Co dręczy psychologa Co mnie dręczy?
Co powinienem robić? Dlaczego nie potrafię wybaczyć? Wielu z nas wciąż szuka odpowiedzi na te pytania. Dręczą one także wybitnych psychologów, którzy od lat zgłębiają naturę człowieka. Refleksje czołowych psychologów na świecie ukazały się w listopadowym numerze miesięcznika "The Psychologist", który w Polsce współpracuje wyłącznie z "Charakterami".

Samokontrola

Niektórzy teoretycy są przekonani, że samokontrola jest cechą ogólną, dotyczącą w takim samym stopniu wszelkich dziedzin życia. Moje doświadczenie z odchudzaniem i ćwiczeniami przeczy temu i wskazuje, że nie w każdej dziedzinie życia możliwe jest kontrolowanie siebie. Przez ostatnie dwadzieścia lat ważyłem 95 kg i wielokrotnie byłem na diecie tylko po to, żeby za każdym razem powrócić do tej samej wagi, zazwyczaj zrzucając około 5 kg. Brak samokontroli? Właściwie tak. Osiemnaście miesięcy temu zacząłem spacerować, wiedząc, że 10 tys. kroków dziennie zmniejsza o połowę ryzyko choroby serca u osoby w moim wieku i z mojej grupy ryzyka. Od tamtej pory robię dziennie średnio 14 tys. kroków, a moim noworocznym postanowieniem było zrobić 5 milionów kroków w 2009 roku. Jestem na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu. Tak więc samokontrola według mnie zależy od dziedziny życia. A według ciebie?
Martin Seligman, profesor psychologii na University of Pennsylvania

Stracone szanse

Dlaczego nie spytałam moich dziadków, zanim umarli, o ich dzieciństwo? „Dziadku R., masz teraz 100 lat, ale jak to było urodzić się w 1900 roku, gdy nie było samolotów, a liczydło było najbliższą komputerowi rzeczą?”. „Dziadku E., czy bolało cię, kiedy babcia odrywała pijawki z twoich pleców po powrocie z wojennych okopów, kiedy siedziałeś w kąpieli przed kominkiem?”. „Babciu R., czy cieszyłaś się, że należałaś do jednej z pierwszych rodzin, które w Sunderland miały «automobil», a musiałaś jeść «pod schodami», razem z innymi kucharzami i pomywaczami?”. „Babciu E., jak poradziłaś sobie z tym, że jako najmłodsza z dwanaściorga rodzeństwa w biednym hrabstwie Derbyshire zdobyłaś stypendium do szkoły podstawowej, ale w wieku 13 lat zostałaś zmuszona do pójścia na służbę i zostałaś pomywaczką?”.
Marilyn Davidson, profesor psychologii pracy w Manchester Business School

Kim jestem?

Kim jestem? Jestem Żydem, ale nie jestem wierzący i nie wierzę, że Izrael mówi w moim imieniu. Nie mogę być pewny, co to znaczy być Żydem. A jednak jestem pewny, że inni są tego pewni. I wiem, że żydowskość ma znaczenie. Wiem, że miliony ludzi wymordowano za to, że byli Żydami. Wiem też, że miliony zostały wysiedlone przez Żydów za to, że nie byli Żydami. Co to znaczy być Żydem dla mojego świata i dla mnie? Kim jesteśmy? Kim jestem? Urodziłem się w Anglii, w rodzinie, która uciekła z Niemiec i Polski. Zostałem wychowany w Anglii przez rodziców, którzy przenieśli się tu za pracą. Mieszkam w Szkocji z żoną urodzoną w Yorkshire, której ojciec urodził się w Pakistanie, i z synem, który urodził się w Szkocji. Nasza historia to pandemonium, naszym przeznaczeniem (mam nadzieję) jest Kaledonia. Kim chcemy być? Kim inni pozwolą nam być? I czy to w ogóle obchodzi kogoś oprócz mnie? Nic dziwnego, że badam tożsamość.
Steve Reicher, profesor psychologii na University of St Andrews

