Do czego ludzie potrzebują narkotyków?
Mieczysław Wojciechowski
Kłopoty z poczuciem wartości

Czy da się określić ryzyko wejścia na drogę brania narkotyków? Nie wydaje się, aby to można było zrobić z góry, ale na pewno trzeba uwzględnić tutaj nie tylko własną ciekawość, ale także skłonność do ulegania naciskowi ze strony innych ludzi, zwłaszcza rówieśników. Równie ciekawym pytaniem jest jednak to, czy jesteśmy skazani na taką podatność na naciski, jaką teraz mamy, czy też nie – i od czego to zależy. Od czego więc zależy to, czy jestem mniej czy bardziej zależny od otoczenia? Czy mniej lub bardziej zależy mi na jego opinii i jestem skłonny się jej podporządkować, nawet kosztem innych wartości, które mogę skądinąd także wysoko cenić? Ma to związek z poczuciem własnej wartości.

Osoby o stosunkowo wysokim poczuciu wartości mają większe oparcie w samych sobie, nie muszą mniemania o sobie opierać w tak wysokim stopniu na opiniach otoczenia. W gorszej sytuacji są osoby o niskim poczuciu własnej wartości. One z kolei jakby nie wiedzą, ile właściwie są warte, toteż ocenę samych siebie oddają w ręce innych: jeśli otoczenie je akceptuje, wtedy ich poczucie wartości rośnie, jeśli nie – rozpada się w gruzy. Dlatego tak trudno narazić się im na ryzyko nieakceptacji. Ale akceptacja ma swoją cenę – trzeba spełniać wymagania otoczenia. Nie można się wychylać.

Rozumienie tego mechanizmu podpowiada oczywisty sposób postępowania, służący jego eliminacji lub osłabieniu: praca nad poczuciem własnej wartości wpływa na zwiększenie niezależności od otoczenia. Gdy ma się nieco więcej owej wewnętrznej niezależności, gotowości do obrony własnego zdania – wtedy łatwiej podjąć decyzję na przykład o odmowie przyjęcia narkotyków, gdy się nie ma na to ochoty, alby przynajmniej ma się co do tego wątpliwości. Właśnie te wątpliwości bywają nierzadko tłumione pod wpływem nacisku z zewnątrz. Ktoś o większej pewności siebie może natomiast dać sobie do tych wątpliwości prawo, podobnie jak prawo do tego, aby nie podejmować decyzji natychmiast tylko dlatego, że nie potrafi (obawia się) odmówić. A skoro dotarliśmy do tego miejsca, to poświęćmy trochę uwagi odmawianiu. Czy się go nauczymy, czy nie, to i tak dokładniejsze przyjrzenie się sobie w sytuacji odmawiania rzuci trochę więcej światła na to, jak się ma sprawa z naszym poczuciem wartości. Potraktujmy więc poniższy rozdzialik albo jako instruktaż, albo przynajmniej jako mały test dla siebie.


  PRZEJDŹ NA FORUM