W stolicy mozna bić niewierne żony
art. Robert Biskupski

Warszawiacy twierdzą, że przemoc domowa bezpośrednio ich nie dotyczy, ale nie dostrzegają w niej nic nagannego. Jak wynika z badań opinii, opublikowanych wczoraj przez Centrum Komunikacji Społecznej, połowa mieszkańców stolicy uważa, że można uderzyć żonę, która była niewierna.
Aż 36 proc. warszawiaków nie widzi nic złego w biciu dzieci za aroganckie zachowanie, a co czwarty mieszkaniec miasta traktuje karę cielesną jako normalny środek wychowawczy.

Jednocześnie aż 88 proc. z ok. 1000 ankietowanych w lipcu warszawiaków twierdzi, że przemoc to sprawa wszystkich dookoła, a nie ich. W ubiegłym roku podobne zdanie miało 94 proc. badanych. - To znaczący postęp w stosunku do czasów międzywojennych, kiedy jeden z sędziów Sądu Najwyższego grzmiał, że "niedźwiedzia łapa państwa nie powinna wkraczać do alkowy małżeńskiej" - mówi Jacek Szymanderski z CKS.

Z sondażu wynika też, że tylko co dziewiąty warszawiak wezwałby policję, gdyby usłyszał wołanie o pomoc. Co mieszkańcy stolicy zrobiliby, gdyby dowiedzieli się, że ich sąsiadka jest bita przez męża? Nie wie tego aż co czwarty z badanych. Niepokojące, że 14 proc. ankietowanych nie zrobiłoby nic w takiej sytuacji.

Zdaniem socjologów potrzebna jest kampania pokazująca, co powinni zrobić świadkowie przemocy. Tym bardziej że nie ufamy ośrodkom pomocy społecznej. W to, że są one w stanie pomóc ofiarom domowych patologii, wierzy jedynie 15 proc. badanych. - Aż 90 proc. mieszkańców stolicy potrzebuje wskazówek, jak rozpoznać przemoc w rodzinie - mówi Szymanderski.

W tej sytuacji do walki z przemocą bierze się warszawski ratusz. W czerwcu powołano miejski zespół ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, który we współpracy z policją, prokuraturą, sądami oraz organizacjami pozarządowymi będzie zbierał informacje o przypadkach znęcania się nad bliskimi. Będzie też szkolił urzędników, w jaki sposób diagnozować przemoc domową i jak jej zapobiegać.

źródło: polskatimes.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM