Ukryć się w tłumie na scenie
Philip G. Zimbardo
Bywa, że znany aktor czy muzyk twierdzi, że jest osobą skrytą i nieśmiałą. Chciałby pozostać anonimowy i rozpaczliwie pragnie grać główną rolę. Jak pogodzić te sprzeczne tendencje?

Wiele jest powodów, dla których ludzie stają się nieśmiali i pozostają tacy przez całe życie. Wśród fascynujących aspektów nieśmiałości są takie, które mają związek z publicznym i prywatnym wizerunkiem siebie. Większość osób nieśmiałych to introwertycy, którzy wolą pozostać sami niż udzielać się towarzysko. Ale nasze badania ujawniły też, wcześniej nierozpoznany, typ „nieśmiałego ekstrawertyka”. Takie osoby prywatnie są nieśmiałe, natomiast w sytuacji publicznej stają się otwarte, towarzyskie, nie ma w nich śladu nieśmiałości. Zdobyły bowiem podstawowe umiejętności potrzebne w interakcjach społecznych, nauczyły się rozmawiać i prezentować swoje poglądy. Opanowały te umiejętności w wysokim stopniu, by ukryć w ten sposób niepokój i stres, który odczuwają podczas publicznych wystąpień.
W efekcie niektórzy z nich zyskują sławę, stają się znanymi postaciami świata rozrywki, satyrykami, gwiazdami filmu i telewizji. Błyszczą, kiedy działają w znanym sobie obszarze i robią to, w czym są dobrzy. Świetnie sobie radzą w sytuacjach o jasnej, czytelnej strukturze, gdzie każdy uczestnik ma przypisaną określoną rolę. Czują się pewnie zwłaszcza kiedy dominują, np. są dziennikarzami lub gospodarzami talk-show. To oni zadają pytania, nadają ton rozmowie i decydują o jej przebiegu. A wszystko po to,
by ograniczyć spontaniczność kontaktu z innymi ludźmi. Ale kiedy program się kończy, gdy schodzą ze sceny i opuszczają telewizyjne studio – milkną i gasną. Nie znoszą swobody, intymności, niezaplanowanych działań. Dlatego starają się unikać przyjęć czy prywatnych spotkań, a zmuszeni do udziału w nich, najprawdopodobniej będą się ratować alkoholem. A teraz wyobraźmy sobie, co się stanie, jeśli dwie takie sławy, nieśmiałe prywatnie, pobiorą się. Odtąd będą narażeni na ciągłą intymność, której tak się obawiali i próbowali dotąd uniknąć. Będą musieli radzić sobie z tym bolesnym dla nich doświadczeniem.
Czy coś łączy te dwa typy nieśmiałych ludzi – bardziej powszechny typ introwertyków i rzadko spotykany typ nieśmiałych ekstrawertyków? Jedni i drudzy nie chcą być oglądani przez innych, którzy mogą ich oceniać, albo, co gorsza, krytykować. A jednocześnie osoby nieśmiałe rozpaczliwie pragną, by inni dostrzegli i zauważyli w nich te nieliczne cechy i talenty, które oni sami w sobie akceptują i uznają za wyjątkowe. Na tym właśnie polega dylemat ludzi nieśmiałych: chcą pozostać anonimowi, a jednocześnie wyróżniać się; ukryć się w tłumie, a zarazem grać główną rolę na scenie życia.
Od wielu lat w naszej klinice na Uniwersytecie Stanfordzkim prowadzę grupową terapię osób nieśmiałych. Zauważyłem, że w grupie przeważają osoby względnie atrakcyjne, o ponadprzeciętnej urodzie, mimo to niemal wszyscy są przekonani o swojej nieatrakcyjności. Większość twierdzi, że rzadko przegląda się w lustrze, często zachowując w pamięci obraz siebie sprzed lat, kiedy byli nastolatkami. Carol Creighton Burnett, popularna aktorka i komik, gwiazda telewizyjnej rewii „The Carol Burnett Show”, nadawanej przez CBS przez ponad 10 lat, powiedziała mi kiedyś, że choć jest bardzo nieśmiała, to nie sprawiało jej trudności wygłupianie się na scenie. Problem pojawił się, gdy w swoim show musiała „zaśpiewać piękną piosenkę, w pięknej sukience, jako piękna kobieta”. Aby sobie z tym poradzić, Burnett wyobraziła sobie, że jest jedną ze swoich ulubionych, pięknych piosenkarek czy aktorek.
Zaskakujące, jak wiele nieśmiałych osób opisuje swój stan jako ciche, ciemne więzienie nieśmiałości. Nieświadomie przyjmują na siebie podwójną rolę: strażnika, który ogranicza im swobodę działań, wypowiedzi i myśli oraz więźnia, który trochę protestuje, ale ostatecznie poddaje się ograniczeniom. Moje badania przyczyn i konsekwencji nieśmiałości zostały zainspirowane przez standfordzki eksperyment więzienny, w którym młodzi ludzie, grający więźniów i strażników, szybko utożsamili się z tymi rolami. Więźniowie rezygnowali z wolności, a strażnicy ograniczali wolność innym. Co ciekawe, więźniowie byli przekonani, że do roli strażników zostali wybrani mężczyźni o większej posturze, podczas gdy tak naprawdę dobór był losowy i przeciętne gabaryty więźniów i strażników były podobne. Podrzędny status więźniów przełożył się więc na „pomniejszenie” ich obrazów siebie.
Siła czynników sytuacyjnych, wpływających na zmiany ludzkiego charakteru i wyobrażeń, jest tematem mojej nowej książki The Lucifer Effect: Understanding How Good People Turn Evil. Pokazuję w niej, jak mocno kontekst społeczny może oddziaływać na zwykłych ludzi, czynić z nich sprawców zła lub winnych zaniechania działań. Albo przeciwnie: sprawić, że heroicznie będą stawiać czoło niesprawiedliwości. To, w jaki sposób ludzie postrzegają siebie, często jest uwarunkowane okolicznościami, w jakich się znaleźli, z własnej woli lub pod przymusem. Sytuacje społeczne stają się lustrem, w którym przegląda się nasze człowieczeństwo.

Tekst (oryginalny tytuł „Not to Be Seen, But Need to Be Noticed”) jest komentarzem do eseju niemieckiego wydawcy Huberta Burdy o tym, jak ludzie widzą siebie. Esej jest dostępny na stronie
http://www.edge.org/3rd_culture/burda06/burda06_index.html

Autor: Philip G. Zimbardo
Tytuł: Ukryć się w tłumie na scenie
Źródło: Charaktery.eu


  PRZEJDŹ NA FORUM