O PRACY TERAPEUTYCZNEJ Z PRZESZŁYMI NADUŻYCIAMI
Michał Duda Bogna Szymkiewicz-Kowalska
Poszukiwanie brakującej reakcji

Bogna: Kolejnym krokiem procedury jest to, żeby zareagować na tę sytuację być może inaczej niż wtedy, gdy miała ona miejsce, by dotrzeć do takiej możliwości reagowania, która wtedy była zamknięta.
Michał: Chodzi o to, żeby wobec tego, co się zdarzyło, zaistniała czyjaś własna reakcja. Czasami to jest obronienie się lub walka, ale czasami jest to zupełnie co innego. Chodzi o to, żeby to było autonomiczne działanie. Po prostu robisz coś, co jest twoje.
Dla mnie dotarcie do tej reakcji oznacza dotarcie do wszystkich posiadanych reakcji , a nie do jednej z nich.
Bogna: To, co mówisz, jest bardzo ważne. Bo jeśli poszukujemy w tym miejscu tylko siły, to możemy pogubić inne strony, które są nie mnie ważne. Czasami dociera się do bólu, który potrzebujemy przeżyć, albo kontaktujemy się z czymś miękkim czy bezradnym, co na co dzień jest głęboko ukryte.
Pojawia się pytanie, jak to robić, jak z tym pracować. Bo ta reakcja nie zawsze jest możliwa do wyrażenia w słowach czy nawet niekoniecznie w emocjach, może być gdzieś w ciele, uwięziona, zamieszana. Odgrywanie sytuacji jest o tyle ważne, że to, co ukryte, zaczyna naprawdę być obecne. W opowiadaniu może się łatwiej zgubić: słowa przekładają to, co się zdarzyło, i tę reakcję, która jest zatrzymana, na inny język, tworzą historię czy metaforę, która czasem traci po drodze coś z prawdziwego doświadczenia.
Często warto jest zbliżać się do tego doświadczenia krok po kroczku. Najpierw, na przykład, ktoś inny odgrywa przeszłą scenę (terapeuta, ktoś z grupy, kukiełki). Terapeuta w tym czasie bardzo uważnie obserwuje sygnały i pomaga klientowi w byciu reżyserem – w zmienianiu przeszłego biegu wydarzeń z punktu widzenia obserwatora. To umożliwia zatrzymanie się w miejscach, w których wtedy klient był bezradny, gdzie nie miał kontroli. I to już jest ogromnie ważne.
I szukacie reakcji na to, co się właśnie na waszych oczach wydarza, co się znowu dzieje, a nie na historię, którą ktoś na ten temat ułożył.
Michał: Uważne obserwowanie pojawiających się sygnałówi praca z uwięzioną reakcją, która pojawia się w sygnałach niewerbalnych czy werbalnych, jest jednym z ważnych kierunków pracy. Druga możliwość to próba odkrycia tego, co w tej sytuacji powinno było się zdarzyć.
Bogna: Popatrzmy na to bardzo praktycznie. Bo często znalezienie się w tym miejscu wcale nie upraszcza sytuacji. Często ktoś patrzy na sytuację z boku, i coś się w nim dzieje, ale to jest dalekie od jasności. Inaczej mówiąc, właściwa reakcja rzeczywiście wymaga wydobycia. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których można kogoś zapytać „Co byś zrobił, gdyby to się działo teraz”, i on natychmiast użyje sił i możliwości, które są mu dziś dostępne. Ale to są w gruncie rzeczy bardzo rzadkie przypadki. Więc czasem pytamy „Kto mógłby coś zrobić, kto mógłby zareagować, poradzić sobie z tym co się działo?” – i to, co komuś przychodzi do głowy, nie jest przypadkowe. Jakim rodzajem siły czy energii dysponuje ta postać? To może być ciocia Zuzia, której wszyscy się bali, może być Superman, może być Budda albo poranny wietrzyk. Nigdy nie wiadomo, jakiej odpowiedzi, jakiej energii zabrakło w tamtej sytuacji. Czasami kiedy pracujemy z nadużyciem, to na początku próbuje się ujawnić prosta reakcja na bodziec: ktoś został zaatakowany z dużą siłą i potrzebuje, żeby znalazła się jakaś większa siła, która zdoła ten atak odeprzeć, na zasadzie akcji i reakcji. Są takie miejsca, w których głównie o to chodzi. Ważne jest to, by później znaleźć tę siłę w sobie... To znaczy, jeśli wydaje mi się, że w sytuacji, w której byłam zaatakowana, powinien zjawić się Archanioł Gabriel, żeby mnie obronić, to teraz ważne jest, by dotrzeć w sobie do siły o takiej jakości, jaką posiadałby Archanioł Gabriel . To są takie sytuacje, które dla zewnętrznego obserwatora są jakoś zrozumiałe , jest w nich atak i obrona, akcja i reakcja, na „zdrowy rozum” to do siebie pasuje.
