W POLU NADUŻYĆ
Bogna Szymkiewicz Michał Duda
Nadużycie jako reakcja progowa
Bardzo często nadużycia zdarzają się na progach. Nieświadome używanie siły jest reakcją progową, szczególnie w relacjach. Jak ktoś mnie stawia na progu w relacji, to ja wtedy korzystam z dowolnej siły, jaką mam po to, żeby od tej sytuacji uciec, żeby nie być w tym niewygodnym położeniu.
Nadużycie może też być reakcją progową przeniesioną z innej sytuacji do takiej, w której przeciwnik jest słabszy i można na nim odreagować lub "poćwiczyć" reakcję wobec silniejszego, dowartościować się; ludzie często biją z bezsilności, co jest reakcją progową – mam jakąś reakcję, ale nie wiem, co i jak mam zrobić. Czasem nadużywanie innych może być reakcją progową w indywidualnym procesie, reakcją na wewnętrzne postaci ze snu, na przykład wewnętrznego krytyka.
Nadużycie może być jedną z reakcji progowych szczególnie w przypadku podwójnych progów w relacjach. Może być reakcją na przekroczenie progu przez partnera – co stawia na progu sprawcę i powoduje reakcję w postaci nieświadomego wykorzystania siły, przywileju, władzy jako reakcji obronnej procesu pierwotnego; zdarzyć się to może również jako reakcja następująca jeszcze przed przejściem progu przez partnera, jako odpowiedź na zaledwie podwójne sygnały, przeczuwaną tendencję, która w razie jej zrealizowania mogłaby postawić sprawcę na progu. W związku z tym ucieka się on do przemocy, by do tej nieprzyjemnej, trudnej lub bolesnej dla siebie sytuacji nie dopuścić, a ponieważ tak się składa, że ma on przewagę, to z niej korzysta – choć sam często nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie potrafi powiedzieć, że nie jest gotowy na zmianę sytuacji, że nie umiałby sobie poradzić z przemianą w partnerze lub ze zmianami w relacji, że potrzebuje pomocy, aby móc się rozwijać wraz z partnerem – a w związku z tym broni się sam przypuszczając atak.

Problem nadużyć może także pojawić się w relacji terapeutycznej. Terapeuci mogą nadużywać, kiedy rozwój klienta ich samych stawia na progach, z którymi nie chcą się spotkać. Zamiast pracować nad swoimi progami, terapeuci mogą nadużywać swojej pozycji wzmacniając, ze strachu, progi klientów. Jako terapeuta powinienem zadać sobie pytanie: czy jestem gotów przyjąć to, czemu pomagam się odsłonić, czy jestem gotów pracować nad sobą, jeśli to nie okaże się łatwe? Inaczej tylko wzmacniam progi i uczę bezradności. Daję nadzieję, mówię że coś jest możliwe, obiecuję złote góry, po czym sam nie jestem w stanie tego udźwignąć. Ktoś mi zaufał, uwierzył – trudno będzie mu uwierzyć po raz drugi.

Praca z nadużywającymi może w niektórych przypadkach sprowadzać się do odkrycia tego, na co właściwie mają próg, co właściwie chcą osiągnąć. Przemoc nie wydaje się rozwiązaniem dobrym także dla nadużywających, ponieważ i tak nie dostają czego chcą. Dostają tylko tego czegoś namiastkę.