Wciąż głupi

Nie rozumiem, dlaczego stale jestem wprowadzany w błąd przez przypadkowe emocje i to mnie dręczy. Jakieś 25 lat temu z Jerrym Clorem badaliśmy, w jaki sposób ponura pogoda sprawia, że życie wydaje się komuś złe – o ile ktoś nie uświadomi sobie związku ponurego nastroju z ponurym niebem, co eliminuje ten wpływ. Możecie pomyśleć, że zdobyłem wiedzę i teraz wiem, jak radzić sobie z ponurym niebem. Ale tak nie jest. Tak samo jest w przypadku innych subiektywnych doświadczeń, sam wciąż padam ofiarą ich wpływu. Dlaczego zrozumienie, jak te wpływy się dokonują, nie pomaga nam ich dostrzec? Co sprawia, że bezpośrednie doświadczenie jest tak silne, że nie jestem w stanie zastosować mojej wiedzy teoretycznej, dopóki jakiś bloger nie zada pytania, które mi to uzmysłowi?
Norbert Schwarz, profesor psychologii na University of Michigan

Optymizm

Kiedy żył mój drogi przyjaciel i współpracownik Roger Brown, zwykł mawiać, że jestem chodzącą definicją optymizmu. Myślę, że moje poglądy wyjaśniają wybór tematów moich badań. Celem większości moich prac jest badanie tego, co może być, a nie tego, co jest. W mojej ostatniej książce szeroko omawiam to, co uznajemy za ograniczenia naszego zdrowia fizycznego i dobrostanu. Nie rozumiem, skąd we mnie ta pewność, że jedynie dotykamy powierzchni tego, do czego zdolna jest nasza świadomość, ale każdego roku, z każdym eksperymentem, który robię, upewniam się, że przyszłość będzie tylko nieznacznie przypominać przeszłość w tym względzie. Wiem na pewno jedno: osoby takie jak ja – które dopuszczają wszelkie możliwości tego, co im się może przytrafić – lepiej radzą sobie z tym, co rzeczywiście przyniesie im przeszłość. Tak więc pozostaję optymistką co do bycia optymistką.
Ellen Langer, profesor psychologii na Harvard University

Śmierć i przebaczenie

W mojej ostatniej rozmowie z Dalajlamą nie zgodziliśmy się co do dwóch kwestii. Jedną z nich był lęk przed śmiercią. Ja twierdzę, że go nie odczuwam, a on twierdzi, że odczuwa go każdy. Dowody przemawiają na korzyść jego opinii, ponieważ wszystkie religie obiecują jakieś życie po śmierci, czego nie robiłyby, gdyby ludzie nie mieli takiej potrzeby. Boję się umrzeć w bólu, ale nie boję się śmierci samej w sobie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego inni się jej boją, co wcale nie oznacza, że nie chcę już dłużej żyć. Jednak ponieważ wraz z upływem czasu ciało i umysł zużywają się, przypuszczam, że śmierć będzie mile widziana. Drugą kwestią, co do której nie zgodziliśmy się, jest przebaczenie. Jestem przekonany, że są czyny nie do wybaczenia – na przykład wykorzystywanie seksualne dzieci, gwałt, Holokaust, tortury. Dalajlama mówi, że wybacza, ale nie zapomina. Moim zdaniem nie musi wybaczać, skoro wierzy, że ludzie dopuszczający się takich czynów odpokutują to w innym, niechcianym wcieleniu.
Paul Ekman, psycholog, menedżer Paul Ekman Group, LLC (PEG)

Zaspokojeni i uzależnieni

Mówi się, że istnieją dwa rodzaje ludzi na świecie: zaspokojeni i uzależnieni. Zaspokojeni nacieszą się czymś i to im wystarcza na całe życie. Na przykład, jestem zaspokojony w kwestii plaż: dorastałem w miejscu oddalonym 10 minut spacerem od Pacyfiku i chodziłem wówczas na plażę prawie codziennie. Ale co za dużo, to niezdrowo. Teraz jest mi obojętne, czy kiedykolwiek zobaczę jeszcze plażę. Przeciwnie dzieje się w przypadku uzależnionych: przywiązują się do czegoś i nigdy nie mają tego dość. Od ponad 35 lat mam obsesję na punkcie tego wąskiego tematu badań, których końca nie widać. Dlaczego w niektórych przypadkach jestem zaspokojony, a w innych uzależniony?
Stephen Kosslyn, profesor psychologii, dziekan Wydziału Nauk Społecznych na Harvard University

Co powinienem zrobić?

Jest wiele rzeczy, których nie rozumiem na swój temat, ale żadna z nich nie jest dręcząca. Paradoksalnie, im głębiej zanurzam się w neuropsychologię, tym mniej jestem zainteresowany szczegółami mojego wewnętrznego działania. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Z pewnością nie dlatego, że osiągnąłem jakiś wielki wgląd czy zrozumienie. Wciąż doświadczam, wręcz fizycznie, poczucia zadziwienia sprawami mózgu, umysłu i indywidualności, które na początku przyciągnęły mnie do tej dziedziny. Ale, być może wskutek zadziałania neuronalnego „przełącznika” gdzieś w sieci połączeń czołowo-limbicznych, nastąpiła zamiana nurtującego mnie pytania z „kim jestem?” na „czym mam się zajmować?”. To sprawiło, że jestem mniej skłonny przejmować się rozumieniem siebie niż zastanawiać się nad wartością rzeczy, moralnością czy estetyką, dociekaniem jak żyć najlepiej. Lecz nadal dręczy mnie myśl: czy te dwa niedające spokoju pytania nie okażą się być jednym i tym samym pytaniem, podobnie jak Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna?
Paul Broks, neuropsycholog kliniczny na University of Plymouth

Koszmary senne

Nie rozumiem, dlaczego prawie każdej nocy śnią mi się koszmary. Frustrujące koszmary. Pułapki na mojej drodze, które nie pozwalają mi zdążyć na samolot. Przeszkody, które powstrzymują mnie przed dotarciem do celu. Prawie codziennie budzę się z uczuciem ulgi – „dzięki Bogu, to był tylko sen”. Nikt z moich znajomych nie spędza nocy w ten sposób. Jaka jest przyczyna tych conocnych koszmarów, które powodują tak ogromny dyskomfort? Jedna z moich koleżanek, psycholog rozwojowy, powiedziała: „to o tę ulgę chodzi, którą czujesz na końcu. To jest twoje wzmocnienie”. W ten sposób, tłumacząc mi problem, odsunęła go ode mnie. Teraz częściowo rozumiem to dręczące zagadnienie. Ale czy rozumiem?
Elizabeth Loftus, profesor psychologii na University of California

Pokonując irracjonalność

Jedna dręcząca mnie rzecz, której wciąż nie rozumiem na swój temat, to: dlaczego często ulegam świetnie udokumentowanym tendencyjnościom psychologicznym, nawet gdy jestem ich w pełni świadomy. Jednym z przykładów jest moje niepowodzenie w przewidywaniu przyszłych emocji – jak wtedy, gdy wierzę, że po jakimś osiągnięciu (np. opublikowaniu nowej książki) będę długo szczęśliwy, podczas gdy w rzeczywistości szczęście znika szybciej niż się tego spodziewam. Inny przykład to uleganie wynikającej z męskiej seksualności tendencyjności w percepcji i błędne spostrzeganie kobiecej przyjaźni jako wyrazu zainteresowania seksualnego. Trzeci przykład to nadmierny optymizm odnośnie tego, jak szybko mogę zakończyć pracę nad jakimś projektem, pomimo wieloletniego doświadczenia w niedoszacowywaniu rzeczywiście potrzebnego czasu. Można by pomyśleć, że bezpośrednia wiedza o tych dobrze udokumentowanych tendencyjnościach psychologicznych i lata ich doświadczania powinny pozwolić je poznawczo pokonać. Ale tak nie jest.
David Buss, profesor psychologii na University of Texas

Piękno

Czym jest piękno? Ani sztuką jako zjawiskiem społecznym opartym na prestiżu czy ekspozycji, ani pięknymi twarzami widzianymi jedynie jako biologiczne wskaźniki sprawności fizycznej. Jest raczej czystą, zapierającą swym pięknem dech w piersiach arią Haendla, malarstwem Rothko, wierszami T.S. Eliota czy codziennymi momentami, w których słońce świeci przez wilgotne, jesienne liście. Zawartość sama w sobie nie ma znaczenia – obrazy Cezanne’a przedstawiające jabłka nie są piękne dlatego, że komuś podobają się jabłka; są też piękne fotografie okropnych rzeczy. Gdzieś musi być coś formalnego, strukturalnego, kompozycyjnego, zawierającego kompozycję światła i cienia, dźwięków, słów najlepiej ułożonych, żeby wypowiedzieć stare idee w nowy sposób. Kiedy widzę piękno, wiem to i inni także muszą to widzieć, inaczej nie malowaliby obrazów, które mnie się podobają i nie wieszaliby ich w galeriach. Ale dlaczego w takim razie nie wszyscy widzą to w ten sam sposób?
Chris McManus, profesor psychologii na University College London?

Tłum. Aleksander Król
Żródło: Charaktery.eu


  PRZEJDŹ NA FORUM