Michał: Bardzo ważne, żeby terapeuta potrafił nie narzucać swojego pomysłu na to, co powinno się zdarzyć. Bo to niczego nie zmienia, nie daje dostępu do tajemnicy, która została kiedyś uwięziona.
Bogna: Właśnie. Bywa na przykład tak, że jedyną, własną, prawdziwą odpowiedzią na tę sytuację jest coś zupełnie innego...
M: W wypadku jednego z moich klientów, jedyną prawdziwą własną reakcją było to, żeby umrzeć.
B: I wtedy ważne jest, by mógł symbolicznie „umrzeć”, bo to jest prawdziwe, własne doświadczenie. Reakcje są naprawdę rozmaite, - dla kogoś istotne może być, żeby zniknąć, albo zamienić się w chmurę i rozpłynąć, co z punktu widzenia sędziego, który chce, żeby „sprawiedliwości stało się zadość”, wcale nie jest tym, o co chodzi. Trzeba na to stworzyć sporo miejsca. Ale jednocześnie być czujnym i odróżniać to, co się chce wydarzyć, od reakcji progowej...Czasem to przeżycie – takie żeby umrzeć, albo być zabranym i przytulić się do kogoś, jest brakującym ogniwem, i jeśli nie stworzy się na nie miejsca, to zrobi się protezę, a nie odzyska się osobę w tym miejscu. A z drugiej strony każdy z tych pomysłów może być po prostu progiem...
Michał: Te doznania są bardzo złożone – jest wiele uczuć, które się jakoś wzajemnie uzupełniają. Jest złość – taka reakcja, żeby oddać - ale też jest lęk, który się w tym momencie pojawia , i potrzeba, żeby ktoś mnie uspokoił, jakoś się o mnie zatroszczył, żebym miał chwilę na to, żeby w ogóle głębiej odetchnąć, bo jakoś muszę przetrawić w sobie to doznanie, które właśnie miało miejsce. A więc chodzi wtedy o wiele różnych rzeczy. Najczęściej nie jest tak, żeby reakcją było jakieś jedno doznanie czy zachowanie. Reakcje są różne i można nad tą samą sytuacją pracować kilkakrotnie, odkrywając różne rzeczy, które się wtedy zdarzyły. można przepracować tylko związany z tą sytuacją gniew , a w ogóle na przykład nie przepracować strachu. I ten strach może być cały czas jakoś obecny.
Bogna: Czasami pojawiające się postaci, które mogłyby pomóc w tej sytuacji, mają wiele różnych właściwości. Kiedyś pracowałam z osobą, którą z opresji mogło uratować ogromne włochate zwierzę, wielkie jak wieżowiec. I okazało się, że na ten moment najważniejszą właściwością tego zwierzęcia była nie jego oczywista siła, ale to, że było ciepłe. I niewątpliwie bycie ciepłym, przyjmowanie ciepła, dawanie sobie ciepła – to były doświadczenia, od których to osoba była generalnie dość mocno odcięta. Kontakt z ciepłem i miękkością był dla niej jednym z najbardziej progowych doświadczeń. Więc dla kogoś może być ważne to, że pojawia się ktoś, kto go stamtąd zabiera i przytula, i że w gruncie rzeczy to właśnie przytulenie jest najważniejsze, w przytuleniu jest postawa, której ten ktoś najbardziej potrzebuje. Trochę ciepła i serca dla samej siebie.
Mówimy, że po nadużyciach czasem przerzuca kogoś albo w bezradność, albo w oddawanie na ślepo, a tu konsekwencją nadużycia było swoiste wychłodzenie, również w stosunku do siebie samego.
Michał: To się bardzo często zdarza...
Bogna: I to się najpierw potrzebowało ujawnić i dopełnić. Myślę więc, że kiedy pracuje się z pojawiającymi się postaciami, to czasami dobrze jest wiedzieć o nich coś więcej. Nie robić prostych założeń – na przykład, że jak duże, to zaraz może walnąć.