„W obronie małego Zbysia...”
Często nadużycie jest reakcją na nadużycie, potencjalnie możliwe w danym momencie lub przeszłe. Czujemy, że ktoś wobec nas używa siły, przed którą trudno jest się obronić – świadomie lub nie wykorzystuje swoją przewagę emocjonalną, fizyczną, swoją pozycję społeczną, rolę w grupie; czasem robi to w sposób, który przypomina nam dawne urazy. To boli – czujemy się dotknięci i zranieni, tak jak wtedy, kiedy byliśmy małymi dziećmi i nie mieliśmy możliwości, by się obronić przed wielkim i groźnym światem. Zranione miejsce jest takim miejscem, w którym nadal czujemy się jak „mały Zbysio”. Potrzebujemy opieki, kogoś kto zrozumiałby nasz ból, do kogo można by się przytulić, wypłakać, powiedzieć o swoim lęku, kto pomógłby nam rozwiązać problem. Wiele osób nie miało okazji spotkać kogoś takiego, ani wykształcić w sobie takiej postawy wobec własnego cierpienia. Jest to jedna z przyczyn, dla których „mały Zbysio” to takie miejsce w nas, które „nie urosło”, pozostało obolałe, schowane przed światem, pełne niepewności i niezmienione. A więc „mały Zbysio” jest zbyt słaby, by cokolwiek w tej sprawie zrobić. Chowamy go więc do środka, staramy się go ukryć przed innymi, ale nasze uczucia pochodzą właśnie z tego miejsca. Czujemy się tak, jak on: mały, przestraszony, słaby i bezbronny.
Jednocześnie wysyłamy starszego brata – dużego Zbyszka – który, jak lew, zaczyna walczyć w obronie tego małego, schowanego za milczeniem, zamknięciem w sobie, wycofaniem, oznaczającym odcięcie się od kontaktu i trwanie w oporze, także za zawziętą lub agresywną miną, podniesionym głosem, uderzeniem pięści czy innymi sygnałami siły, która w danym momencie może być użyteczna. „Duży Zbyszek” jest często tarczą zbudowaną z mechanizmów obronnych: nie czuje zbyt wiele (przede wszystkim nie czuje bólu), natomiast nieźle radzi sobie w zewnętrznym świecie. Umie wrzasnąć lub uderzyć, mówić zimnym jak lód głosem ze słodkim uśmiechem na twarzy, umie korzystać z rangi, jaką w danej sytuacji posiada. Ponieważ we własnym odczuciu jesteśmy cały czas bliżej „małego Zbysia” nie rozumiemy, dlaczego inni atakują jeszcze mocniej, odwracają się lub czują zranieni. Inni zaś widzą przede wszystkim siłę „dużego Zbyszka”, i to aż nazbyt wyraźnie. Ta siła wymyka się spod kontroli, ponieważ nikt się z nią nie identyfikuje i nie chce wziąć za nią odpowiedzialności. Mały Zbysio jest odsuwany coraz dalej, ponieważ nikt go nie zauważa. Żadna ze stron nie przyznaje się do jego istnienia. Czasem duży Zbyszek mówi o odczuciach małego Zbysia, lecz się z nimi nie identyfikuje, więc brzmi nieprzekonywująco. Jego wypowiedź jest pełna podwójnych sygnałów.
Zwykle z takich sytuacji obie strony wychodzą mocno zranione, z głębokim poczuciem niezrozumienia. Szczególnie zaś bycia niezrozumianym. Być może, jeśli taki schemat reagowania się utrwala, „mały Zbysio” staje się coraz bardziej ukrytą i niedostępną częścią własnego doświadczenia. Sprawcy brutalnych aktów przemocy są zwykle – przynajmniej w momencie popełniania takich czynów – odcięci od swoich „miękkich” reakcji do tego stopnia, że nie wiedzą nic o ich istnieniu. Każdy przejaw własnej wrażliwości staje się zagrożeniem dla takiej identyfikacji, która może się z nikim i z niczym nie liczyć.
Mówienie o bólu z miejsca, które boli, nie jest rzeczą łatwą. Wymaga odwagi i siły. Reagowanie „w obronie małego Zbysia” może być użyteczne – w wielu wypadkach dało nam szansę przetrwania. Jednocześnie jednak mały Zbysio pozostaje równie mały i bezbronny jak był. Nie uczy się własnej odwagi, nie znajduje reakcji, w której byłoby również miejsce na jego ból. Zamiast tego uczy się chować za plecami „starszego brata”. Pogłębia to niemożność pełnego zareagowania na popełnione wobec niego nadużycie. Dzieje się tak, ponieważ, jak się wydaje, reakcja na nadużycie ma najczęściej dwie podstawowe komponenty. Pierwszą z nich jest reakcja związana z przeciwstawieniem się temu co się stało i zmianą zaistniałej sytuacji, drugą zaś – reakcja związana z przeżytym bólem i lękiem, która często niesie żal, smutek, potrzebę bezpieczeństwa i akceptacji.

„... przeciwko komuś, kto nie może się obronić (zareagować natychmiast), ponieważ nie posiada równej siły...”

Dlaczego nie reagujemy
W wielu definicjach dotyczących przemocy i traumatycznych przeżyć zwraca się uwagę na to, że osoba będąca „ofiarą” jest bezradna wobec przytłaczającej ją siły (por. np. Herman, 1995)
W naszej kulturze istnieje silna tendencja, by tę bezradność przypisywać właściwościom osób, a nie sytuacji. Bezradność źle świadczy o ofierze, a nie o sprawcy przemocy, świadczy o tym, że to ofiara „jest do niczego”, „sama jest sobie winna”, „nie zrobiła czegoś, co należało”, „ma słaby charakter” itp. Tę tendencję przejawiają wszystkie strony: sprawcy, otoczenie i ci, których nadużycie dotknęło. Ofiary gwałtu czy napaści mają bardzo często do siebie pretensję o to, że nie broniły się tak, jak należy. Niesprawiedliwie oskarżany uczeń uważa się za „gorszego” dlatego, że nie znalazł właściwej odpowiedzi. Kiedy jedna osoba mówi coś takiego, że drugą „zatyka”, to ta druga ma do siebie żal o to, że nie umiała się zachować. Ci, którzy reprezentują siłę, przypisując brak reakcji właściwościom osób w danym momnecie słabszych i mają „sprawę z głowy” – ich to nie dotyczy.
Taką tendencję wspiera sposób traktowania „ofiar” w naszej kulturze. Samo słowo „ofiara” bywa używane jako obelga

W definicji nadużycia w psychologii procesu podkreśla się, że ludzie nie reagują dlatego, że nie posiadają równej siły fizycznej, społecznej lub psychologicznej. Pierwszym i podstawowym powodem, dla którego ludzie w takiej sytuacji nie reagują jest to, że rzeczywiście nie mogą. Nie posiadają potrzebnej rangi lub nie mają dostępu do reakcji, którą być może w innych warunkach, mogliby mieć.
Często zdarza się, że pomysł na bezpośrednią reakcję pojawia się w chwilę lub w godzinę po tym, kiedy chciało się coś zrobić. Łapiemy się za głowę myśląc „Teraz to bym mu dopiero powiedział!...”. Ale jest już za późno. A więc, zgodnie z opisywaną wcześniej tendencją, mamy do siebie pretensją o brak refleksu, inteligencji, obycia czy czegokolwiek innego.
Jeśli taka reakcja nie pojawiła się natychmiast w odpowiedzi na nadużycie, to znaczy że nie była możliwa. I to nie osoba, która tego doświadczyła, jest za to odpowiedzialna. Znacznie większą odpowiedzialność ponosi ta strona, która ma w danej sytuacji większą rangę i siłę.
Drugim powodem, dla którego ludzie nie reagują na nadużycia jest to, że gdyby zareagowali, sytuacja mogłaby się stać dla nich jeszcze trudniejsza. Zakaz reagowania bywa formułowany wprost („Nie rycz jak dostajesz lanie”, „Milcz jak do ciebie mówię”, „Tylko nie próbuj mi odpyskiwać”). Bywa też tak, że pomimo braku jakichkolwiek wypowiedzi na ten temat, osoba doświadczająca nadużyć wie, że najlepiej jest się nie narażać. W skrajnych sytuacjach za jakąkolwiek reakcję można zostać pobitym, torturowanym, trafić do więzienia lub stracić życie.
Sytuację często dodatkowo komplikuje układ zależności między stronami. Ten, kto nadużywa, może jednocześnie być kimś, od którego jesteśmy zależni – finansowo, prawnie czy emocjonalnie. Potrzeba miłości, oparcia, samotność lub względy materialne mogą decydować o tym, że godzimy się na coś, na co wcale nie chcemy się zgodzić.
Kolejną przyczyną braku reakcji na nadużycia są wcześniejsze doświadczenia. Często we wczesnym dzieciństwie – w domu, w szkole, na podwórku – uczymy się tego, by nie stawiać oporu silniejszym, nie bronić się przed krzywdą lub nawet nie wierzyć własnej definicji sytuacji. Ten brak reakcji staje się normą, wzorcem, który wnosimy w kolejne sytuacje życiowe.

