W niewoli własnej roli
autor: Katarzyna Kosior, studentka V roku psycholo
Bo nie należy mieszać miłości z niewolnictwem serca. Miłość, która prosi jest piękna, ale ta, która błaga jest uczuciem lokajskim.
Antoine de Saint-Exupéry


Rodzice i najbliższa rodzina stanowią dla dziecka filtr, przez który patrzy ono
na świat. Jeśli młody człowiek odnajduje w rodzicach wsparcie, a rodzina
zaspokaja większość jego potrzeb, wykształci on w sobie zdrowe i pozbawione
lęku spojrzenie na rzeczywistość. Jeżeli jednak ze względu na jakiś problem
występujący w rodzinie dziecko jest zaniedbane, zwłaszcza pod względem
emocjonalnym, istnieje prawdopodobieństwo, że swoje otoczenie, tak teraz
jak i w przyszłości, będzie postrzegało jako zagrażające. Niezaspokojona potrzeba
bezpieczeństwa stanie się dla niego źródłem lęku, zaś brak wsparcia i ciągłe
niedocenienie zrodzą frustrację oraz niezrozumienie w relacjach z innymi ludźmi.
Jak zatem dysfunkcjonalna rodzina pochodzenia wpływa na nasze związki z innymi
ludźmi, a zwłaszcza z osobami płci przeciwnej?

Domowa szkoła przetrwania
Rodzina dysfunkcyjna to taka, w której rodzice nie wywiązują się ze swoich zadań względem dzieci, czego naturalnym następstwem są częste deficyty emocjonalne czy społeczne u tych drugich. W rodzinach dysfunkcjonalnych nierzadko występuje problem alkoholowy, molestowanie seksualne dzieci, przemoc fizyczna lub/i psychiczna, a niekiedy brak któregoś z rodziców. Rodzice z różnych powodów mogą przejawiać
nieprawidłowe postawy, często też sami wynoszą je ze swojego domu, dlatego nie
potrafią postępować inaczej, żyją według dawno ustalonego wzorca powielając i utrwalając błędy swoich matek i ojców. Są rodzice obojętni wobec swoich dzieci – nie umieją przebywać z nimi i cieszyć się z tego, nierzadko dają dzieciom dużą swobodę, którą próbują zamaskować obojętność i brak zainteresowania. W wielu rodzinach dziecko traktowane jest jak ciężar, który ogranicza rodziców, dlatego często je krytykują, traktują jak swojego przeciwnika i karcą zbyt surowo. Takie dziecko nie czuje się kochane, wciąż piętnowane niezależnie od starań jakie podejmuje, by zadowolić mamę i tatę.

Są też rodzice przelewający swe często niezrealizowane ambicje na dziecko, od którego wymaga się perfekcyjności i geniuszu bez uwzględnienia jego możliwości i ograniczeń.
W ten sposób wychowują dziecko-robota, uwikłanego w sieć bez końca rosnących wymagań, gdzie nie liczą się zainteresowania tej młodej osoby. Jest ona środkiem do celu,
którego finałem ma być realizacja rodzinnych ambicji, a także maskotką, którą
można pochwalić się przed innymi ludźmi po to, by dowartościować
nieusatysfakcjonowanych swoim życiem rodziców. Istnieją też zaborczy
opiekunowie, którzy chcąc ochronić dziecko przed złem otaczającego świata nie
pozwalają mu na żadną swobodę, przewrażliwieni uniemożliwiają młodemu
człowiekowi rozwinięcie skrzydeł, a przy tym zaszczepiają w nim lęk i obawy,
a także brak wiary we własne możliwości, co w dorosłym życiu ich dziecka nierzadko
staje się przyczyną porażek i przeszkadza mu w osiągnięciu sukcesu oraz
spełnienia.

Te specyficzne zachowania matek i ojców muszą powodować w dzieciach pewnego rodzaju reakcję obronną, a w jej rezultacie wykształcenie takich mechanizmów adaptacyjnych, by dziecko miało poczucie choć minimalnej kontroli sytuacji, w którą wtłaczają go rodzice. Ujmując to prostymi słowami można powiedzieć, że dziecko samo uczy się jak przetrwać
i co zrobić, by zyskać akceptację rodziców. Ono nie wie, bo wiedzy tej nie
przekazała mu ani mama, ani tata, ono raczej zgaduje jak żyć. Tworzy sobie
rolę, którą odgrywa przed światem, by ukryć swój ból, brak zrozumienia
i miłości. Biorąc pod uwagę fakt, że miłość rodzicielska z natury jest
bezwarunkowa starania dziecka wydają się być niepotrzebne. W rodzinach
dysfunkcjonalnych, gdzie brak ciepła i miłości, dziecko wychowywane jest
w przekonaniu, że dostanie je, gdy będzie dostatecznie dobre i będzie odpowiednio
o nie zabiegało. Nie trudno domyśleć się, że w przyszłości wytworzy się w tym
młodym człowieku przekonanie, iż na miłość drugiego człowieka należy sobie
zasłużyć. Taka postawa nierzadko staje się fundamentem do rozwoju toksycznej
miłości i uzależnieniowych relacji z innymi ludźmi.

Pomóż mi!
W rolę „bohatera rodzinnego” najczęściej wchodzi najstarsze dziecko, które czuje się odpowiedzialne zarówno za swoich rodziców jak i rodzeństwo. Takie dziecko bierze na siebie cały problem, zwalniając z niego rodziców, a samo zachowuje się jak dorosłe i stara,
by sytuacja w domu nie wymykała się spod kontroli. Często jest perfekcjonistą,
trzyma się zasad i ciągle naprawia to, co zepsuli mama i tata. To dziecko,
które nie ma dzieciństwa, nie potrafi się bawić, poważne i powściągliwe, zawsze
oceniane jako starsze niż w rzeczywistości jest. Za nadodpowiedzialność płaci
słoną cenę w dorosłym życiu. Często nie potrafi wyzbyć się swojego
perfekcjonizmu, napięcia i gotowości do przychodzenia z pomocą wszystkim,
którzy tego potrzebują. Nierzadko wykorzystywane przez ludzi myśli o sobie jako
o kimś, kto powinien udźwignąć problemy całego świata. Nie potrafi odmawiać,
a na partnerów często wybiera osoby z problemem: alkoholików, narkomanów czy
ludzi niezdolnych do miłości. „Bohaterowi” często wydaje się, że ma być
wybawcą, a jego obowiązkiem jest opiekowanie się słabszym człowiekiem.
Konsekwencją takiego myślenia i postępowania jest związek bez wzajemności,
w którym nasz „bohater” zdaje się „kochać za dwoje’’ żyjąc w przekonaniu, że
prawdziwe uczucie wymaga niekończących się poświęceń i rezygnacji z siebie.

Zauważ mnie!
„Kozioł ofiarny” to dziecko-buntownik. Wdaje się w bójki, wchodzi w konflikt z prawem, ucieka z domu, zażywa narkotyki. Poprzez te zachowania dziecko chce odwrócić uwagę od
zasadniczego problemu, jaki istnieje w jego domu, znęcania psychicznego czy
alkoholizmu rodzica. To forma mechanizmu obronnego, byle nie myśleć o tym,
z czym kojarzy mu się dom. „Kozłowi” trudno jest funkcjonować w społeczności,
zawsze najbardziej przeszkadza i postrzegany jest jako niegrzeczny i kłopotliwy,
dlatego co i rusz spotyka się z dezaprobatą innych. W dorosłym życiu zwykle
wybiera drogę na skróty i sprzeciwia się z góry wszystkim zasadom, a robi to… dla
zasady. W ten sposób demonstruje światu swoją rozpacz, gniew, jakby chciał
wykrzyczeć, że nie godzi się na taki porządek, że wcale on mu się nie podoba.
Niełatwo przychodzi mu również stworzenie dobrego, zdrowego związku.
Indywidualista, który nierzadko ma problem z alkoholem czy narkotykami. Często
to on jest partnerem „bohatera”, bo kłopoty, w które wpada „bohater” za wszelką
cenę chce przezwyciężyć. Bunt „kozła” i zafiksowana postawa „bohatera” są jak
ogień i woda, kat i ofiara, jednak zarówno pierwszy jak i drugi są samotnymi,
pełnymi lęku i złości okaleczonymi dziećmi z rodziny dysfunkcyjnej.