Jeszcze jedna rzecz która mi przyszła do głowy to, że próg, który się często pojawia w tym momencie, to próg na to, by stać się podobnym do nadużywającego. Ktoś mówi „Żebym mógł zareagować na tę sytuację, musiałbym się stać podobny do tego, kto to zrobił.” I ten próg wymaga traktowania go z szacunkiem, co nie znaczy, żeby pozwolić na to, by decydował o wszystkim. Bo po stronie nadużywającego często zaklęta jest siła, której potrzebujemy w życiu, ale często nie dosłownie . Miałam klientkę, która obawiała się, że każde mocniejsze zachowanie będzie podobne do tego, co robiła jej matka. Kiedy zapytałam, jaka była jej matka, odpowiedział, że matka miała taką siłę, że miażdżyła wszystko jak słoń. Ale gdy doszłyśmy do tego, co by słoń zrobił w sytuacji, nad którą pracowałyśmy, okazało się, że słoń by zaryczał – i cała dalsza praca była wokół uwięzionego głosu, nad którym ona bardzo chętnie pracowała. To jest przykład bardzo szybkiej, prawie magicznej transformacji. A mówię o tym dlatego, że to pokazuje jakiś potencjał. Żeby – przy całym szacunku dla tego, kto nie chce się stać „takim jak nadużywający” – nie dać się wrzucić w jednowymiarową interpretację. Bo „nadużywający” – jako postać, jako symbol – też składa się z bardzo wielu warstw, i to, że do czegoś nie chcemy być podobni, nie znaczy, że nie chcemy być podobni do niczego. Ale czasem naprawdę trzeba wejść w ten najciemniejszy obszar, żeby zobaczyć, co tam się zamroziło.
Michał: Czasami właśnie ten rodzaj siły jest potrzebny. Czasem zastosowanie tej siły jest konieczne, żeby się obronić. I to jest tragedia, bo musisz zrobić coś, czego się najbardziej brzydzisz, używać czegoś, czego najbardziej nie chcesz użyć, posłużyć się jakością, której najbardziej nie lubisz. Ale z drugiej strony, im bardziej się od tego odsuwasz, tym bardziej nieświadomie takim się stajesz . Jeśli odcinasz się od możliwości świadomego używania tej siły, w twoim wewnętrznym świecie pozostaje ona nadal poza świadomym wpływem, a więc jeśli występuje (a występuje z pewnością), dzieje się to nieświadomie. I ludzie wokół ciebie zaczynają cierpieć, bo używasz wobec nich właśnie tego rodzaju siły. Ty się dziwisz, bo robisz to nieświadomie . Co więcej, nadal czujesz się ofiarą sposobu postępowania, o który jesteś teraz oskarżany. Mówi się też, że wiele osób które były ofiarami nadużyć, staje się później sprawcami nadużyć – myślę, że działa tu bardzo podobny mechanizm.
Bogna: Między innymi dlatego, że odcinają się od tej siły. -
Michał: Odcinają się, a jednocześnie jakby potrzebowali się z nią skontaktować. Tak jakby potrzebowali, żeby również inni ludzie doświadczyli działania tej siły...
Bogna: ...żeby ktoś inny poczuł, jak to jest...
Michał: ...żeby ktoś inny znalazł się w podobnym położeniu, jak oni wtedy. Bo dzięki temu nie jest się już samemu na świecie, człowiek czuje się jakoś zrozumiany, bo podobna rzecz przydarza się innym. Ten mechanizm pełni różne funkcje. Dzięki temu ktoś, kto wcześniej był ofiarą, może też zrozumieć tę siłę, może rozpoznać sposób jej działania, miejsce, z jakiego ona wychodzi
Bogna: Kiedy to się dzieje nieświadomie, to zapewne człowiek jakoś tego doświadcza, i może to doświadczanie dobija się do świadomości, ale do zrozumienia i wzięcia tej siły w swoje ręce jest jeszcze daleko. W trakcie pracy terapeutycznej próbujemy natomiast wejść w to miejsce, dotrzeć do tej siły, i zwykle przy świadomym dotarciu zdarza się, że tę siłę udaje się w pewien sposób przemienić. Ale żeby ją przemienić, musisz jej dotknąć, wejść w czeluście... Kiedy mówiłam o tym, żeby występujący tu czasem próg traktować poważnie, miałam na myśli to, że niebezpieczne jest popychanie ludzi w stronę jego przekroczenia.
