Wolność oddam w dobre ręce
Choć ludzie deklarują, że wolność jest lepsza od jej braku, to wcale nierzadko wyzbywają się wolności na rzecz innych ludzi lub na rzecz własną.

Trudno zaprzeczyć, że ludzie pragną wolności, że walczyli o nią i walczą. Dla wielu być wolnym – to być człowiekiem. Tymczasem sprawa nie jest tak prosta.
Dość rzadko zauważa się, że wolność (podobnie jak miłość) niejedno ma imię. Jeden sposób ujmowania wolności to wybór. Ten jest wolny, kto stoi przed wyborem. Tym bardziej jest wolny, im więcej możliwości wyboru ma do dyspozycji i im bardziej są one podobne do siebie. W takim ujęciu nie ma wolności, gdy człowiek musi wybierać między kijem i marchewką (bo to pozory wyboru) albo między złotówką i tysiącem złotych (z tego samego powodu). Oczywiście, nie ma wolności ten, kto nie ma żadnego wyboru. Drugi sposób ujmowania wolności to zgodność własnego działania z własnymi intencjami. W takim ujęciu wolny jest ten, który robi to, co chce. Nie jest wolny ten, który robi to, co musi. Warto jednak pamiętać, że granica między „chcę” i „muszę” nie zawsze jest jasna, ale to osobna sprawa. Problem w tym, że sprawa dotyczy ocen subiektywnych. Nie jest ważne z tej perspektywy: czy rzeczywiście masz wybór; liczy się, czy masz poczucie, że możesz wybierać. Nie jest ważne, czy twoje działanie de facto jest zgodne z twoimi intencjami, ważne jest, czy tak myślisz. Innymi słowy, może być tak, że czym innym jest wolność, a czym innym poczucie wolności – w dodatku nie zawsze uzasadnione. Jakkolwiek ludzie powszechnie deklarują, że wolność jest lepsza od braku wolności, to wcale nierzadko wyzbywają się wolności na rzecz innych lub – co jeszcze dziwniejsze – na rzecz własną. Co więcej, dotyczy to zarówno wolności wyboru, jak i wolności działania. Oczywiście, wspomniane wyzbywanie się wolności może wynikać z zewnętrznych ograniczeń – jawnych nakazów, przymusu, czy też bardziej ukrytych – manipulacji, pokus zewnętrznych, wzmocnień itp. Okazuje się, że ludzie wyzbywają się wolności także dobrowolnie. Zdawałoby się, trudno o większy paradoks. A jednak...
Warto tu wskazać co najmniej trzy takie sytuacje, w których ludzie unikają wolności wyboru lub działania. Pierwsza z nich – to nadmiar możliwości wyboru, a tym samym znaczna niepewność decyzji. Tyle jest możliwości, że nie wiadomo, co wybrać. Prawdziwy dramat nadmiaru. Można np. zauważyć, że sytuacja wyborcy polskiego (kilkanaście partii politycznych) jest znacznie trudniejsza niż np. wyborcy amerykańskiego (dwie partie). Pierwsi, aby racjonalnie wybrać, musieliby dokonać skomplikowanych analiz porównawczych (a to jest fizycznie niemożliwe), drugim wystarczy porównanie demokratów z republikanami. W tej sytuacji Polacy będą rzadziej niż Amerykanie głosować i częściej będą oczekiwać sugestii zewnętrznych. Mnogość możliwości często wyklucza racjonalny wybór, więc w konsekwencji ludzie dobrowolnie rezygnują z wyboru. Pewna amerykańska firma produkująca samochodowe odbiorniki radiowe zrobiła dobry interes, produkując radio, które odbierało tylko jedną stację. Kierowca nie miał problemówz ciągłym strojeniem. W ten zadziwiający sposób powrócono do idei tzw. kołchoźnika, czyli głośnika, którego nie można stroić.