Bezpośrednie objawy

J. Herman pisze, że w sytuacji traumatycznej okazuje się, że „działanie jest bezcelowe i daremne (...) ani opór, ani ucieczka nie jest możliwa, ludzki system obrony ulega przeciążeniu i dezorganizacji” (Herman, 1992, s. 34).
Takie właśnie jest doświadczenie osoby, wobec której popełniane jest nadużycie: ani opór, ani ucieczka nie mają sensu, nic się nie da zrobić. Wobec pojawiającej się siły nie jest w stanie obronić lub nawet zauważyć własnego punktu widzenia, coś ją „zmiata z powierzchni ziemi”. Sytuacja zostaje zdefiniowana przez tych, którzy mają większą siłę, a jej doświadczenie się nie liczy. W świecie rządzonym przez nadużywającego na jej rację i reakcję nie ma miejsca.
W doświadczeniu pojawia się to często w postaci poczucia, że „nie istnieję” i nic nie mogę na to poradzić. W relacjach nawiązujących do wcześniejszych nadużyć powtarzają się określenia typu: „zupełnie mnie zatkało”, „stałem jak słup i nie mogłem się poruszyć ani powiedzieć słowa”, „czułam się tak jakby mnie nie było”, „miałem zupełną pustkę w głowie”, „”nie wiem co się ze mną działo”, itp.
Poczucie bezsilności i niemożności jest jednym z najpowszechniejszych doświadczeń w sytuacji nadużycia. Inne takie doznanie to brak kontaktu z tym, co się dzieje. Osoby nadużywane oddzielają się od całej sytuacji, od doświadczeń płynących z ciała lub od swoich emocji. Tkwią w danej sytuacji, nie mogą z niej uciec, a jednocześnie przestają w niej być. Są nigdzie i patrzą na siebie z boku. „Wszystko jest obce, jakby nieprawdziwe”. „Wiedziałem co się dzieje, a jednocześnie myślałem, że to nie może być prawdą, tak jakby to był przerażający film”. „Nie czułam bólu, tak jakby moje ciało nie należało do mnie”. „Widziałem napastników i myślałem, że powinienem się bać, ale nie czułem strachu, byłem przerażająco spokojny”, „Słyszałam, co on mówi, ale jednocześnie nie wierzyłam, że to słyszę”, itp.
Ponadto przy nadużyciach pojawiać się mogą silne, często sprzeczne i pomieszane ze sobą emocje:
- przerażenie,
- wstyd,
- złość,
- bezsilna wściekłość.

Brak reakcji jest przy tym podstawowym objawem. Nawet jeśli pojawia się złość, to jest to złość niewyrażona lub niewyrażona w pełni – nie w taki sposób by to, co się za nią kryje, mogło się naprawdę ujawnić.
Różne może być nasilenie i konfiguracja opisanych dotąd objawów. Istnieje przy tym dość powszechna tendencja do deprecjonowania znaczenia całej sytuacji. Poza przekonaniem, że „to moja wina” pojawiają się myśli typu: „Nie było tak źle”, „Inni mają gorzej” , „Może mnie zamurowało, ale w gruncie rzeczy to był drobiazg”, „To prawda, że mnie bił, ale nie do krwi”, „To bolało, ale przecież trzeba już o tym zapomnieć, to było dawno” – to różne formy umniejszania ciężaru przeżycia. Często jest to potrzebne, by w ogóle istnieć. Problem polega na tym, że tendencję tę wspiera również otoczenie, wspieramy ją w każdym momencie, w którym chcemy uniknąć kontaktu z czyimś bólem i cierpieniem.

Długofalowe skutki przeżytych nadużyć
Herman (1992) pisze o trzech grupach objawów stresu pourazowego, który spośród wymienianych w klasyfikacji psychiatrycznej zespołów chorobowych jest najbliższy temu, co przeżywają osoby dotknięte wszelkiego rodzaju nadużyciami. Te grupy objawów to: nadmierne pobudzenie (hyperarousal), wtargnięcie (intrusion) i zawężenie (constriction).
Nadmierne pobudzenie wiąże się z przeżywaniem niepokoju, lęku, ciągłej czujności, tak jakby coś strasznego mogło się zdarzyć w każdej chwili, trudnościami ze snem, ogólnym pobudzenie i łatwością wpadania w irytację.
Wtargnięcie polega na tym, iż wspomnienie nadużycia co pewien czas wdziera się do świadomości, przy czym nie jest wspomnienie, z którym można cokolwiek zrobić. Jest jakby zamrożone, czy to w postaci obrazu, czy narracji bez emocji, czy emocji bez tresci, zatrzymane, niezmienne, nie ma się nad nim kontroli.
Zawężenie obejmuje takie objawy, jak trans, dysocjacja, oddzielanie się, zmienione stany świadomości, wycofanie, brak aktywności w zewnętrznym świecie (zamiast tego pojawia się wewnętrzna czujność „na wszelki wypadek”)