Michał: Na pewno nie należy nikogo stojącego na takim progu popychać. Nie mniej, kiedy ktoś sam zmierza w tę stronę, jeżeli ta tendencja pojawia się samoczynnie, jeżeli wokół tej osoby są ludzie, którzy narzekają na pewien rodzaj postawy czy sposób używania przez nią siły, to warto się tym zająć.
Dodatkowy kłopot z nie-zajmowaniem się tym problemem jest taki, że pozostawiony sam sobie, zaczyna on zataczać coraz szersze kręgi. Oznacza to, że nie tylko nie chce się powtarzać aktu użycia tej siły, , ale też dostrzega się ją (i na nią reaguje) w działaniach innych osób – najczęściej z bliskiego otoczenia. Na przykład, cokolwiek robi ojciec jest nie takie jak trzeba. Rodzina zaczyna reagować emocjonalnie na dowolne rzeczy, które ten ojciec robi czy mówi, niezależnie od tego, czy one wiążą się z niechcianą siłą czy nie. I czasami członkowie tej rodziny robią rzeczy obiektywnie „głupie”, tylko dlatego, że ojciec robi coś, co jest „mądre”. Warto wtedy uwolnić się od wszechogarniającej analogii; warto, aby każdy zobaczył, jakie jest jego własne zdanie na jakiś temat... Może na przykład poglądy ojca w danej sprawie wyznaje jeszcze pięćdziesiąt tysięcy innych ludzi, których można nawet lubić, szanować i można mieć ten sam pogląd co oni, co nie znaczy, że...
Bogna: ...że musi się używać tego samego rodzaju siły i w taki sam sposób jak ojciec.
Michał: No właśnie. Więc czasem tendencja, by nie upodobnić się do sprawcy, rozszerza się na różne zachowania i trzeba przy tym zachować przytomność. Niektóre poglądy czy sposoby zachowania warto oceniać oddzielając je od osób, które je reprezentują.
Bogna: Przyszło mi jeszcze do głowy, że tym, co przeszkadza w zbliżeniu się do doświadczenia tamtego rodzaju siły, siły nadużywającej, jest myślenie w kategoriach stanów: przekonanie, że jeżeli tego doświadczę, to już taka zostanę. I że w związku z tym, jeżeli myślę, że w sytuacji, gdy byłam ofiarą nadużycia, chciałam kogoś zabić, to nawet nie mogę się zbliżyć do tego doświadczenia, bo to by znaczyło, że zostanę mordercą. Jeżeli natomiast wchodzę w to doświadczenie bez uprzedzeń, to „od środka” mogę zobaczyć, co się w tym kryje; mogę też zobaczyć, co jest dalej, jakiego rodzaju jest ta mordercza energia i w jaki sposób mogę jednak jej użyć, czym jest to, co chciałabym zamordować, itd. Moje doświadczenia z „zabijaniem” są takie, że walczymy wtedy zwykle z duchami, że chcemy zabić coś, co ci ludzie w tym momencie reprezentowali czy nieśli, że to jest jakiś mityczny pojedynek. Tak czy inaczej, takie doświadczenie z zewnątrz wygląda inaczej niż od środka.
Michał: Ważna jest też rola krytyka wewnętrznego. To znaczy, żeby nie popychać kogoś do przeżywania tego rodzaju historii, bo cena, jaką będzie musiał zapłacić za przekroczenie takiego progu, może być bardzo duża.
Bogna: To znaczy?
Michał: To znaczy, że to go może cofnąć. Robię coś, co jest podobne do siły, jak została użyta przeciwko mnie, i nagle dochodzę do wniosku, że jednak jestem taki sam jak sprawca, a jeśli jest we mnie coś takiego, to znaczy że jestem zły. I bardzo często potwierdza się to w zdaniu osób, które były ofiarami nadużyć, na swój własny temat – że są z gruntu złe...Bogna: ...że skoro to się zdarzyło, to im się należało...
Michał: ...że to się stało za karę...
Bogna: ...że jakoś sobie na to zasłużyły
Michał: Więc trzeba pamiętać, że wokół nadużyć jest bardzo silny krytyk, i że eksperymentować trzeba ostrożnie , bo później trudno jest to odkręcić. Ważne jest, kto w kliencie ostatecznie wykorzysta taki eksperyment – komu ta praca posłuży i do czego. Tendencja do zatrzymania status quo wokół nadużyć jest bardzo silna. Lęk jest duży, a schematy reagowania utrwalane latami. Zatem nasz eksperyment może trafić w niepowołane ręce (np. przykład może zostać wykorzystany przez poczucie winy lub inną postać, która patrzy na osobę i krytycznie interpretuje to co widzi) i zostać użyty przeciwko sprawie, której staramy się służyć. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy consensus wokół wejścia w pracę nie był jasny.
Bogna: Myślę, że trzeba też myśleć o swoich ograniczeniach i nie wchodzić w sytuacje, w których jako terapeuta czujesz się niepewnie, albo wręcz się boisz. Ale trzeba też uczyć się z tych doświadczeń – pracować nad własnymi progami. I widzieć złożoność doświadczenia, z którym pracujemy.
Michał: To prawda, trzeba nieustannie pracować nad sobą, nad rozszerzaniem świadomości i możliwości własnego doświadczania tej sytuacji. Poza tym trzeba mieć świadomość, kto w ogóle występuje „w tej okolicy”, jakie tam się pojawiają postaci, kto może blokować reakcję i dlaczego, kto w związku z tym może się zezłościć, kiedy do tej reakcji dojdzie. Dobrze jest czasami nawet zrobić sobie pisemną listę takich postaci.
Bogna: Jest tu jeszcze mnóstwo subtelności, o których nie rozmawialiśmy. Myślę, że na zakończenie tej części warto jest wspomnieć przynamniej o jednej rzeczy: o tym, jak ważne jest wyjście poza kontekst. To, żeby wziąć tę swoją reakcję we własne ręce. Postać, która może zareagować na tamto wydarzenie, jest postacią złożoną, jest czymś więcej niż tym jednym zachowaniem, i można się od niej uczyć: kim jest, jak się porusza, jak mówi, jak patrzy, jak wchodzi w relacje, jak używa swojej siły w różnych okolicznościach... Jest to trochę czarodziejski moment przemieniania tej siły.
Michał: Kiedy już uda się dotrzeć do własnej reakcji, warto jest przyjrzeć się dwóm rzeczom. Po pierwsze, pracować nad świadomym rozwijaniem tej siły, wykorzystaniem jej. Po drugie, przyjrzeć się temu, w jaki sposób te nadużycia dzieją się teraz, w jaki sposób są obecne. Może tu chodzić o sytuacje relacyjne, w których dzieje się coś podobnego, ale nie musi. Mogą to być progi na to, żeby coś zrobić w życiu, mogą być jakieś zatrzymania, ograniczenia – i wtedy warto jest w te miejsca wprowadzić tę nowo odkrytą siłę. To może być trudne, ponieważ w jakimś sensie oznacza to pozostawienie (nie wyparcie) całej traumatycznej sytuacji za sobą i skierowanie swojej energii w inne obszary życia. Paradoksalnie, a może nie, niektórym osobom trudno jest rozstać się z sytuacją nadużycia i ze sobą w roli ofiary. Nie zawsze jest właściwy ku temu moment, ale często osoby zatrzymują się w tym miejscu, bo to po prostu boli, czasem jest mylnie postrzegane jako zdradzenie lub porzucenie siebie-zranionego, kiedy indziej jest to związane z lękiem przed nowymi wyzwaniami. Nie należy tu niczego przyspieszać, ale praca z nadużyciem często (choć nie zawsze) do tego w końcu zmierza – żeby wyjść poza jego destrukcyjne konsekwencje, poza całą sytuację, a zatem także poza jakiegoś siebie.

Świadkowie zdarzenia

Mindell pisze: „Pytanie o świadków uwalnia osobę, z którą rozmawiasz, od poczucia, że sama powinna była zachować się lepiej. Pomaga jej zauważyć, że inni byli odpowiedzialni za to, co się stało. Bierni świadkowie współwinni są nadużycia”.
Michał: Czy byli jacyś świadkowie tej sytuacji, co robili, jak się zachowywali? Czy lub gdzie mogli być w tym czasie?