Bądź dla mnie oparciem!
„Dziecko niewidzialne” to takie, które robi wszystko, by nie zostać zauważonym, a tym samy, by nie przysporzyć problemów swojej rodzinie. W rolę tę najczęściej wchodzi dziecko średnie, które żyje w samotności, byle nie pokazać innym jak jest mu źle, jak czuje
się skrzywdzone i samotne. Nie potrafi też odnaleźć się w szkole, a później
w pracy, zwykle całe życie szuka swojego miejsca i zachowuje się tak, jakby coś
zagubiło, ale nie potrafi tego odnaleźć. Zwykle pozostaje na uboczu, nikt go
nie widzi, nikt o nim nie pamięta. Nie potrafi też wyrażać własnych uczuć, a
gniew odwraca przeciwko sobie i działa destrukcyjnie, nierzadko podejmuje próby
samobójcze będące wyrazem jego bezradności, samotności i gniewu za wyrządzoną
krzywdę w dzieciństwie. Zupełnie jak „kozioł” nie potrafi żyć wśród ludzi, woli
się izolować. „Dziecko niewidzialne” wybierają na partnerów osoby, które chcą
często dzięki niemu coś osiągnąć, a wydaje się, że „niewidzialny” nie będzie sprawiać
kłopotów, ani stawiać oporu. Dlatego tak często w swoich związkach „dzieci
zagubione” są nieszczęśliwe i wykorzystywane lub sprowadzane do roli towarzysza
życia, bez możliwości decydowania o podstawowych sprawach. Nierzadko stają się
zależne od silniejszego, bardziej pewnego siebie partnera, na którym chciałyby
się oprzeć, bo same nie są zdolne do stawiania czoła problemom i boją się życia.
Ten lęk został im zaszczepiony w rodzinnym domu i niosą go ze sobą przez życie
jak ciężki, przygniatający bagaż.

Zrozum mnie!
„Dziecko maskotka” próbuje podobnie jak trzy pozostałe typy odwrócić uwagę od rodzinnego problemu, ale ono robi to poprzez skupienie uwagi na sobie. „Maskotka” błaznuje i próbuje rozweselić wszystkich dookoła. Chce w ten sposób ulżyć członkom rodziny, wprowadzając w ich życie humor i zabawę. W tej roli najczęściej odnajdują się
najmłodsze dzieci wydające się być lekkomyślnymi, rozpieszczonymi przez
rodziców i nie traktującymi rzeczywistości zbyt serio. Uczucia, jakie mają
w sobie wcale nie świadczą o tym, że ich życie jest beztroskie i wypełnione jedynie
zabawą – za murem śmiechu kryją smutek i przerażenie, z którym w inny sposób
nie potrafią sobie poradzić. „Maskotki” to osoby uchodzące za dusze
towarzystwa, w przeciwieństwie do „kozła” i „dziecka niewidzialnego”, nie mają
problemów w kontaktach społecznych. Ich tragedią jest jednak fakt, że za
zewnętrzną maską uśmiechu skrywają zranionego, małego chłopca lub dziewczynkę.
Postrzegane jako niestałe i lekkoduszne nie potrafią stworzyć szczęśliwych
związków, bo mało kto wykazuje chęć zajrzenia w ich wnętrze i dostrzeżenia
czegoś więcej ponad wesołą minę. Nikt nie traktuje ich poważnie, a wrażenie, że
swoim pozytywnym myśleniem potrafią ze wszystkim sobie poradzić sprawia, iż
często są ranione i narażane na ogromy stres, z którym wbrew pozorom sobie nie radzą.

Manifest do rodziców
Komunikaty, które są tytułami dla każdej z zaprezentowanych ról, w jakie często dają wtłoczyć się dzieci z rodzin dysfunkcyjnych skierowane są do rodziców – swoimi postawami te dzieci chcą powiedzieć swojej mamie i tacie właśnie to: pomóżcie nam, zauważcie nas, bądźcie dla nas oparciem i, na koniec, postarajcie się nas zrozumieć. Zrozumcie też to, że jakość naszego dzieciństwa ma niepodważalny wpływ na nasze przyszłe relacje z innymi ludźmi, a także na nasze związki i w dalszej perspektywie na
nasze dzieci, a wasze wnuki. W ten sposób z pokolenia na pokolenie przekazywane
są niezdrowe wzorce, zranienie i poczucie osamotnienia oraz lęku. Tylko
kochający rodzice, ich wsparcie i opieka, a także tolerancja dla popełnianych
przez młodego człowieka błędów mogą przerwać ten łańcuch nieszczęść i smutku, tak,
by nie pętał on kolejnych generacji, naszych dzieci i wnuków. I by miały one tak
szczęśliwe życie, jakiego wszyscy pragniemy.

Źródło: http://kochamzabardzo.pl/


  PRZEJDŹ NA FORUM