NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » PSYCHOLOGIA » ZROZUMIEĆ - JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Zrozumieć - jak to łatwo powiedzieć

Wanda Sztander
  
Admin
24.07.2009 19:40:45
poziom 6



Grupa: Administrator 

Lokalizacja: Admin

Posty: 1590 #295848
Od: 2009-6-1
Zrozumienie drugiego człowieka jest czymś bardzo złożonym - wiedzą o tym wszyscy, którzy nad tą sprawą kiedykolwiek się zastanawiali. Jest aktem holistycznym: somatycznym i intelektualnym, intuicyjnym i twórczym.

Zrozumienie nieodparcie kojarzy się z rozumem. Sugeruje, że akt ten jest głównie, jeśli nie wyłącznie, czynnością racjonalną i umysłową. Z drugiej strony jednak wszyscy, którzy nad tą sprawą kiedykolwiek się zastanawiali, wiedzą, że to nie jest całkiem tak. Że zrozumienie drugiego człowieka jest czymś bardziej złożonym. Nie dotyczy tylko procesów poznawczych, choć obszar ten wydaje się mieć największy udział w rozumieniu siebie nawzajem. Ujmując rzecz nieco ogólniej, rozumienie drugiej osoby jest aktem holistycznym: somatycznym i intelektualnym, intuicyjnym i twórczym. Możemy w tej sprawie badać pewne tropy, przydatne konstrukty, uwarunkowania, powiązania i intuicje. W swoich próbach rozumienia zjawisk ulotnych, zmiennych, nie do końca określonych i nie do końca oczywistych człowiek musiał stworzyć narzędzia w postaci pojęć. Niektóre z nich są użyteczne, gdy przyglądamy się kwestii: być rozumianym, rozumieć siebie i innych. Rozumienie kogoś, siebie czy doświadczenie bycia rozumianym przez drugą osobę jest wydarzeniem stopniowalnym, od zera do stanu doświadczanego jako „pełnia zrozumienia” (bycie w pełni rozumianym) – od „nie rozumiem go wcale”, poprzez jakieś stopnie rozumienia: trochę, wiele z tego, wszystko oprócz jednego itp., do „absolutnie i całkowicie go rozumiem”. Warto dodać, że zdarzają się tu zaskakujące, życiowe niespodzianki. Oto ktoś, kogo, jak mi się wydaje, w pełni i całkowicie rozumiem, robi coś nieprzewidywalnego z mojego punktu widzenia, coś, czego całkowicie nie rozumiem, co podważa moje dotychczasowe przekonanie o tym, że w pełni tego kogoś rozumiałam... Kwestionuję wtedy stopień mojego rozumienia tej osoby, wątpię w swoje zdolności rozumienia innych ludzi lub oskarżam tę osobę o oszustwo, czy też podejrzewam o zaburzenia psychiczne.
Gdy chodzi jednak o moje poczucie bycia rozumianym, jest ono również stopniowalne – ktoś mnie nie rozumie wcale, rozumie trochę albo rozumie totalnie. Niespodzianka w postaci zdarzenia, że oto ktoś tak wspaniale i w pełni mnie rozumiał i właśnie przestał mnie rozumieć, stanowi jedno z bardziej przykrych doświadczeń osobistych. Dlatego odrzucam tę osobę lub pozostaję w pewnym konflikcie poznawczym i emocjonalnym. Oscyluję między oskarżeniami pod jej adresem („Jak ty możesz tego nie rozumieć”, „Co z ciebie za przyjaciółka”) a wątpliwościami co do tego, czy coś nie zmieniło się po „mojej stronie”. Czy aby na pewno moje myślenie (uczucia, działanie) jest właściwe? Czy jest normalne? Czy ze mną wszystko w porządku?

