NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » PSYCHOLOGIA » NA ROZSTAJACH ROZSTANIA

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Na rozstajach rozstania

  
Admin
24.07.2009 19:53:10
poziom 6



Grupa: Administrator 

Lokalizacja: Admin

Posty: 1590 #295859
Od: 2009-6-1
Rozwód zawsze oznacza rozstanie. Czasem gwałtownie, częściej w sposób powolny dokonuje się w nas akt odwrócenia się i pożegnania z kimś i z czymś. To bolesne, tym bardziej, że rozstajemy się nie tylko z tym, co było, lecz także z tym, co być mogło, a czego już nie będzie, choć sobie to kiedyś namiętnie obiecywaliśmy. Rozwód jest kamieniem milowym w naszym życiu. Po nim już nic nie jest takie samo - pisze Wanda Sztander.

Po rozwodzie rozstajemy się z nadzieją, czasem ze złudzeniami i z oszustwem emocjonalnym wobec siebie, z wmawianiem sobie przez lata, że jest inaczej niż jest. Rozstajemy się z własnym lękiem i wstydem. Bywa, że rozstajemy się z jakimś obrazem siebie – czasem z tym lepszym niż życie ostatecznie pokazuje, czasem z gorszym, gdy po rozwodzie odzyskujemy godność osobistą i sprawczość, o którą byśmy siebie nie podejrzewali. Każde ważne zdarzenie życiowe prowokuje nas do samopoznania. Poprzez rozstanie dowiadujemy się o sobie czegoś nowego lub upewniamy się w tym, co już wiemy. Zdarza się, że w wyniku rozwodu rozstajemy się z wygodą, majątkiem, poczuciem bezpieczeństwa i z czymś, co wydawało nam się życiową szansą. A także z naszą dotychczasową wiedzą o tym, czym jest małżeństwo, z jakimiś nawykami, mitami i programami działania, które okazały się irracjonalne, nieskuteczne. Ostatecznie każde rozstanie jest uwolnieniem się od czegoś, po to, by podążać w kierunku czegoś innego. Od czego odchodzimy? Zdarza się, że ludzie mówią: rozstając się mężem, rozstałam się z definicją żony „wiecznie do usług”; rozstałem się z obrazem twardziela; z napięciem, że nie mogę przyznać się do tego, że lubię leniuchować i nic nie robić; z poczuciem posiadania kobiety, której wszyscy mi zazdroszczą; z wygodą wydawania pieniędzy; z koniecznością bycia racjonalnym w każdej sytuacji; z moją mamą, która zawsze wiedziała, że takiego małżeństwa potrzebuję.
Czasem osoba porzucona przez partnera nie potrafi rozstać się z czymś lub wyjść naprzeciw i pogodzić z czymś innym, czego dotąd nie doświadczała lub czego całe życie się obawiała. W podejmowaniu decyzji o rozwodzie ważne jest, by widzieć ten proces w jego ciągłości jako drogę „od – do”, którą mogę oddalać się (czasem uciekać) od czegoś, po to, by równocześnie „podążać za czymś” lub „ukierunkować się na coś” w swoim życiu. Jednostronne widzenie rozstania (tylko „od”... lub tylko „do”...) może nas oszukiwać.

Czy „to coś” może wrócić?

Oto historia, z którą zetknęłam się niedawno. Małżeństwo, ona ma 30 lat, on 35, oboje pracują. Mają dwoje dzieci. On stwierdza, że żar miłości wypalił się w nim, chociaż długo i cierpliwie zabiegał przed ślubem o żonę. Nie może żyć w małżeństwie bez miłości. Tak, jest ktoś, kto go fascynuje. Nie pierwszy raz tak się zdarzyło. Od jakiegoś czasu są inne kobiety, z którymi doświadcza tego czegoś, co wypaliło się w małżeństwie. Nie chce małżeństwa bez miłości. Pyta, czy „to coś” może wrócić, bo od tego uzależnia swoje dalsze decyzje.
Żona go kocha. Z milczącą rezygnacją przystaje na jego znajomości pozamałżeńskie, których szczegółów nie zna, bo się nie dopytuje. Można wyczuć, że nie wierzy w pomyślne zakończenie, czyli powrót męża do rodziny. Widzi też, że sytuacja staje się trudna dla dzieci, które okazują coraz więcej niepokoju i agresji. Jest całkowicie bierna, jakby sądziła, że tak będzie lepiej. Nie należy do kobiet, które walczą o swoje. On zaś krąży w poszukiwaniu poza rodziną „tej iskry”, „poruszenia”, „czegoś, co tu się wypaliło”.
Terapia małżeńska – jeśli ma być kontynuowana – musi zawierać w kontrakcie odejście od „tej trzeciej” lub przynajmniej czasowe zawieszenie związku pozamałżeńskiego. Na to się umawiamy. Nie wiemy jeszcze – on, ona i ja – na ile działania mężczyzny są wyrazem wymagań wobec żony i związku albo wołaniem o pomoc, miłość i zainteresowanie, na ile zaś mężczyzna ten poszukuje większej wolności i potrzebuje zerwać krępujące go więzy. Czy to, co zdarzyło się w małżeństwie, jest odwracalne? Czego poszukuje, mówiąc „miłości”? Jak odczuwa swoją odpowiedzialność za podjętą kiedyś decyzję? Jak to, co przeżywa, lokuje się w jego świecie wartości? Co z ich życiem seksualnym? Co w jego doświadczeniu oznacza „kochać i być kochanym”? Jak był kochany? Jakie wzorce miłości w rodzinie kształtowały jego doświadczenie i definicję miłości? I tak dalej... Rozmowy z tą parą potrwają do czasu, gdy zacznie odradzać się ich nadzieja lub gdy uznają, że nie ma sensu inwestować w podtrzymywanie małżeństwa. Nie wiemy, jak długo to potrwa i co odsłoni się podczas terapii.

Nic do siebie nie czujemy

Oto małżeństwo, oboje mają po 40 lat. Mówią zgodnie, że „już nic do siebie nie czują”. Poszukują szansy współistnienia ze względu na dzieci. On zgorzkniały i zawiedziony, wiele poświęcił, by podtrzymać związek – przeprowadzki, zmiana pracy na mało satysfakcjonującą, lecz przynoszącą dobre zarobki. Ona niespełniona w swej zalotnej kobiecości (on zazwyczaj zmęczeniem tłumaczy niechęć do życia seksualnego). Męczy ją, że musi kierować mężem. Ale gdyby nie ona, to skończyłby na marnej posadzie gdzieś na prowincji. Widać, że ona neguje jego styl życia. On zaś dokonał rezygnacji na rzecz jej aspiracji, lecz wycofał się (za karę?) w seksualny męski niebyt. Jej wigor życiowy i energia są większe, toteż z pewnym lekceważeniem odnosi się do jego (jak sądzi) niesamodzielności życiowej. Oboje są związani z dziećmi, ona bardziej z synem (jest do niej podobny), on z córką, która jest łagodna. To dość znamienne. Można się obawiać, by w sensie psychologicznym nie folgowali oboje pokusie „zastępczej żony” i „zastępczego męża”. Ich kilkunastoletnie dzieci nie chcą rozbicia rodziny. Żądają, by nie zachowywali się tak „jak inni rodzice”, którzy się rozwodzą. Więc oni poszukują innych możliwości niż rozstanie.
Ponieważ łączy ich coś, co kochają oboje, jest szansa. Prawdopodobnie hasło „dzieci” jest zasłoną dla ich własnych intencji, do których nie chcą się przed sobą przyznać („my już niczego nie chcemy, to tylko dzieci...”). Może jej uda się zaakceptować jego wartości i odkryje dla nich jakiś rodzaj szacunku. Ujawnią się konflikty dążeń i stylów życia, ale w takim klimacie, w którym da się o nich spokojnie rozmawiać i negocjować. Jeśli nie czynili tego przez lata, to prawdopodobnie po drodze zdarzyło się wiele zranień. Gdy inność drugiej osoby z racji wyznawania przez nią odmiennych niż własne wartości prowadzi do wyśmiewania i upokarzania, dzieje się krzywda, którą trzeba będzie naprawić. Obojgu potrzebna jest głęboka i szczera rozmowa, która będzie trwać kilka sesji i jeszcze wiele rozmów w domu. Będą musieli na nowo „uwieść” siebie nawzajem i rozpocząć nowy romans. Będą musieli „obejrzeć się do tyłu”, by lepiej zrozumieć istotę różnic między nimi, różnic uwikłanych w ich doświadczenie daleko sprzed małżeństwa. To wszystko jest możliwe, chyba, że w toku terapii pojawią się zdarzenia i fakty, które pokażą, że dla któregoś z nich powrót jest subiektywnie niemożliwy. Jeśli jest możliwy, to ile będą musieli sobie wybaczyć i czy zechcą to zrobić?
Zakonserwowane lub skamieniałe doświadczenia emocjonalne w postaci poczucia krzywdy, bólu, zranienia i winy, urazy i wściekłości, stanowią główny temat w pracy z małżeństwami rozważającymi możliwość rozwodu. A także z osobami, które po rozwodzie zostały same, lecz z różnych powodów nie potrafią się rozstać z tym, co było. Można zaryzykować tezę, że małżeństwa, które bardziej konstruktywnie radzą sobie ze wspomnianymi uczuciami, lepiej radzą sobie też z sytuacjami okołorozwodowymi. Osobom takim łatwiej jest pogodzić się z rozstaniem i skuteczniej potrafią ratować swój związek. Ten, kto zna dobrze swoje uczucia, lepiej zna siebie i potrafi porozumieć się na głębszym, emocjonalnym poziomie. Ktoś, kto nie tylko zna swoje uczucia, lecz dodatkowo nad nimi panuje, potrafi gdy trzeba odsunąć je od siebie, po to, by podjąć mądrą decyzję życiową.

Przewodnik dla rozstających się

Czy w sprawie rozstań można dać ludziom coś w rodzaju przewodnika? Jak brzmiałyby te zalecenia? Może tak: jeśli zaczynasz myśleć o rozwodzie, sprawdź na początek, czy nie da się twego małżeństwa uczynić związkiem bardziej osobistym, a nie tylko związkiem ról społecznych. Czy potrafisz dojrzeć jeszcze coś pozytywnie niepowtarzalnego, co druga osoba wnosi w twoje życie? Nigdy nie jest tak, że ktoś jest jednostronnie zły. Czasami zaczynamy w ten sposób myśleć o współmałżonku, ale nie wynika to z żadnej prawdy, lecz z kierunku, w którym podążamy, poszukując po drodze dodatkowych argumentów. Gdy emocje powodują naszymi decyzjami, czarny obraz partnera bywa uzasadnieniem niektórych nieświadomych decyzji.
Gdy doświadczamy bólu w relacji z partnerem i cierpimy z powodu realnej niesprawiedliwości i krzywdy, trzeba się temu mądrze i aktywnie przeciwstawić. Najczęściej potrzebujemy do tego pomocy innych ludzi. Jeśli jest to ból opuszczenia, to podobnie jak w przypadku sińca czy rany, prawdopodobnie rozpocznie się proces samoleczenia. Rzecz w tym, by temu procesowi nie przeszkadzać, nie rozdrapywać ran i nie pognębiać się złym myśleniem o sobie. Niektórzy porzuceni poszukują gorączkowo tak zwanych słusznych powodów dla konieczności bycia porzuconym. Takie osoby myślą: „należało mi się”, „mama od początku wiedziała jak to się skończy i miała rację”. Te przewrotnie uspokajające mantry podtrzymują „słuszny porządek świata”, a skoro słuszny to i bezpieczny.

Cierpienie poszukuje ujścia, by stać się falą, która przemija. Czasem jednak możemy chcieć okopać się w bólu, ponieważ daje nam to fałszywe poczucie ważności. O ile realna i aktualna krzywda wymaga obrony, o tyle krzywda zastarzała, która na długo zostaje w pamięci ciała i psychiki, brzmi dalej i zajmuje wciąż naszą uwagę, mimo że zdarzenia, które były jej źródłem, już dawno minęły. Jeśli uda nam się podjąć efektywne i spełnione życie, prędzej czy później pojawi się w nas chęć wyzwolenia się od poczucia krzywdy – poprzez przebaczenie, które ostatecznie zamyka sprawę. Jeśli przebaczenie nie pojawia się samoistnie, jako wyraz życia i nadziei, trzeba zająć się tą kwestią poważniej. Wyzwolenie z zatrzaśnięcia w dawnym poczuciu krzywdy oznacza często długą i intensywną pracę, której efektem jest odzyskanie znacznej energii życiowej.
Cierpienie może być także związane z poczuciem winy. Trzeba odróżnić realistyczne poczucie winy od nadmiarowego. Zdrowe i realistyczne poczucie winy rozwiązuje się wyłącznie poprzez wyrównanie i zadośćuczynienie osobie, którą skrzywdziliśmy. Nadmiarowe poczucie winy to neurotyczny mechanizm obciążania się winą za wszystko, co zdarzyło się nam i naszym bliskim. Paradoksalnie, może ono przywołać bezpieczny, bo oswojony od dawna (bywa, że od dzieciństwa) świat, w którym relacje – szczególnie te znaczące i bliskie – opierały się na uznaniu „mojej winy”.

Fala pożegnania

Niejedno tracimy poprzez rozstanie. Każda strata rodzi żal. Niejedno nasze doświadczenie życiowe potrzebujemy opłakać. Nie jest to akt jednorazowy. Żałoba wymaga czasu. Ważne, by nie zaprzeczać tej energii, nie powstrzymywać jej. Zgoda na nią pozwala przyjść i odejść dalej fali spłukującej doświadczenie, które było i już nie wróci. Pozwala pożegnać się także z tym, co było dobre, ponieważ związek nie powstałby i nie trwał, gdyby zdarzały się w nim wyłącznie złe rzeczy.
Małżeństwo, nawet jeśli kończy się rozstaniem, zmienia nas. Dobrze, jeśli zmienia nas na lepsze, przydaje mądrości, otwartości, rozumienia siebie i innych. Gorzej, jeśli pozostawia nas z urazą, obrażonych na wszystko, pełnych agresji wobec siebie, z poczuciem krzywdy, zamknięciem wobec życia i miłości, lękiem przed nimi, albo z żałobą, która zamyka nam możliwość zaakceptowania nadziei.
_________________
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto.
  
Electra19.03.2024 09:23:06
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » PSYCHOLOGIA » NA ROZSTAJACH ROZSTANIA

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Marzycielska Poczta. darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków