NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » NASZE UCZUCIA » MOC ŁEZ

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Moc łez

Joachim Marschall
  
Admin
02.04.2011 22:32:42
poziom 6



Grupa: Administrator 

Lokalizacja: Admin

Posty: 1590 #677088
Od: 2009-6-1


Ilość edycji wpisu: 1
Nie żałuj łez - usiądź i porządnie się wybecz. Użyj sobie i szlochaj z całych sił! Tylko, czy naprawdę poczujesz wtedy ulgę? Psychologowie wskazują, że płacz jest sygnałem wysyłanym do innych ludzi, więc nastrój poprawi się beksie tylko wtedy, jeśli pocieszy ją ktoś wzruszony łzami...

W starożytnej Grecji wolno było płakać nawet herosom. Kiedy Odyseusz po długich przygodach wrócił do swej żony Penelopy, „rzekła jemu w sercu zebrawszy tęsknice. Płacząc w objęciach trzymał drogą połowicę”, czytamy u Homera. Dzisiaj płacz uznawany jest raczej za oznakę słabości, i to w przypadku obydwu płci. Mimo to, jak wynika ze statystyk, kobiety w Niemczech płaczą co najmniej trzy razy w miesiącu, a mężczyźni o połowę rzadziej.

I nie trzeba do tego wielkich wzruszeń, jakie przynoszą wesela, pogrzeby czy wyczekiwane spotkania po latach. Często bodźcami są drobne, codzienne przykrości, wzruszający film lub sentymentalna muzyka. Jednakże pytanie, dlaczego ludzie – i prawdopodobnie tylko ludzie – płaczą, pozostaje dla naukowców zagadką...

Do łezki łezka

„Z obszernej literatury naukowej dotyczącej emocji zaskakująco mało dowiemy się o płaczu” – twierdzi Ad Vingerhoets z Uniwersytetu w Tilburgu. Holenderskiego psychologa interesuje przede wszystkim, dlaczego do tej pory nie udało się naukowo potwierdzić popularnej mądrości ludowej, wedle której dobrze jest się czasem porządnie wypłakać. Koncepcja oczyszczającej roli płaczu, czyli katharsis (z gr. oczyszczenie), ma jednak bardzo słabe oparcie w nauce.

Tymczasem przekonanie, że łzy mogą zmyć troski, w zachodniej kulturze jest szeroko rozpowszechnione. W 1986 roku amerykański psycholog Randolph Cornelius z Vassar College w Poughkeepsie przewertował archiwum jednego z amerykańskich pism. Szukał artykułów na temat płaczu i poświęconych mu informacji na kolumnach z poradami. Z 70 znalezionych tekstów – najstarszy ukazał się w maju 1848 roku – 94 procent doradzało czytelnikom niepowstrzymywanie łez.

Również w badaniach prowadzonych przez psychologów większość uczestników odbiera płacz jako coś wyzwalającego. W 1983 roku psycholog William Lombardo z California State Polytechnic University w Pomonie przeprowadził ankietę wśród 600 studentów. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety na pytanie o ogólne samopoczucie po ataku płaczu wskazywali najczęściej na uczucie ulgi.

Psychoterapeuta Glenn Trezza z Boston University w pracy z 1988 roku stwierdził, że również jego środowisko zawodowe mocno wierzy w uzdrawiającą moc łez. Ponad 70 procent ankietowanych psychoterapeutów zachęcało swoich pacjentów do tego, by częściej płakali. Za tymi poradami prawdopodobnie kryło się przekonanie, że długotrwałe tłumienie uczuć jest szkodliwe.

Naukowcy szukali uzasadnienia dla teorii katharsis nawet w biochemii. W 1981 roku Williamowi Freyowi z University of Minnesota w Saint Paul udało się udowodnić, że skład chemiczny łez emocjonalnych różni się od składu łez wydzielanych pod wpływem bodźców zewnętrznych. Frey przeprowadził eksperyment, w którym doprowadzał uczestników do płaczu na dwa sposoby.

Najpierw siedzieli przez trzy minuty w oparach świeżo skrojonej cebuli, a badacze zbierali ich łzy. W następnym tygodniu te same osoby oglądały wzruszające filmy, szlochając prosto do... probówek trzymanych pod oczami.

Wypłukane hormony stresu

A oto rezultat eksperymentu Freya: łzy smutku zawierały o jedną czwartą więcej protein niż te, które wycisnął z oczu drażniący gaz z pokrojonej cebuli. Kolejne badania wykazały, że łzy wylewane z powodów emocjonalnych zawierają również większe ilości trzech hormonów stresu: prolaktyny, adrenokortykotropiny oraz leu-en­kefaliny. Frey stwierdził, że płakanie wypłukuje substancje, które wytwarzane są w większych ilościach pod wpływem emocji, a zatem płacz jest w najprawdziwszym znaczeniu tego słowa „oczyszczający”.

Niemniej jednak, jak podnoszą krytycy, ilość hormonów znalezionych we łzach jest zbyt mała, by mogła mieć związek ze stanami emocjonalnymi. Frey pozostał jednak wierny swojej koncepcji i odpowiedział krytykom badaniami prowadzonymi metodą dziennika, w których ponad 300 osób przez miesiąc skrupulatnie zapisywało każdą łezkę. 85 proc. kobiet i 73 proc. mężczyzn deklarowało, że
po napadzie płaczu czuło się ogólnie lepiej.

Czyżby był to dowód na potwierdzenie teorii katharsis? Niezupełnie, ponieważ ściśle kontrolowane badania laboratoryjne przedstawiają sprawę w nieco innym świetle. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku psychologowie – a wśród nich Susan Labott z University of Illinois w Chicago – opublikowali kilka prac, w których nie ma nic o pozytywnych skutkach płaczu.

Dowodzą one czegoś wręcz przeciwnego! Labott zaprezentowała osobom biorącym udział w doświadczeniu film „Piosenka Briana”, opowiadający historię chorego na raka zawodnika futbolu amerykańskiego. Film poruszył do łez wiele osób, ale po projekcji czuły się bardzo przygnębione. Wtedy Labott próbowała rozmaicie wpływać na ich nastrój.

Część z nich oglądało jeszcze raz ostatnie 15 minut filmu – w efekcie płakali dalej i czuli się po tym jeszcze gorzej. Druga grupa badanych, która po prostu musiała kwadrans zaczekać na sali, co prawda szybko przestawała płakać, ale pozostawała przygnębiona. Natomiast ci uczestnicy eksperymentu, którzy zaraz po filmie obejrzeli dwa krótkie skecze legendarnych amerykańskich komików, George’a Carlina i Robina Williamsa, nie tylko przestawali płakać, ale czuli się nawet lepiej niż przed seansem filmowym.

Z innego eksperymentu Susan Labott wynika również, że płacz często negatywnie oddziałuje na system odpornościowy. U osób szlochających w trakcie smutnego filmu krótkometrażowego stwierdzono niższe stężenie antyciała – immunoglobuliny niż u tych, których zadaniem było tłumienie emocji podczas seansu. Nawet świadome powstrzymywanie się od łez zdaje się zatem korzystnie oddziaływać na system odpornościowy. Wiele innych eksperymentów przeprowadzonych w warunkach laboratoryjnych dowiodło, że płacz prowadzi do przyśpieszonego bicia serca i większego napięcia mięśniowego, do większej frustracji, złości i smutku.

Krzyk młodych

Dlaczego eksperymenty naukowe nie przynoszą dowodów na to, że płacz może poprawić nastrój? Jedno z możliwych wyjaśnień znaleźli w 2007 roku Ad Vingerhoets i Michelle Hendriks wraz z Jonathanem Rottenbergiem z University of South Florida w Tampie. Zauważyli oni, że wzrost tętna – negatywny fizyczny skutek płaczu – pojawia się wprawdzie krótko przed i pod koniec płaczu, ale po wybuchu płaczu szybko się normalizuje.