Arnold Mindell zwraca uwagę na następujące długoterminowe konsekwencje przeszłych nadużyć (Mindell, 1995):
- łatwość wpadania w trans, na przykład w rozmowie
- lęk
- ataki paniki
- poczucie izolacji, bycia samotnym, poczucie, że "wszyscy są przeciwko mnie"
- skłonność do depresji, popadania w nastroje, złość (na przykład nastolatki, które wypierają przeszłe urazy, mogą przejść do poczucia, że świat jest zbyt duży lub zbyt brutalny by odnieść w nim sukces)
- przerażające sny i wspomnienia
- utrata pamięci (pełni też funkcję ochronną)
- powtarzające się bolesne doświadczenia
- symptomy fizyczne (często: problemy z gardłem i uszami, chrypka, tiki, problemy w okolicy
genitalnej, chroniczne bóle kręgosłupa)
- w relacjach: często wstyd i poczucie winy

...które dzieje się na naszych oczach – w świecie, który współtworzymy.

Niezależnie od indywidualnej psychologii sprawców przemocy, nadużycia są możliwe przede wszystkim dlatego, że są uznawane społecznie, są możliwe, dopuszczalne i akceptowane. Wokół możliwości nieprzytomnego korzystania z władzy/przywilejów buduje się cały system przekonań, który ten sposób działania sankcjonuje i usprawiedliwia.
Na przykład, jeśli ja się złoszczę na dziecko, to moja złość jest ogólnie zrozumiała i do przyjęcia. W opinii większości to dziecko z pewnością zrobiło coś niedopuszczalnego, jest niegrzeczne, krnąbrne lub rozwydrzone. Takie jest nieme społeczne założenie.
Jeśli system funkcjonuje w taki sposób, że nie uwzględnia ważnych społecznie i psychologicznie potrzeb jednostek i grup, system jako całość jest podstawowym sprawcą nadużyć. Osoby dokonujący czynów określanych joko nadużycia są w tym ujęciu niejako "delegatami systemu". Nie zwalnia ich to z osobistej odpowiedzialności za dokonane czyny, pokazuje jedynie, że głębsza i trwała przemiana nie jest możliwa bez zmian systemowych.

Świadkowie

Osoby, które są świadkami nadużyć, „zostają włączone(złapane) w konflikt pomiędzy ofiarą a sprawcą. Z moralnego punktu widzenia, niemożliwe jest pozostać neutralnym w tym konflikcie. Ten, kto stoi z boku, jest zmuszony do tego, by stanąć po jednej ze stron. Stanięcie po stronie sprawcy nadużycia jest bardzo kuszące. Sprawca oczekuje tylko tego, by świadek nie robił nic. Odwołuje się do uniwersalnego pragnienia, by nie widzieć zła, nie słyszeć zła ani o nim nie mówić. W przeciwieństwie do tego, ofiara oczekuje, by świadek dzielił z nią ciężar bólu. Ofiara oczekuje działania, zaangażowania i pamiętania” (Herman, 1992, s. 7-.
Rola świadków sytuacji nadużycia jest niezwykle ważna. Bardzo wiele zależy od tego, jak postąpią – zarówno będąc bezpośrednio świadkami przemocy, jak również wtedy, kiedy dowiadują się o niej po fakcie. Świadkowie mogą nie tylko zapobiec przemocy, reagując w trakcie samego zdarzenia, ale mogą także odegrać ważną rolę w procesie wychodzenia z sytuacji nadużycia. Niestety, wiele osób odwraca głowę będąc świadkami przemocy lub słysząc o przemocy, która miała miejsce wcześniej.
Bycie biernym świadkiem nadużycia sankcjonuje to co się stało i sprawia, że siła strony nadużywającej rośnie. Jeżeli osoby będące świadkiem zdarzenia uważają, że wszystko jest w porządku, że nie warto reagować, to być może nadużywający ma rację. Każdy człowiek ma potrzebę identyfikacji z grupą i obawia się bycia wykluczonym, dlatego sprzeciwienie się stanowisku grupy jest trudniejsze niż na stanięcie naprzeciw działaniom jednostki. Nie reagując świadkowie sprawiają, że broniąc się ofiara musi stanąć nie tylko przeciwko sprawcy, ale także przeciwko grupie, która go wspiera.
Nie reagując na przemoc, kultura czy też system społeczny wspierają nadużycia jako sposób rozwiązywania konfliktów dla poszczególnych, wybranych osób lub grup wobec innych, specyficznych osób lub grup. Ten, kto się z tą grupą świadomie albo nieświadomie identyfikuje, staje się nadużywającym. Jest to pewien sposób korzystania z przywilejów: wolność definiowania sytuacji, niezauważania drugiej strony. Nie widząc drugiej strony, mogę “robić swoje” nie ponosząc za to odpowiedzialności. Nie muszę się zmieniać, rozszerzać granic swojego “ja”.
Pozostaje jednak niezwykle ważne pytanie jak reagować? Co zrobić by zatrzymać przemoc, umożliwić reakcję osobie będącej ofiarą przemocy? Czy usprawiedliwione jest używanie przemocy wobec przemocy? Reakcja na nadużycie często wiąże się z użyciem jakiegoś rodzaju siły. Z pewnością, im bardziej jesteśmy świadomi, w jaki sposób jej używamy, tym mniej będzie niezamierzonych, przykrych, często tak dla sprawcy, jak i dla ofiary, konsekwencji związanych z naszą reakcją. Z pewnością jest to kwestia osobistych predyspozycji, posiadanej wiedzy i umiejętności każdego z nas, ale jest to także problem społeczny, któremu – jak się wydaje – zarówno w nauce, jak edukacji oraz profilaktyce społecznej poświęca się niewystarczająco dużo uwagi. Jesteśmy odpowiedzialni za przemoc, która dzieje się wokół nas. Dzielimy tę odpowiedzialność jako jednostki, ale też jako społeczność.