Druga okoliczność sprzyjająca wyzbywaniu się wolności to wysokie prawdopodobieństwo porażki w działaniu. Kiedy widmo porażki jest duże, kiedy istnieje poważne ryzyko, że jej przyczyny trzeba będzie przypisywać sobie, wtedy wiele osób gotowych jest zrezygnować z decyzji i scedować ją na kogoś innego. Inny smak ma porażka w działaniach z wyboru, a inny w działaniach z konieczności. W tym ostatnim przypadku porażka nieraz bywa obracana na korzyść człowieka, który wolał nie wybierać, nie decydować (np. „gdyby to ode mnie zależało...”).
Przypadek trzeci to domniemanie, że jeśli podejmiemy jakieś działania, to mogą one spowodować negatywne konsekwencje zarówno dla nas, jak i – a może przede wszystkim – dla innych. Konsekwencje, które mogą być potępione. W takich sytuacjach lepiej jest „musieć” niż „chcieć”. W słynnym eksperymencie Milgrama, gdy pytano badanych, dlaczego porazili silnym prądem elektrycznym innego człowieka, odpowiadali: „Przecież mnie o to prosiłeś”, „Przecież zrobiłem to, co chciałeś”. Krótko mówiąc, rezygnacja z wolności jest w takiej sytuacji sposobem uniknięcia odpowiedzialności. Niemieccy zbrodniarze wojenni, oskarżeni o ludobójstwo przed Trybunałem Norymberskim, zgodnie powtarzali, że oni „tylko” wykonywali rozkazy. Oskarżani przez Sąd Lustracyjny o współpracę z służbami bezpieczeństwa PRL powtarzali bez wyjątku, że jeśli to robili, to tylko dlatego, że byli przymuszani.
Sprecyzujmy więc wcześniejsze stwierdzenie, że wolność jest lepsza niż brak wolności. Tak, ale tylko w pewnych warunkach. W innych jej brak jest korzystniejszy, wygodniejszy, bardziej praktyczny. Czasami (o czym pięknie pisał prof. Tischner) wolność jest ciężarem trudnym do udźwignięcia.
Są jeszcze inne sposoby ograniczania własnej wolności lub wyzbywania się jej. Sposobem odebrania jej sobie może być przyjęcie postanowienia, złożenie przysięgi, ślubowania, przyrzeczenia itp. Niespełnienie przyjętych w ten sposób zobowiązań staje się źródłem przykrych emocji, rozterek, poczucia winy, poczucia wstydu itp. Nieraz koszty psychologiczne odzyskania wolności są w tych przypadkach większe niż rezygnacja z niej. Szczególnie efektywne jest nadawanie swojemu postanowieniu czy przyrzeczeniu charakteru publicznego (Stefan ogłasza swoje zaręczyny z Mariolą) – wtedy niespełnienie przyrzeczenia może być źródłem zakłopotania czy poważnego wstydu. Należy sądzić, że takie ograniczenie wolności będzie szczególnie częste i szczególnie silne w kulturach honoru (do których z powodzeniem zaliczyć można naszą), w których odwołanie danego słowa – nieważne czy uzasadnione, czy nie – wiąże się z utratą honoru.

Poważnym źródłem ograniczenia własnej wolności jest poszukiwanie uznania i aprobaty ze strony innych. To widać w licznych zachowaniach konformistycznych, aktach uległości czy spełnianiu domniemanych oczekiwań innych. Ludzie robią nie to, co chcieliby zrobić, ale to, co przypadnie do gustu innym: „Nie mogę zawieść mojej przyjaciółki”, „Co tatuś (ksiądz, szef) powiedziałby, gdybym tego nie zrobił?” itp.).
Niezmiernie często mówi się o uzależnieniach jako ograniczeniu wolności. Ostatnio o nadużywaniu tego pojęcia pisała w „Charakterach” Zofia Milska-Wrzosińska. Bezsensem byłoby tu mówić o niewoli uzależnionych od różnych substancji. Jest ona oczywista, podobnie jak niewolą jest uzależnienie cukrzyka od insuliny. Jest jednak kilka takich przypadków, o których mówić warto.
Pierwszy z nich to zależność emocjonalna. Nie mówimy tu bynajmniej o strachu. Rzecz dotyczy emocji pozytywnych. Ludzie, jak wiadomo, potrafią z miłości oddać się w całkowitą niewolę. Zdają na innych prawo decydowania o sobie samych („Powiedz mi, co będę jadła”). Tego rodzaju niewola wynika z przekonania, że ten drugi wie lepiej, co jest dla mnie dobre. Innym przypadkiem emocjonalnej zależności jest oddanie się we władzę charyzmatycznego wodza politycznego, przywódcy religijnej sekty, szefa gangu młodzieżowego czy idola pop-kultury. To – jak wiadomo – wcale nierzadkie zjawiska, choć rzadko analizowane z perspektywy wolności i pozbywania się jej.
Wreszcie warto wspomnieć o innym jeszcze zjawisku. To pracoholizm. Wiele danych wskazuje, że obok miłośników pracy (którzy pracują dużo i z przyjemnością) nie brak i takich, którzy pracują dużo (choć nie muszą) i zarazem robią to z przykrością czy wręcz z poczuciem zniewolenia. Nie jest to jednak przymus zewnętrzny, ale wewnętrzne poczucie konieczności działania. Sporo wskazuje na to, że w ten rodzaj zniewolenia przez pracę uwikłane są m.in. potrzeba aprobaty, lęk przed porażką.
Choć w sferze deklaracji nie mamy wątpliwości, że wolność jest cenna i że bardzo jej pragniemy, to w sferze działania okazuje się, że często z niej rezygnujemy, oddając ją w ręce innych ludzi czy instytucji albo tworząc sobie samym ograniczenia, które wiążą się nieraz z doznawaniem znacznej (dobrowolnie sprawionej sobie) przykrości. Wynika z tego, że wolność jednostki jest w znacznej mierze rezultatem koordynowania różnych perspektyw – osobistej i pozaosobistej, aktualnych interesów jednostki z interesami odległymi itp.



http://www.charaktery.eu/artykuly/Codziennosc/506/Wolnosc-oddam-w-dobre-rece/


  PRZEJDŹ NA FORUM