Bogna: To pomaga osobie zobaczyć, jakimi możliwościami wobec świata dysponowała w tamtym momencie. Zobaczyć, że często była sama wobec sprawcy, a jednocześnie osoby, które powinny w jakiś sposób pomóc, milczały, albo były nieobecne, często wychodziły. Doświadczenie sytuacji nadużycia bardzo często obejmuje straszną samotność, i jednocześnie poczucie winy – że to „ja nie zareagowałam, nie obroniłam się, a przecież powinnam”. Zauważenie, że byli jacyś ludzie, którzy na to patrzyli, albo o tym wiedzieli, albo powinni się domyślać, często odbarcza trochę z tego poczucia winy.
Michał: Pytanie o świadków dotyka często szerszych spraw: obowiązujących norm, tego, „jaki świat jest”, na co się należy w tym świecie godzić, na co przymyka się oczy...
Bogna: Świadkowie kreują, podtrzymują, czy reprezentują to, co jest „normalne” – a z czym ty jako ofiara musisz sobie jakoś poradzić, bo w twoim doświadczeniu to wcale „normalne” nie jest. Ale ponieważ ktoś to widzi, ktoś o tym wie, to przestaje to być tylko czymś pomiędzy sprawcą a tobą. Fakt nadużycia zyskuje większą wagę, jest jakoś społecznie zaakceptowany. Skoro ludzie na to patrzą i nie reagują, to znaczy, że tak ma być, że świat taki jest.
Michał: Ciekawe jest to, dlaczego świadkowie nie reagują. Bo nie zawsze po prostu się boją wkroczyć w tę sytuację. To jest większy problem. Ten brak reakcji jest jakąś reakcją...
Bogna: Tyle że nie wprost; udajemy, że nas to nie dotyczy.
Michał: Nie ma wyraźnego przyzwolenia: „To jest w porządku, niech pan dalej bije tę panią”, ale też nie ma stwierdzenia: „Niech pan jej nie bije”. Reakcja społeczna jest jakoś wpisana w nadużycia, i to, że jej nie ma, czyni coś złego...
Bogna: ...źle świadczy o wspólnocie.
Michał: Co więcej, szersza reakcja na nadużycia niesie przekaz, że ten, kogo nadużycie spotkało, jest beznadziejny, słaby, gorszy od innych, jakby fakt doznania nadużycia powodował jakąś chorobę. Poprzez nadużycie stajesz się kimś innym – spadasz do niższej kategorii.
Bogna: Zgwałcona kobieta jest okryta hańbą....
Michał: No właśnie. To jakby odwrotność inicjacji, przejście w dół.
Bogna: A warto też zauważyć, że wspólnota nie bierze za to odpowiedzialności, co wyraża się postawą typu „nas to nie dotyczy”. Brak reakcji na dziejące się nadużycia jest symptomem tego, że brak jest więzi w ramach społeczności, nie ma „wspólnoty”. Brak reakcji wzmaga też poczucie braku wspólnoty.
Michał: Pokazuje także, że w naszych społecznościach nie ma miejsca na ból, nie rozumie się znaczenia bólu, nie widzi się w bólu niczego ważnego. To jest taki świat, w którym ból jest nieobecny.
Bogna: Podobnie jak śmierć.
Michał: Śmierć należy do tej samej kategorii. A w związku z tym, że się odwraca wzrok od bólu, robi się wszystko, żeby go nie dostrzegać, to także nie reaguje się na sytuacje, w których należałoby coś zrobić. A osoby, które były nadużyte, traktuje się jak trędowate. To jest taka dżuma, do której lepiej jest się nie zbliżać.
Ci, którzy popełniają nadużycia, też są często izolowani, co racjonalnie służy ochronie przed nimi, ale z drugiej strony jest odcinaniem się od jakiegoś potencjału, który jest w nich zawarty.
Bogna: Praca terapeutyczna ze sprawcami nadużyć jest jeszcze w powijakach.
Michał: Zepchnięcie osób, które przeszły nadużycia, na margines życia, utrzymuje je w roli ofiary. Nie mogą się z tego miejsca wydostać. Dopiero kontakt z tymi, którzy byli obecni w tej sytuacji, kontakt ze sprawcą i ze świadkami pozwala im odzyskać... życie. Życie – w sensie wymiany, bycia w relacji, należenia do większej całości. To nie tylko oni się zamykają, to również ich się zamyka. Dlatego jest potrzebne, aby ze strony całego otoczenia zaistniał jakiś gest w stosunku do tych, którzy byli ofiarami nadużycia, i przestrzeń na to, żeby z kolei oni mogli wykonać swój gest.
Inną formą kontaktu, poszukiwania kontaktu, jest zemsta. To jest w jakimś sensie wychodzenie w kierunku relacji, wychodzenie z tego zamknięcia, odzyskanie siebie w świecie, ale w taki sposób, że „teraz to ja będę rządzić światem”...
Bogna: To jest próba, ale skazana na niepowodzenie, bo relacja znów nie jest możliwa.
Michał: Nie ma kontaktu. Ale jest jakaś próba.
Bogna: Opisujemy to teraz na poziomie ogólnym. Natomiast kiedy pracujemy z nadużyciami, to nasz praca dotyczy konkretnych osób, które były jakoś obecne w tej sytuacji, ale tak, jakby ich nie było. W sytuacjach rodzinnych zdarza się na przykład często, że nadużywającym jest jeden z rodziców, a drugi we wspomnieniu jest w ogóle nieobecny. Nie wiadomo, gdzie się podziewał, chociaż przecież powinien tam być. Czasem pamięć go po prostu pomija, w pewien sposób chroni przed uczestnictwem czy współodpowiedzialnością za to, co się działo.„Nie wiem, gdzie wtedy była mama...” „Nie pamiętam, jak się zachował mój dziadek...” . „Kiedy mama mnie biła, ojciec był zwykle w drugim pokoju i nie wiem, co robił...” Są też takie sytuacje, w których świadkowie w jakiś sposób wspierali to co się działo. Na przykład – to ojciec bił, ale matka cały czas chodziła za tobą i mówiła „tylko pamiętaj, żeby go nie denerwować”. Albo matka - nie pozwalała ci dorosnąć i ciągle kazała chodzić w krótkich spodenkach....
Michał: ...a kiedy próbowałeś się zbuntować, ojciec mówił „Jak ty się do niej odzywasz, przecież to jest twoja matka!”-
Bogna: Jeżeli tych spraw się nie uwzględni, to nie bierze się pod uwagę faktu, że nadużycie było częścią systemu. I próbuje się coś naprawić, nie naruszając tegoż systemu, co jest oczywiście niemożliwe – nawet jeśli chodzi o system, który funkcjonuje już tylko w czyjejś głowie. Często rzeczywistym autorem nadużycia jest właśnie system. Sprawca ponosi osobistą odpowiedzialność za to co zrobił, ale często nie jest jedynym odpowiedzialnym,. I właśnie to trzeba zobaczyć w swoim wewnętrznym świecie, żeby się coś mogło przemienić.
Michał: Sprawca może być rolą, jest oddelegowany przez system do wykonania brudnej roboty.
Bogna: A cały system się na to godzi i wspiera to, co się zdarzyło.
Michał: Pojawia się pytanie, jak z tym pracować. Świadkowie mogą się w którymś momencie opowieści pojawić, ale mogą się też nie pojawić. Myślę, że w którymś momencie obowiązkiem terapeuty jest zapytać o świadków.
Bogna: W tym miejscu dzieje się coś z uwagą i pamięcią. Wokół wspomnień tego rodzaju powstaje mur, izolujący całą sprawę z sytemu czy społeczności. Sytuacja jest oświetlona punktowym reflektorem, nie widać tego, co się dzieje na obrzeżach, i zdecydowanie zadaniem terapeuty jest to, żeby rozszerzyć krąg światła i przyjrzeć się temu, co się tam wokół dzieje, lub nie dzieje właśnie. Wtedy też osoba, która nad swoim przeżyciem pracuje, może zobaczyć inne pole. I oczywiście pojawia się tu natychmiast pytanie, po czyjej stronie jest ta osoba: czy jest po stronie świadków, czy też potrafi być przy swoich przeżyciach, zachować własny punkt widzenia.
Michał: Często potrzebne jest ponowne poszukiwanie reakcji, tym razem nie wobec samych sprawców, ale właśnie wobec świadków. Jeśli byli jacyś świadkowie i nic nie zrobili, by cię obronić, albo powinni być, ale jakoś „zniknęli” z tego miejsca, to zaufanie do świata dramatycznie spada. I czasami ma to bardziej dewastujące konsekwencje niż samo zdarzenie.
Bogna: Kiedyś pracowałam z sytuacją, w której dziewczyna została napadnięta na ulicy – młody człowiek wyrywał jej torebkę, ale udało jej się obronić, i właściwie całe zdarzenie nie byłoby sytuacją „nadużycia”, gdyby nie zachowanie przechodniów. Rzecz się działa na pełnej ludzi ulicy, i nikt w najmniejszym stopniu nie kiwnął palcem, żeby pomóc napadniętej. I cała nasza praca dotyczyła tego, żeby wydobyć jej reakcję wobec świadków tego zdarzenia.