Pole nadużyć działa

W polu nadużyć pojawia się bardzo wyraźny i silny wzorzec. Role są dobrze określone, schemat działania oczywisty. Ten wzorzec wydaje się być w naszej kulturze bardzo silny i bardzo mocno zakorzeniony w doświadczeniu. Niezależnie od treści, bardzo łatwo jest te role wypełniać – natychmiast „wsysa” nas pewien schemat, z którego trudno jest się potem wydostać.
W zależności od płci, wieku, miejsca w kulturze, przeszłych doświadczeń i wielu innych czynników, jesteśmy częściej po jednej lub częściej po drugiej stronie.
Przejście z roli „ofiary” do roli „sprawcy” daje często chwilowe przynajmniej poczucie satysfakcji. Zemsta jest rozkoszą bogów.
Jednocześnie, jeśli zatrzymujemy się w miejscu, w którym to „ja” jestem górą, a innych mogę nie zauważać, budujemy świat oparty na tym samym schemacie. Popełniamy kolejne nadużycia, które rodzą kolejną chęć zemsty, i koło się zamyka.
Wyjście z tego schematu wymaga od nas wszystkich przytomności, uwagi, często – gotowości do spotkania się z własnym bólem i słabością, a także pracy nad świadomym używaniem własnej siły. Tak, abyśmy mogli budować świat, w którym moc nie jest pozbawiona serca.


BIBLIOGRAFIA

1. Goodbread, J. (1995-1996). Between objectivism and experientialism: A new framework for abuse. The Journal of Process-Oriented Psychology, 7, 2.
2. Heizer, L. (1995-1996). Sexual abuse and cultural concern. The Journal of Process Oriented Psychology, 7, 2.
3. Herman, L. J. (1992). Trauma and Recovery. London: HarperCollins Publishers Inc.
4. Jobe, K., Jones, D., Goodbread, J., Straub, S. (1999). Rank Awareness. Materiały dla uczestników seminarium Worldwork 1999 – Washington D.C. 26 czerwca – 2 lipca 1999.
5. Krzemiński, I. (1997). Zasmakowałem dobroci. Wywiad z Mirkiem AA. Problem, 14.
6. Mindell, A. (1995). Sitting in the Fire. Large Group Transformation Using Conflict and Diversity. Portland, OR: Lao Tse Press. Wydanie polskie: (1999) Siedząc w ogniu. Warszawa: Wydawnictwo Nuit Magique.
7. Mullender A. (1996). Groupwork with male ‘domestic’ abusers: Models and dilemmas. Groupwork Journal, 9, 1.
8. Wynn, P. (1997). Groupwork with men who are violent to their expartners. Materiały z VII Europejskie Sympozjum na Temat Pracy z Grupami, Cork, Irlandia.

Bogna Szymkiewicz
Michał Duda

www.bogna.info


  PRZEJDŹ NA FORUM