Badacze zwrócili uwagę na to, że podczas płaczu spowolnieniu ulega również oddychanie i ten uspokajający efekt wyraźnie się utrzymuje przez kilka minut. Płacz mógłby być zatem, zdaniem Hendriksa, krótkotrwale wyrazem nagłej reakcji stresowej, ale w nieco dłuższej perspektywie działa uspokajająco. Nie wiadomo jednak, czy prowadzi też do trwałego polepszenia nastroju.

Inne uzasadnienie podawane przez Vingerhoetsa brzmi: „Badania w warunkach naturalnych i eksperymenty w laboratoriach dotyczyły zagadnienia płaczu w zdecydowanie odmiennych kontekstach społecznych”. Największa różnica między prawdziwym życiem a laboratorium polega na tym, że w laboratorium nikt nie reaguje na łzy. A właśnie to zdaje się być jedną z ich najważniejszych funkcji. Już niemowlęta zwracają na siebie uwagę płacząc – to jedyny język, jakim dysponują, aby domagać się ciepła, jedzenia lub uwagi.

Według teorii przywiązania Johna Bowlby’ego, dzieci w sytuacjach zagrożenia szukają schronienia u bliskich, poruszając się w ich kierunku lub wołając ich. Amerykańska psychoterapeutka Judith Nelson twierdzi, że płacz jest próbą stworzenia sytuacji bliskości z drugą osobą. Nazywa go „płaczem protestu”, w przeciwieństwie do „płaczu smutku”, który pojawia się wtedy, gdy doznaliśmy straty.

Zdaniem wielu naukowców, protestujący płacz dzieci rozwinął się z zachowań, które można zaobserwować u wszystkich ssaków – czyli z krzyków o wysokiej częstotliwości wydawanych przez młode w obcym otoczeniu, gdy ich matki nie ma w pobliżu. Również niemowlęta początkowo „płaczą” krzycząc, bez łez w oczach.

Szloch w cztery oczy

W toku ewolucji u homo sapiens gruczoły łzowe uaktywniły się w momentach, gdy człowiek potrzebował pomocy. Pod tym względem
ludzie są wyjątkowi. Wprawdzie wszystkie ssaki lądowe produkują płyn w celu ochrony rogówki przed wyschnięciem i wylewają łzy pod wpływem bodźców zewnętrznych, aby wypłukać z oczu ciała obce lub drażniące gazy, lecz zdaje się, że pod wpływem emocji płaczą wyłącznie ludzie. Płaczące psy i słonie istnieją tylko w anegdotach.

Judith Nelson podkreśla, że dorosłych może doprowadzić do płaczu – w przeciwieństwie do dzieci – nie tylko groźba rzeczywistej straty, ale również symbolicznej lub wyobrażonej. Przy czym płacz spowodowany oboma rodzajami straty oddziałuje na otoczenie tak samo. Łzy w codziennym życiu alarmują otoczenie i mobilizują innych do działania. W laboratorium tymczasem wołanie to trafia w próżnię. Uczestnicy eksperymentów wstydzą się płakać przed obcymi ludźmi (np. przed prowadzącym badania), zwłaszcza że badania są zazwyczaj rejestrowane na wideo.

Czy zatem pocieszające działanie płaczu uzależnione jest od reakcji bliźnich? Problemem tym zajął się w 2008 roku Vingerhoets wspólnie z Jonathanen Rottenbergiem i psycholożką Lauren Bylsma z University of South Florida w Tampie. Wykorzystali w tym celu dane z dużego projektu badawczego, rozpoczętego przez Vingerhoetsa w 1996 roku. W projekcie ISAC (International Study of Adult Crying) badane były osoby z 35 krajów, głównie studenci, które regularnie zdawały relacje na temat sytuacji, w których płakały.

Do swej analizy psychologowie wykorzystali dane pochodzące od ponad 4000 uczestników. Szczególnie interesowały ich dokładne informacje o ostatnim ataku płaczu, jaki uczestnicy mogli sobie przypomnieć. Sytuacja ta zdefiniowana była jako moment, w którym mieli „łzy w oczach z powodów emocjonalnych”. Co drugi uczestnik przyznawał, że po wypłakaniu się towarzyszyło mu uczucie oswobodzenia.

Analizy pokazały, że łzy prowadziły do poprawy nastroju przede wszystkim wtedy, gdy obecna była przy tym tylko jedna osoba – nie więcej i nie mniej. Wtedy też szansa na to, że płaczący spotka się z pozytywną reakcją, taką jak pocieszające słowa, objęcia czy wyrazy współczucia, była największa. To właśnie pełna zrozumienia reakcja otoczenia decydowała o tym, czy płacz odczuwany był jako wyswobadzający i oczyszczający. Jeśli natomiast świadkiem wybuchu płaczu było więcej osób, to rosło prawdopodobieństwo, że zareagują one niepewnie, bezradnie lub nawet złością, co tylko powodowało jeszcze większy chaos w uczuciach osoby płaczącej.

Najlepiej zatem wypłakiwać się tylko w sytuacjach sam na sam. Jednak to, kiedy i jak często ktoś płacze, zależy w dużej mierze od jego osobowości. Zarówno osoby lękliwe, jak też wyjątkowo wrażliwe płaczą częściej. Dotyczy to również ekstrawertyków, czyli osób wyjątkowo towarzyskich i skłonnych do wynurzeń, co zgadza się z założeniem, że płacz jest przede wszystkim środkiem komunikacji.

Oprócz tego rolę odgrywa płeć. Kobiety rzeczywiście płaczą częściej niż mężczyźni, jednak z innych powodów. Kobiety na ogół płaczą ze złości i bezradności, a mężczyźni na skutek pozytywnych uczuć, jak radość bądź duma. Kwestią sporną jest to, czy kobiety i mężczyźni również inaczej reagują na łzy innych osób. Według niektórych badań, mężczyźni częściej pozostawiają płaczące osoby samym sobie – przede wszystkim wtedy, gdy płacze inny mężczyzna. Takie wyniki przyniosły badania Randolpha Corneliusa z roku 2003; inne opracowania nie potwierdzają jednak tej różnicy.

Zmęczona beksa

O naszej „płaczliwości” decyduje nie tylko osobowość, ale i sytuacja, w której się znajdujemy. Vingerhoets mówi tu o „progu płaczu”. Obniżać mogą go zarówno środki farmakologiczne, jak i zmęczenie. Ogólnie brak wypoczynku czyni nas niestabilnymi emocjonalnie. Rodzice wiedzą o tym, że ich dzieci są bardziej skłonne do płaczu, jeśli za krótko spały. W 2007 roku wyjaśnienie tego faktu znaleźli lekarz Seung-Schik Yoo z Harvard Medical School w Bostonie i psycholog Matthew Walker z University of California w Berkeley. Jednej grupie uczestników eksperymentu nie wolno było spać w nocy przed badaniem.

Wczesnym wieczorem – po 35 godzinach bez snu – podłączano ich do urządzenia skanującego mózg i prezentowano im (za pomocą specjalnych wideookularów) wstrząsające obrazy, przedstawiające ofiary pożaru lub chorych na łożu śmierci. Te same obrazy pokazano również drugiej, wyspanej grupie uczestników.

Rezultat był następujący: u osób niewyspanych ciało migdałowate, w którym przetwarzane są negatywne emocje, zareagowało na te obrazy zdecydowanie mocniej niż u osób, które przyszły do laboratorium wyspane. Tomograf rezonansu magnetycznego wykazał również, że w przypadku przemęczenia połączenia nerwowe między ciałem migdałowatym i korą przedczołową są wyraźnie osłabione, ponieważ obydwa obszary rzadko były aktywne równocześnie.
Tym mocniejsza za to była wymiana sygnałów z „bardziej prymitywnymi” częściami mózgu, takimi jak pień mózgu i śródmózgowie. Według badaczy tłumaczy to, dlaczego po nieprzespanej nocy gorzej kontrolujemy nasze emocje.

Wyniki eksperymentu są zgodne z wnioskami badań ISAC: większość łez płynie wieczorem, między godziną 18 a 22. Najwyraźniej wyczerpujący dzień w pracy obniża próg płaczu. O tej porze ogląda się chyba najwięcej smutnych filmów i czyta najwięcej romansów; do kłótni w związkach czy rodzinach dochodzi również najczęściej wieczorami. Nawet niemowlęta płaczą raczej w godzinach wieczornych.

Częsty płacz uchodzi za oznakę zaburzenia psychicznego, zwłaszcza depresji. W 2008 roku Jonathan Rottenberg wspólnie z Adem Vingerhoetsem i Annemarie Cevaal z Uniwersytetu w Tilburgu poddali to twierdzenie empirycznej próbie. W swoim eksperymencie porównywali oni grupę kontrolną z 44 pacjentami cierpiącymi na dystymię (chroniczne obniżenie nastroju) lub zaburzenie adaptacyjne z dominującym nastrojem depresyjnym.

Z odpowiedzi pacjentów wynikało, że płaczą rzeczywiście częściej niż osoby zdrowe – zarówno kobiety jak i mężczyźni średnio sześć razy w ostatnich czterech tygodniach. Niemniej jednak częstotliwość wylewania łez nie wzrastała wraz z nasileniem depresji. Pacjenci, szczególnie depresyjni, często mówili nawet, że nie są wtedy zdolni do płaczu. Silna depresja szła w parze z silnym łzawieniem przeważnie u mężczyzn. Badania te wykazały jednakże również to, że pacjenci z zaburzeniem afektywnym czuli się po płaczu zazwyczaj jeszcze gorzej niż przed!

Interpretacja wyników innego badania Rottenberga, w którym uczestniczyło 196 kobiet, idzie w tym samym kierunku. Im wyższe wartości na kwestionariuszu dotyczącym depresji osiągały właściwie zdrowe kobiety, tym mniej korzyści według ich własnej oceny przynosił im wybuch płaczu. Również osoby ze skłonnością do stanów lękowych i te cierpiące na aleksytymię, czyli chroniczną niezdolność do identyfikowania własnych emocji, nie czuły się raczej po płaczu lepiej niż przed nim.

JOACHIM MARSCHALL, Tłum. PAWEŁ BRYSACZ

Artykuł pochodzi z niemieckiego magazynu „Gehirn&Geist” (www.gehirn-und-geist.de).

Autor jest psychologiem i redaktorem „Gehirn&Geist”.


Ze smutku i w odruchu

Podstawową funkcją łez jest zwilżanie rogówki oka – w tym celu wydzielamy około 0,5–1 mililitra łez dziennie.

Ta niezmienna powłoka z płynu zaopatruje rogówkę w tlen i białka bogate w substancje odżywcze. Łzy wyrównują najdrobniejsze nierówności i zapewniają ostre widzenie. Znajdują się w nich również substancje zabijające zarazki, takie jak białko lizozym, które zwalcza bakterie.

Istnieją łzy odruchowe. W przypadku podrażnienia górnej powierzchni oka gruczoły łzowe wydzielają wyjątkowo dużo płynu. Odruch ten jest wywoływany przez zimno, obrażenia, gryzące gazy – np. wydostający się ze świeżo krojonej cebuli sulfotlenek propantialu.

W przypadku łez wydzielanych pod wpływem emocji, impuls płynący do gruczołów łzowych – kierowany przez obszary w mózgu odpowiedzialne za przetwarzanie emocji – pochodzi prawdopodobnie od tych samych nerwów, które kierują płaczem odruchowym.

Produkcja łez może być nawet cztery razy większa niż przy płaczu odruchowym, jak tłumaczy Elisabeth Messmer z Kliniki Okulistycznej Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana w Monachium. Badacze wskazują, że decydującą rolę przy produkcji łez emocjonalnych może odgrywać również móżdżek.

http://www.charaktery.eu/artykuly/Po-co-żyje/1017/Moc-lez/1/
_________________
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto.
  
Electra29.03.2024 07:00:24
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » NASZE UCZUCIA » MOC ŁEZ

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Marzycielska Poczta. darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków