Do czego ludzie potrzebują narkotyków?
Mieczysław Wojciechowski
Emocje towarzyszą także sukcesom i porażkom

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w ich przypadku nie ma to związku z emocjami. Że chodzi tu o aktywność, efektywność, sprawność, sukces. No dobrze, ale co by się stało, gdyby nie osiągnęli sukcesu? Gdyby ponieśli porażkę? Wyobrażenie takiej sytuacji jest dla niektórych nie do zniesienia – lęk przed porażką bywa powodem użycia środka chemicznego. Aby nie ponieść porażki – albo odnieść sukces – co na jedno (niektórym) wychodzi. Dlaczego niektórym? Bo nie wszyscy utożsamiają sukces z brakiem porażki. Inaczej mówiąc – nie wszyscy odczuwają paniczny lęk przed porażką. Są tacy, którzy z porażką radzą sobie lepiej. Z porażką – to znaczy z czym? To znaczy ze swoimi... negatywnymi emocjami, pojawiającymi się w obliczu porażki!

I tym razem okazuje się więc, że to niemożność poradzenia sobie z własnymi negatywnymi emocjami (a raczej chęci ich uniknięcia) popycha ludzi do szukania ratunku w środkach pobudzających. Gdyby więc ktoś potrafił pogodzić z porażką (brakiem sukcesu), nie musiałby używać środków chemicznych, aby się z tym uporać. Ucieczka przed lękiem, obrona przed emocjami – to rzeczywisty powód ratowania się narkotykami! Narkotykami w każdej postaci.

Warto bowiem przypomnieć, że do narkotyków niektórzy zaliczają zarówno alkohol, jak i nikotynę. Obie te substancje – tak jak wiele innych narkotyków – pełnią podobną funkcję: uspokajają, rozluźniają, zmniejszają napięcie. Oczywiście, wchodzą tu w grę różnice ilościowe: nikotynę przyjmowaną w postaci dymu papierosowego nie tak łatwo przedawkować i jej działanie w tej postaci jest stosunkowo słabe. Inaczej z alkoholem i innymi, silniejszymi narkotykami. Ale istota i powód oddziaływań pozostaje ten sam: wpływ na własne emocje. Jak radzić sobie z negatywnymi emocjami w inny sposób niż poprzez używanie narkotyków?

To, że niektóre emocje nam odpowiadają, inne zaś nie – jest rzeczą zupełnie naturalną. Również to, że chcielibyśmy je zmieniać, czyli zmieniać własne samopoczucie. Bo przecież samo pojęcie „szczęścia” (albo „nieszczęścia”), „satysfakcji” (czy „niezadowolenia”) itp. – opisujące i określające naszą sytuację życiową, nasz stan – dotyczą właśnie emocjonalnych aspektów naszego odbioru świata i decydują o jakości i ocenie naszego życia. Nie ma nic dziwnego w tym, że emocje nie są nam wcale obojętne i wolimy mieć do czynienia z takimi, które odbieramy jako pozytywne. Cały problem polega nie na tym: zmieniać czy nie zmieniać nastroju, lecz raczej – w jaki sposób do upragnionych, pozytywnych emocji dochodzić.


  PRZEJDŹ NA FORUM