W ten oto sposób doświadczeniu rozumienia i bycia zrozumianym nadajemy rangę lustra społecznego. Dla potwierdzenia siebie potrzebujemy potwierdzenia społecznego. Poczucie tożsamości i ciągłości możliwe jest wyłącznie w świecie, w którym są inni ludzie. Oznacza to, że izolacja jest nie tylko dolegliwą karą, ale też wtrąceniem w pustkę, w której istnieje niebezpieczeństwo rozproszenia tożsamości lub dewiacji o charakterze dziwaczności czy poważnej dysfunkcji psychicznej.
Przyjrzyjmy się temu, co to znaczy „rozumieć kogoś”. Spróbujmy spojrzeć na proces rozumienia innego człowieka jako na zdarzenie usytuowane na przecięciu pewnych osi. Proponuję zastosowanie osi nastawienia (postawy) wobec drugiej osoby, osi empatii, czyli podstawowej i ogólnej zdolności rozumienia drugiej osoby, osi własnego doświadczenia życiowego w obszarze istotnym dla rozumienia drugiej osoby, osi racjonalności i osi wartości oraz norm osobistych lub społecznych.
Postawa czy nastawienie do jakiegoś człowieka jest być może najistotniejszą osią i zmienną, gdy chodzi o rozumienie go. Od tej właśnie zmiennej zależy motywacja osoby, która zrozumie lub nie. Zrozumienie drugiego człowieka jest w oczywisty sposób funkcją motywacji (czyli pragnienia), by kogoś zrozumieć. Zdarza się, że z powodu niechętnego nastawienia albo okoliczności powodujących moją złość, urazę czy inne przykre emocje krążące wokół drugiej osoby – odcinam się od rozumienia jej. Nie chcę jej zrozumieć i może nawet obiecuję sobie, że „nigdy nie zechcę!”. Jeśli trudno mi jest uznać niechęć do tej osoby (np. jestem od niej zależna i równocześnie obawiam się jej albo nie akceptuję swojej niechęci z powodu norm, które nakazują mi pozytywne nastawienie do wszystkich ludzi w każdej sytuacji), prawdopodobnie zamienię moje „nie chcę jej zrozumieć” na „nie potrafię jej zrozumieć”. Ta konkluzja jest bezpieczniejsza. „Nie móc zrozumieć” wygląda lepiej niż „nie chcieć zrozumieć”. Także we własnych oczach.
W przypadku nastawienia pozytywnego większość ludzi gotowa jest włożyć wiele czasu i wysiłku w próbę zrozumienia drugiej osoby. Dlatego w miłości, trosce, bliskości, w przypadku realizacji ważnych wspólnych celów – ludzie czynią wiele dla zrozumienia kogoś. Są gotowi godzinami rozmawiać, by lepiej zrozumieć, przemyśliwać wiele w tymże celu, obserwować, rozmawiać z innymi ludźmi o tej osobie, badać jej przeszłość, czytać psychologiczne książki i nieustępliwie prosić o dalsze dane, które wydają się potrzebne do zrozumienia.
Dla ludzi będących w przyjaźni i zaangażowanych we wspólne działanie rozumienie drugiej osoby oraz rozumienie siebie nawzajem jest wielką nagrodą i wzmocnieniem więzi. Nić wzajemnego rozumienia stanowi nadzwyczaj ważne spoiwo w relacji intymności, bliskości. Bez poczucia, że jesteśmy rozumiani, czujemy się samotni i nikomu niepotrzebni. Sytuacja, w której ktoś przedtem rozumiał nas dobrze, ale przestaje nas rozumieć, chociaż po naszej stronie nic się nie zmieniło, to dla większości z nas sygnał odrzucenia, zagrożenia związku, przyjaźni czy miłości. Nawet gdy jest grą lub manipulacją, stanowi dzwonek alarmowy. Wywołuje obawę utraty albo koncentruje trwożną uwagę na nas samych („Może rzeczywiście coś ze mną jest nie w porządku”). Napawa lękiem i ożywia działania nastawione na wzmocnienie więzi, także poprzez rewizję swoich myśli, uczuć i zachowań.

Empatia leży w obszarze zdolności i umiejętności rozumienia drugiej osoby. Różnimy się tą zdolnością, czyli można powiedzieć, że jesteśmy bardziej lub mniej zdolni do empatii. Ludzie zajmujący się wpływem na innych ludzi, a więc wychowaniem, pomocą psychologiczną czy psychoterapią, gdzie rozumienie drugiego człowieka ma fundamentalne znaczenie, ulepszają swoją empatię za pomocą odpowiednich ćwiczeń. Nie jest do końca jasne, w jakim stopniu zdolność ta jest wrodzona, a w jakim wyuczalna.
Empatia jest zdolnością poznawczą, bliską potocznemu rozumieniu tego, co nazywamy „wczuwaniem się” w sytuację drugiego człowieka. To doświadczenie mówiące, że rozumiem tego człowieka „tak, jakbym była w jego sytuacji”, przy zachowaniu dystansu określonego dwoma małymi słówkami: „tak, jakbym”. Nie jestem w tej sytuacji. Nigdy w niej nie byłam. Jestem całkiem inną osobą i zapewne inaczej przeżywałabym tę sytuację. Ale mogę dobrze wyobrazić sobie, jak czułabym się w tej sytuacji i na miejscu tej osoby.
Akt empatii wymaga wyobraźni intelektualnej, społecznej i emocjonalnej. Jednak wyobraźni. Dlatego empatię zaliczamy do zdolności poznawczych. To wyobraźnia każe nam chronić naszych bliskich przed wieloma doświadczeniami, których osobiście nie znamy. Wielu ludziom każe działać na rzecz lepszego świata, który ograniczy możliwość doświadczania rzeczy złych i destrukcyjnych. Nie trzeba być ofiarą przemocy, by pomagać bitym dzieciom, czy też próbować zmieniać prawo i reguły pracy służb społecznych.
Empatię należy odróżnić od syntonii. Syntonia jest pewnym rodzajem rezonansu emocjonalnego. Uderzam w strunę, ona zaś reaguje drżeniem. Dzieci są bardziej syntoniczne niż dorośli. Płaczą, gdy płacze inne dziecko lub mama. Wszystkim nam zdarza się zarażać płaczem, lękiem czy śmiechem. Zakładam oczywiście sytuację, w której osoba rezonująca nie ma osobistych powodów do przeżywania danej emocji. Chodzi tu o różnicę pomiędzy „płakaniem z kimś” a „pocieszaniem kogoś w jego płaczu”. To drugie wynika z empatii, a więc ze współodczuwania czy współczucia, które niestety straciło swój szlachetny wyraz. Wielu ludzi nie chce współczucia, przyjmując je za dewaluację i poniżenie, zaś inni przez to boją się go okazywać.
Empatia jest więc zdolnością rozumienia i współodczuwania sytuacji drugiej osoby, ale z zachowaniem dystansu, który pozwala na to, by nie dać się owładnąć emocjonalnie wyobrażoną sytuacją. Oznacza to możliwość rozumienia czyjegoś lęku bez popadania w lęk, czyjejś rozpaczy bez popadania w rozpacz – i pozwala nam na rozumienie drugiej osoby lepiej, bo bez „tracenia głowy”.
W sprawie empatii ważne jest jeszcze jedno rozróżnienie: zdolności do empatii i wyrażania empatii. Te dwie umiejętności niekoniecznie idą w parze. Znam kilka wrażliwych i empatycznych osób mających wielkie trudności z wyrażaniem swojej empatii. Niektóre boją się eskalacji emocji u drugiej osoby. Obawiają się, że gdy okaże się, że kogoś rozumieją, ten ktoś będzie jeszcze bardziej pognębiony albo już całkiem się rozkaprysi. Na kursach dla psychologów i terapeutów ludzie uczą się przede wszystkim w sposób nieobronny i przyjazny wyrażać empatię.

