbija siebie i otoczenie, jak i hipokinetyczna, gdy zamiera jak słup soli. Zdarzają się takie stany, choć współczesne metody leczenia pozwalają szybciej je przerywać. Obserwując takich chorych ma się wrażenie, że życie w nich zamarło. Chorzy nie przyjmują posiłków, płynów, mają niskie ciśnienie krwi, obniżoną temperaturę, nie reagują na żadne bodźce, do tego stopnia, że zanika nawet odruch mrugania powiekami. Lekarz musi uczulać pielęgniarkę, by zwilżała choremu oczy roztworem soli fizjologicznej, aby nie dochodziło do wysuszenia i zwyrodnienia rogówki. Okazuje się, że po ustąpieniu tego stanu chorzy relacjonują wszystko, co się wokół nich działo, zablokowana zostaje tylko ich ekspresja.

– Jakie są przyczyny schizofrenii?
– Na przestrzeni historii pojawiały się różne koncepcje. Dopatrywano się działania kary, uroku, przestraszenia się, złych sił rzuconych przez czarownika. Te przekonania nadal istnieją w pierwotnych społecznościach, obserwowałem je w świecie Indian w Meksyku, Peru, Boliwii. Rozważano też etiologię infekcyjną schizofrenii. W latach 60. w niektórych szpitalach w leczeniu schizofrenii stosowano antybiotyki i notowano pewien postęp. Obecnie w doniesieniach amerykańskich pojawia się ponownie koncepcja wirusowej etiologii schizofrenii (tzw. retrowirusy). Milionowe nakłady przeznacza się w świecie na badanie etiologii schizofrenii. Odpowiedź na to pytanie ma z góry zarezerwowaną Nagrodę Nobla. Przypomnę mało znaną publikację Antoniego Kępińskiego i Marii Susłowskiej na temat znaczenia genetycznych uwarunkowań zaburzeń psychicznych, w tym schizofrenii. Być może po rekonstrukcji genomu ludzkiego genetycy znajdą zestaw defektów chromosomalnych, które determinują możliwość wystąpienia tej choroby. Praca Kępińskiego i Susłowskiej okazałaby się futurologiczną, co więcej opartą bardziej na spekulacji intelektualnej i retrospekcji historycznej. Nie może istnieć w naturze człowieka coś tak uporczywego i niezmiennego, co byłoby tylko wytworem urazu zewnętrznego czy rezultatem uwarunkowań kulturowych. A wiemy, że schizoferenia występuje z około jednoprocentową częstością niezależnie od rasy, płci i szerokości geograficznej. Koncepcja stresu, teoria psychodynamiczna, patologii rodziny i matki schizofrenogennej – to wszystko ma miejsce w historii i rodzinie schizofrenika, ale wydaje się konstelacją czynników towarzyszących czy predysponujących.

– Jedna z koncepcji mówi o schizofrenogennej rodzinie. Jaka to rodzina?
– Mówi się o nadmiernie opiekuńczej matce, co obserwuje się często w rodzinie schizofrenika. Chodzi o taką postawę matki, zwłaszcza wobec syna, która ogranicza możliwość samodzielnego rozwoju, która zniewala i chciałaby zaspokoić każdą potrzebę dziecka, nieraz i potrzebę erotyczną. Tu być może kryje się przyczyna agresywnego zachowania niektórych schizofreników wobec matek. Włącznie z zabójstwem. Ojciec w tych rodzinach jest najczęściej uległy i podporządkowany.

– Czy płeć ma znaczenie dla przebiegu schizofrenii?
– Odmienny jest koloryt przeżyć. U kobiet więcej jest treści erotycznych w przebiegu schizofrenii. Przypomnijmy, że choroba pojawia się u osób młodych, między 15. a 25. rokiem życia, a zatem w okresie największej wrażliwości i nasilenia potrzeby seksualnej. U mężczyzn dominuje wątek heroiczny. Ludzie młodzi są odważni, skłonni do poświęceń dla jakiejś idei. Schizo-frenia może być interpretowana jako możliwość zrealizowania w ekstremalnym wymiarze postawy heroicznej.

– Czy schizofrenia zmienia chorego? Mówi się o tzw. defekcie schizofrenicznym...
– Często zmienia, i nie bez powodu. To jedna z tych chorób, które dotyczą całej struktury człowieka. Zubożają się zainteresowania chorego, życie uczuciowe ulega degradacji. Choć odsetek ten ze względu na kompleksowe metody leczenia stale się zmniejsza. Jeszcze w latach 60. i 70. szacowano, że u około 1/3 pacjentów choroba prowadzi do zobojętnienia, apatii, zubożenia zainteresowań, a więc do wspomnianego przez panią defektu. Teraz ten odsetek jest mniejszy, nie przekracza 10-15 proc. Myślę, że przyjdzie czas, gdy schizofrenia będzie chorobą tak uleczalną jak grypa. Czym innym jest ślad po chorobie. Choroby somatyczne też pozostawiają po sobie ślad. Po zawale serca zostaje blizna fizyczna. Można powiedzieć, że schizofrenia pozostawia swoistą „bliznę psychiczną”.

– Znani są wielcy twórcy, którzy chorowali na schizofrenię, np. Strindberg czy van Gogh. Czy choroba psychiczna sprzyja ujawnianiu twórczych talentów?
– Wśród osób dotkniętych schizofrenią niewielki odsetek 2-3 proc. ujawnia nadzwyczajne talenty, których nie mieli przed chorobą. To przykłady jednostkowe, ale pokazują, że taka możliwość istnieje. Może w przyszłości będziemy potrafili w procesie leczenia ukierunkować tę nieprawdopodobną energię, którą chorzy roztrwaniają bezładnie, w sposób korzystny indywidualnie, a nawet społecznie. Tu psychoterapia ma większe możliwości niż środki farmakologiczne. Kępiński zmieniał u chorych postawę przerażenia w fascynację. Mówił: jeśli masz halucynacje, doszukaj się w tym także piękna. Jesteś ubogacony, nie każdy ma szczęście przeżywania czegoś takiego. Pokazał, że wiele zależy od postawy społecznej, że świat psychozy może fascynować nie tylko chorego, także lekarza i rodzinę chorego.

– W posłowiu do nowego wydania „Schizofrenii” Wojciech Eichelberger pisze: „...w obszernej, prawie trzystustronicowej monografii, w której tyle wysiłku, wrażliwości i wnikliwej refleksji poświęcono próbie zrozumienia i opisania fenomenu schizofrenii, rozdział pod tytułem »Leczenie« zajmuje tylko dwadzieścia sześć stron, a podrozdział »Płaszczyzna psychologiczna« – cztery”. Proszę zatem wyjaśnić, na czym polega leczenie schizofrenii?
– Jeśli wychodzimy z założenia, że natura choroby jest biologiczna, podstawową metodą jest leczenie farmakologiczne, głównie neuroleptyki. Istota schizofrenii na poziomie molekularnym polega na zaburzeniu transmisji bodźców na synapsach nerwowych. Środki farmakologiczne bądź hamują, bądź ułatwiają to przewodnictwo. Kolejne generacje leków są coraz mniej toksyczne, dają coraz mniej objawów ubocznych. Kiedyś po 20 latach stosowania neuroleptyków dochodziło do uszkodzenia wątroby, otyłości. W krakowskiej Klinice Psychiatrycznej od wielu już lat stosujemy zintegrowane leczenie schizofrenii, z włączeniem terapii rodzinnej, resocjalizacji, terapii społecznej, zajęciowej, muzykoterapii czy choreoterapii, dostosowując metody leczenia i rehabilitacji do indywidualnych zainteresowań i potencjalnych możliwości chorego. Ofe-ruje się taki program zajęć, aby przywrócić choremu zdolność funkcjonowania społecznego i zawodowego. Rehabilitacja stosowana jest od początku, a nie dopiero po wyleczeniu, co sprawia, że pewne funkcje i sprawności są podtrzymane w czasie choroby.

– Czy stosuje się dziś elektrowstrząsy?
– Ta metoda leczenia stanowi mroczną stronę psychiatrii. Współcześnie elektrowstrząsy wykonuje się wyjątkowo, gdy zagrożone jest życie chorego, np. w ostrej katatonii. Wstrząs jest tu umowny. Zabiegi wykonywane są w pełnym uśpieniu i zwiotczeniu mięśniowym, co eliminuje możliwość powikłań, które wcześniej się zdarzały. Metoda jest efektywna, przerywa napad choroby w krótkim czasie, choć jej patomechanizm nie jest do końca wyjaśniony.

– Czy psychoterapia może być stosowana w leczeniu schizofrenii?
– Klasycznie rozumiana psychoterapia, zwłaszcza psychoanalityczna, a więc sięganie do przyczyn zaburzeń, do urazów wczesnego dzieciństwa, nie jest wskazana, może nawet pogorszyć stan chorego. W przypadkach poronnych schizofrenii, które na początku miały przebieg rzekomonerwicowy i pacjent trafiał do psychoterapeuty, dochodziło nieraz do zaostrzenia psychozy. Natomiast ważna jest relacja terapeutyczna między lekarzem a chorym, oparta na szacunku i chęci zrozumienia chorego, aby lekarz mógł być przewodnikiem. Im głębiej lekarz wnika w świat chorego, tym łatwiej mu porządkować z pacjentem ten świat. Jest to najważniejsze w fazie podwójnej orientacji, gdy chory sam jest zdezorientowany w tym, co jest normalne, a co nienormalne. W społecznoś-ciach pierwotnych rolę terapeuty pełnią curanderos (uzdrawiacze), którzy moc terapeutyczną czerpią z głębokiej znajomości świata przeżyć chorego. W tych społecznościach tolerancja na odmienność zachowania jest większa niż u nas. Chorych uważa się za tych, którzy widzą więcej, mają kontakt z duchami, i dlatego powierza się im funkcję uzdrawiaczy. Wśród Indian na Jukatanie w Meksyku obserwowałem, jak uzdrawiacz razem ze swoim pacjentem zjada grzyby halucynogenne, obaj ulegają transowi psychotycznemu, przemieszczają się do przestrzeni, która jest ich wspólnym doświadczeniem i dopiero po ustąpieniu transu uzdrawiacz próbuje analizować przeżycia chorego.

– Co dzisiaj pozostało z myśli i dzieła profesora Antoniego Kępińskiego?
– To, co jest najcenniejsze w krakowskiej psychiatrii – to kultura psychiatrii humanistycznej. Jedynie żal, że miejsce, w którym Mistrz Antoni przyjmował chorych, słynna piwniczka Kępińskiego, przez którą przewinęły się tysiące pacjentów, w czasie remontu kliniki zniknęła. Ktokolwiek przejmował schedę po Kępińskim, stawał wobec trudnego zadania. Większość uczniów przeżywała i nadal przeżywa swoisty kompleks wobec wnikliwości jego umysłu. Przez wiele lat po jego śmierci współpracownicy nie byli w stanie rozwijać jego dzieła. Nastąpił stan paraliżu. Profesor stworzył na swój sposób dzieło doskonałe, a doskonałości się nie ulepsza. Może dlatego nie ma kontynuacji myśli Kępińskiego. Nie podjęto w sposób metodyczny próby rozwijania choćby koncepcji metabolizmu informacyjnego. Przetrwało jednak coś istotniejszego – praktyczny program terapeutyczno-rehabilitacyjny i humanistyczne podejście do schizofrenii.

– Co zmieniło się od czasów profesora Kępińskiego w rozumieniu i leczeniu schizofrenii?
– Powiedziałbym, że niestety niewiele, nie opisano tu żadnego nowego fenomenu.

– Dziękuję za rozmowę.


http://www.charaktery.eu/


  PRZEJDŹ NA FORUM