Nadużycia, psychoterapia i zewnętrzny świat

Bogna: Istotne jest to, że nadużycia zdarzyły się naprawdę i dalej się dzieją, że tworzą tkankę wzajemnych relacji między ludźmi. I praca nad nimi w zaciszu gabinetów terapeutycznych nie wystarcza. Czasami istotne jest wyjście poza sytuację terapeutyczną i zareagowanie w realnym świecie. Czasami ważne jest to, by – nawet jeśli nie zrobimy żadnego konkretnego kroku – zrozumieć, jaki jest układ sił w świecie, w którym żyjemy, jakie zachowania są wspierane przez kulturę, w jaki sposób nadużycie jest usankcjonowane społecznie.
Michał: Uwzględnienie społecznego aspektu w pracy z nadużyciami staje się w pewnym momencie konieczne. Konieczne jest wyjście poza relację sprawca-ofiara i dostrzeżenie, że to się dzieje w realnym świecie. Że świat nie może zostać poza tym problemem. Z pewnością to, żeby zmuszać świat do zmiany, nie powinno być wyłącznie problemem ofiary nadużycia.
Bogna: Podstawową sprawą jest to, kto o tym decyduje. Myślę, że nikt z zewnątrz nie ma prawa oczekiwać ani wymagać od ofiary nadużycia, by walczyła o lepszy świat, oddawała sprawę do sądu, organizowała akcje protestacyjne itp. Ale jeśli jest to jej wybór, to może być ważne. O ile nie ma w tym spełniania cudzych oczekiwań.
Michał: Myślę, że pociągnięcie sprawcy do odpowiedzialności (także przed sądem), otwarta rozmowa z rodziną itp.– to może być z wielu powodów bardzo trudny i bolesny, ale czasem naprawdę potrzebny moment. Kiedyś na przykład pracowałem z dziewczyną nad nadużyciem, które zdarzyło się w szkole. I jej pomogło napisanie listu: „Do dyrekcji szkoły... Czternaście lat temu, na lekcji X, pani taka a taka zrobiła to i to...”, i drugiego -do nauczycielki. Rzeczywiste działanie wobec konkretnych osób najczęściej coś zmienia. Co nie znaczy, że to zawsze musi mieć miejsce.
Ważna jest praca z cały systemem. Nie chodzi o zemstę, ale o odzyskanie kontaktu, który przynosi prawdziwe wzajemne głębokie zrozumienie. Takie zrozumienie często prowadzi do szczerego żalu i potrzeby zadośćuczynienia lub odkupienia.
Bogna: Ważne jest przy tym, w jakich relacjach ze „światem” jest sam terapeuta. Czy dobrze sobie w nim radzi, czy też raczej poszukuje sojuszników, z którymi będzie mógł wzdychać, że świat jest zły, a my jesteśmy wrażliwi.
Michał: Ważna jest też praca nad własnymi nadużyciami z przeszłości – jeżeli te nie są przerobione, terapeuta może wykorzystywać klienta do załatwiania spraw w świecie za siebie, albo zatrzymywać, żeby klient nie poszedł się dalej niż poszedł on sam.
Bogna: Pracując z nadużyciami, chcąc nie chcąc pracujemy ze światem. Ważne jest więc, abyśmy – jako terapeuci – nie byli poza nim: obrażeni, zranieni, odsunięci. Nie chodzi o przystosowanie w sensie godzenia się na to, co jest, ale o świadomą i w jakimś stopniu satysfakcjonującą relację z tym, co nas otacza.


Bibliografia

1. Mindell, A. (1995). Sitting in the Fire. Large Group Transformation Using Conflict and Diversity. Portland, OR: Lao Tse Press. Wydanie polskie: (1999) Siedząc w ogniu. Warszawa: Nuit Magique.
2. Rosenham, D. L., Seligman, E. P. (1994). Psychopatologia. Warszawa: Polskie Towarzystwo Psychologiczne.

Michał Duda
Bogna Szymkiewicz-Kowalska
O PRACY TERAPEUTYCZNEJ Z PRZESZŁYMI NADUŻYCIAMI
www.bogna.info


  PRZEJDŹ NA FORUM