Powstać z popiołów
Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała
Trauma po akcji
Katastrofy budowlane, pożary czy tragiczne wypadki komunikacyjne, uderzają równolegle w psychikę wielu osób. Druzgoczą ją bądź mocno nadwerężają, zarówno u bezpośrednich ofiar zdarzenia, ich bliskich, gapiów, jak i u ratowników uczestniczących w akcji ratowniczej. Siła tego uderzenia może być odczuwalna przez długi czas, nawet przez całe życie.
Ratownicy to zwykli ludzie, którzy – ze względu na charakter pracy – wpadają czasem w sam środek piekła. Takie sytuacje mogą prowadzić do rozwinięcia się tzw. zaburzenia po stresie traumatycznym. Przejawia się ono m.in. odtwarzaniem traumatycznego zdarzenia, np. pod postacią koszmarnych snów, czy nawracających obrazów bądź myśli z nim związanych. Może przejawiać się też unikaniem wszystkiego, co wiąże się z traumą (ludzi, miejsc, wspomnień, itd.) oraz oziębłością emocjonalną. Widoczne może też być nadmierne pobudzenie, objawiające się trudnościami w koncentracji uwagi, problemami ze snem, rozdrażnieniem, itd. Często pojawia się też brak zaufania do ludzi i otaczającego świata oraz poczucie winy, że np. „nie zrobiłem wszystkiego, co możliwe” lub „ja żyję, a tamci ludzie zginęli”.
Wraz z zaburzeniem po stresie traumatycznym mogą występować inne zaburzenia i dysfunkcje takie jak: depresja, nadużywanie substancji psychoaktywnych (głównie alkoholu), zachowania samobójcze, problemy rodzinne i małżeńskie, zakłócenia w jakości związku emocjonalnego z najbliższymi osobami, zaburzenia pożycia seksualnego, ograniczenie zdolności w radzeniu sobie ze stresem oraz dolegliwości fizyczne (np. problemy kardiologiczne).
Z czasem objawy stresu traumatycznego powinny ustępować. Niebezpieczne może być dopiero dłuższe, ponad trzymiesięczne, utrzymywanie się objawów, bez widocznych zmian w ich nasileniu. Stan ten może wskazywać na przechodzenie zaburzenia w formę chroniczną.
Ukrytymi ofiarami katastrof są rodziny ratowników. Mogą czuć się bezradne wobec dziwnego zachowania mężów, ojców, ale też zestresowane niebezpieczeństwami czyhającymi na służbie. Dlatego niezwykle ważne jest, aby zarówno strażacy, jak i ich bliscy mieli zapewniony dostęp do profesjonalnej pomocy psychologicznej.
Istotnym problemem w procesie pomocy psychologicznej strażakom jest pokutujący w tej służbie kult macho, czyli twardziela, którego stres się nie ima. Postawa taka niestety nie pozwala na ujawnianie innym, a nawet samemu sobie, uczuć („słabości”), mimo że one istnieją. Upośledza to możliwość uporania się z ekstremalnymi doświadczeniami poprzez niedopuszczanie do świadomości faktu, że coś ze mną może być nie tak. Fakty zaś bywają brutalne: unikanie konfrontacji z takimi doświadczeniami może potęgować ich konsekwencje.
Rafał Wochna


  PRZEJDŹ NA FORUM