Rola własnego doświadczenia życiowego w rozumieniu innych ludzi to rzecz oczywista. Mimo całej wyobraźni i wrażliwości emocjonalnej sprawa tego, czy przeżyłam coś podobnego do tego, co przeżyła osoba, którą próbuję zrozumieć, ma swoje znaczenie. Pod warunkiem, że moje trudne i dramatyczne doświadczenie nie miało wpływu zamykającego. Może bowiem tak się zdarzyć, że trudne i bolesne doświadczenie, które było moim udziałem, zamyka mnie nie tyle na rozumienie, ile raczej na słuchanie tego, co przydarzyło się drugiej osobie. Obawiam się swojego rezonansu i nie chcę przeżywać mojego dramatu jeszcze raz. Będę może nawet unikać osób podobnie do mnie doświadczonych.
Jeśli jednak moje trudne doświadczenie jest czymś, o czym mogę powiedzieć: „To było. To było trudne i przerażające. Rozstroiło mnie na długi czas. Podważyło zaufanie do siebie. Jednak mogę wspominać to wszystko bez żywej trwogi. Bez powracającego poczucia, że jestem nikim. Bez bólu, no, może troszeczkę” – to pozwoli mi ono pełniej przeżywać i wyrażać zrozumienie dla sytuacji drugiej osoby, przez co mogę stać się słuchaczem niezmiernie pożądanym. Wiele przyjaźni zawiązuje się w oparciu o podobne doświadczenie. Zaufanie wzrasta w geometrycznym tempie, gdy dowiaduję się, że on..., że ona też... Ludzie, poszukując zrozumienia, łączą się w grupy o podobnym doświadczeniu lub podobnych dolegliwościach. Alkoholicy, ofiary przemocy, młodzi rodzice, chorzy na tę samą chorobę... Rozmowa z kimś, kto doświadczył czegoś podobnego, już na starcie wzmaga otwartość i ufność. Jesteśmy też pewni akceptacji.

Ten wzrost zaufania, otwartość i gotowość opowiedzenia o trudności czy sposobie przeżywania jakichś sytuacji – same w sobie sprawiają wtórnie, że osoba, która słucha, może lepiej to doświadczenie zrozumieć. Czasem trudno odróżnić, co w tej sprawie jest ważniejsze: czy moje podobne doświadczenie „samo w sobie”, czy to, że ono tak bardzo otwiera wobec mnie drugiego człowieka, iż moje rozumienie staje się głębsze. Ponieważ reguły wnioskowania, reguły życia emocjonalnego i społecznego są wspólne wszystkim ludziom, obszar doświadczeń, o których możemy powiedzieć, że są podobne, jest naprawdę ogromny. Nie znaczy to, że identyczny. Nigdy nie jest identyczny, ponieważ zbyt różnimy się od siebie, by identycznie przeżywać nawet tę samą sytuację.
Racjonalność jest kolejnym, ważnym wyznacznikiem tego, co wiąże się z rozumieniem drugiej osoby. Poczucie wyrażające się w zdaniu: „Nie rozumiem, dlaczego to robisz, nie rozumiem ciebie”, w przytłaczającym procencie zdarzeń oznacza: „To, co robisz, jest irracjonalne”. Dlaczego krzyczysz na dziecko, gdy widzisz, że się boi? To głupie. Dlaczego spotykasz się z X, która rozpowiada twoje zwierzenia po całej szkole? To idiotyczne. Nie rozumiem, po co robisz przykre uwagi żonie, która tak o ciebie dba? Przecież mówisz, że ją kochasz. Dlaczego hołubisz tego złośliwego pasożyta? To nienormalne.
Zachowanie i przeżycia innych ludzi często wydają się nam irracjonalne, nielogiczne i niespójne. Żądamy wyjaśnień, by lepiej zachowanie to zrozumieć. Głębsze rozumienie drugiej osoby pojawi się wtedy, gdy wraz z nią prześledzimy sekwencję powiązań pomiędzy jej przekonaniami lub wyobrażeniami, jej uczuciami i zachowaniem.
Jeżeli wiemy, że ktoś krzyczy na bojące się dziecko dlatego, że rezonuje emocjonalnie (lękiem) na lęk dziecka i stan ten ogranicza jego możliwości racjonalnego działania – to powiemy, że rozumiemy tę osobę, chociaż nie akceptujemy takiej reakcji. Możemy zrozumieć, że mężczyzna czyni przykre uwagi żonie, która dba o niego, jeżeli wiemy, iż to jego ugruntowany i wyuczony styl, skuteczny w ochronie swoich granic w relacjach z żoną. Podobnie będzie reagował, jeśli troskę żony postrzega jako nieautentyczną i zakłamaną postawę życiową, a ta postawa od lat go drażni i irytuje. Hołubienie pasożyta (złośliwego) wynika być może z emocjonalnego uzależnienia od niego (od niej), z potrzeby akceptacji czy z korzyści płynących ze znajomości, w której istnieje jakieś „coś za coś”.
Zatem gdy dowiemy się, „dlaczego tak jest” w przypadku jakiegoś człowieka, możemy skonstatować, że w świetle pewnych zdarzeń, jego wcześniejszych doświadczeń, w świetle dokonywanej kalkulacji i tego, jak pojmuje on intencje osób trzecich, czy wreszcie w świetle jego potrzeb i pragnień – dobrze go rozumiemy. W świecie tego człowieka, w świecie jego celów, znaczeń i potrzeb – jego zachowanie jest spójne, ma nawet pozory racjonalności. Zrozumiemy je, choć nie zawsze i niekoniecznie zaakceptujemy.
Wszystkie zdarzenia odnosimy mniej lub bardziej bezpośrednio do norm osobistych i społecznych, do jakiegoś standardu: dobre – niedobre, właściwe – niewłaściwe, skuteczne – nieskuteczne, normalne – nienormalne. Dlatego mówimy tak: „Rozumiem cię i pochwalam to” lub „Rozumiem cię, lecz nie pochwalam tego” albo „Ani cię nie rozumiem, ani nie pochwalam tego, co robisz (myślisz, odczuwasz)”.
Rozpowszechnione powiedzenie, że „zrozumieć oznacza przebaczyć”, jest tylko częściowo prawdziwe. Niewątpliwie rozumienie drugiego człowieka nawet w tym, czego nie akceptujemy, łagodzi dezaprobatę. Jednak akceptacja działań złych i destrukcyjnych, spowodowana tym, że „rozumiem = akceptuję”, w wielu okolicznościach naraża na szwank nasze bezpieczeństwo, zdrowie czy poczucie godności. Co innego też przebaczyć, a co innego akceptować. Papież nie tak dawno przebaczył człowiekowi, który o mało go nie zabił. Prawdopodobnie w długiej rozmowie zrozumiał motywy, okoliczności czy powiązania różnych elementów wewnętrznego doświadczenia tego człowieka. Lecz nikt nie sądzi, by zaakceptował ten czyn. Kara została utrzymana.

Zatem rozumienie nie oznacza akceptacji, nie jest bowiem tożsame z akceptowaniem tego, co ktoś czyni. A ludzie często tak właśnie myślą i oczekują automatycznej akceptacji wtedy, gdy ktoś okazuje zrozumienie. Trzeba też pamiętać, że obronnie i agresywnie wyrażone: „Nie rozumiem ciebie!”, najczęściej oznacza w gruncie rzeczy: „Nie akceptuję” lub „Nie akceptuję do tego stopnia, że nawet nie chcę próbować rozumieć!”.
Co w sprawie bycia rozumianym? Określają je reguły przedstawione powyżej. Po części zależy to od naszej ufności i otwarcia, a nawet od determinacji do bycia zrozumianym, po części zaś od nastawień i zasobów tych, od których tego zrozumienia potrzebujemy. Większość z nas nie znosi pustki społecznej w postaci braku zrozumienia dla naszych zachowań, myśli czy decyzji życiowych. Niejednokrotnie gorączkowo poszukujemy zrozumienia i idącej za nim akceptacji społecznej. Zdarza się, że młodych i niedoświadczonych ludzi pragnienie to prowadzi na ścieżki poszukiwań, które kończą się w miejscach nieprzyjaznych życiu. Myślę o sektach, destrukcyjnych związkach osobistych lub agresywnym elityzmie, czyli ideologii: „My (lepsi), którzy się rozumiemy, przeciwko tym (innym, gorszym), którzy nas nie rozumieją”.
Na koniec coś o rozumieniu samego siebie. To sprawa bardziej złożona i zasługująca na oddzielną refleksję. Jakie rozmowy i spotkania toczą się w obrębie tego, co nazywamy naszym psychicznym wnętrzem? Ilu jest tam, w środku, nas samych? Kto tam kogo ma zrozumieć i dlaczego? Rozumienie siebie samego często przekładamy na akceptację swojego stylu życia, tak jak w życiu społecznym czynimy to wobec innych osób. Na ile nasza wewnętrzna akceptacja tego, co myślimy i czynimy, wzmacnia nas i służy życiu, na ile zaś okrada, zubaża, prowadzi do nienawiści lub duchowej prostracji?
_________________
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto.
  
Electra20.04.2024 01:45:29
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » PSYCHOLOGIA » ZROZUMIEĆ - JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Marzycielska Poczta. darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków