Narkotyk albo rozwój.
Dwie strategie działania w sytuacjach trudnych
Ucieczka zamiast umiejętności

Jednak niektórzy z nas, podlegając przeróżnym napięciom i stresom codziennego życia, dokonują w pewnym momencie spostrzeżenia, że na własne emocje można oddziaływać bezpośrednio za pomocą chemicznej substancji – narkotyku, alkoholu, papierosa czy tabletki uspokajającej – bez konieczności dokonywania skomplikowanych czasem zabiegów, zmierzających do realnej zmiany sytuacji niekorzystnej na lepszą.

Staje się to dla niektórych prawdziwym odkryciem: zamiast napięcia pojawia się odprężenie, zamiast niepokoju – ulga. Odkrycie to bywa czasem połączone z uczuciem zdziwienia: dlaczego inni jeszcze na to nie wpadli? Prawda jest bardziej skomplikowana: oprócz tych, którzy na to rzeczywiście jeszcze nie wpadli i, być może, wpadną na to już za chwilę, istnieje cała rzesza tych, którzy „odkrycia” te dawno mają już za sobą i dokonują kolejnych, już nie tak pozytywnych jak pierwsze.

Pierwszym z nich jest – na ogół – odkrycie fizycznej i psychicznej szkodliwości tych substancji, biologicznych kosztów, jakie pociąga wprowadzanie ich do organizmu. I nie jest to tylko straszenie, lecz istotna część realnych faktów. A oprócz tego wchodzą w grę także konsekwencje emocjonalne – zanim pojawią się jakiekolwiek wyraźne konsekwencje fizyczne. Najważniejszą jest psychiczne uzależnienie od zażywanej substancji.

Uzależnienie psychiczne polega na tym, iż użycie protezy, jaką jest działanie substancji chemicznej, staje się odtąd pewnego rodzaju koniecznością: bez protezy jesteśmy teraz jeszcze bardziej bezradni niż wtedy, gdyśmy jeszcze jej nie stosowali. Odtąd jakiekolwiek zagrożenie, że nie będziemy mogli jej użyć, napawa nas dodatkowym, panicznym lękiem. Ogromna część naszej umysłowej aktywności obraca się teraz wokół pytania: „czy będę mógł zapalić (napić się, wziąć), czy nie zabraknie mi papierosów (alkoholu, narkotyków), co będzie, kiedy mi jednak zabraknie (och, jakie to byłoby straszne!), jak się przed tym zabezpieczyć?” itd. Pojawia się poczucie, że bez protezy w ogóle nie będziemy w stanie funkcjonować.

To jeszcze nie wszystko. Bo chemiczna – sztuczna – regulacja nastroju przypomina wyłączenie alarmu sygnalizującego wybuch pożaru lub kradzież samochodu.

Wyłączywszy sygnał alarmowy, zyskujemy upragniony spokój, ale wypadki toczą się dalej, my zaś tracimy możliwość realnego wpływu na rzeczywistość.


  PRZEJDŹ NA FORUM