Narkotyk albo rozwój.
Dwie strategie działania w sytuacjach trudnych
Podobne cele – różne drogi i rzeczywiste efekty

Uzbrojeni w taką wiedzę będziemy mogli dokonywać bardziej świadomych wyborów między tym, co chcemy w danej sytuacji uzyskać, a tym, co decydujemy się stracić. Po jednej stronie: konfrontacja z wyzwaniami niesionymi przez życie (choćby były to czasem tylko mini-wyzwania), połączona z nabywaniem realnych, nowych – mimo że być może tylko niewielkich, cząstkowych – doświadczeń. Po drugiej: doraźne, chwilowe polepszenie komfortu emocjonalnego – kosztem tego wszystkiego.

Ktoś mógłby jednak postawić zarzut, często zresztą podnoszony: czyż wcześniej sami nie dowodziliśmy istotnej roli emocji i czy do nich w końcu nie sprowadziliśmy ostatecznej odpowiedzi na pytanie o jakość życia? Ktoś może powiedzieć: nie interesują mnie te ambitne plany, te szumne hasła rozwoju, uczenia się i czegoś tam jeszcze, skoro mają być one nieustannym pokonywaniem jakichś przeszkód, mierzeniem się z jakimiś wyzwaniami i na dodatek mają mnie pozbawić natychmiastowej przyjemności.

W takie rozumowanie wkradło się jednak pewne nieporozumienie, które warto wyjaśnić. Otóż w strategii, która nazwaliśmy „naturalną”, w gruncie rzeczy chodzi o to samo: o rzeczywiste odczuwanie spokoju, ulgi i satysfakcji. Tyle tylko, że ma się je osiągać jako naturalną konsekwencję podejmowania odpowiednich działań. Uzyskany w ten sposób pozytywny stan emocjonalny jest więc niejako nagrodą za te starania. Mogą wynikać z tej strategii co najmniej trzy korzyści: realna zmiana sytuacji, realne nabywanie umiejętności i realna zmiana emocji. Można też dodać, że zmiana emocji jest wówczas względnie stabilna, bo oparta na względnie trwałych, realnych podstawach: coś naprawdę osiągnąłem, czegoś naprawdę się nauczyłem, naprawdę przeżyłem jakieś doświadczenie.


  PRZEJDŹ NA FORUM