NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » PSYCHOLOGIA » RAJ.COM

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Raj.com

  
Admin
24.07.2009 20:01:28
poziom 6



Grupa: Administrator 

Lokalizacja: Admin

Posty: 1590 #295863
Od: 2009-6-1
Internet stworzył nowy świat, o tyle niebezpieczny, że atrakcyjny i ciekawy. Niezwykle wciągający, bo przyjazny i pomocny w zaspokajaniu ważnych, nieraz atawistycznych potrzeb. Ten świat to swego rodzaju sztuczny raj, gdzie nie istnieje czas, a przestrzeń i odległość nie mają większego znaczenia. Tu wszystko jest łatwe i bezproblemowe. Wystarczy się zalogować.

Współczesny człowiek na-dal pozostał łowcą, tyle że substytutem polowania jest dziś dla niego zawarcie korzystnej umowy lub udany zakup – taką tezę wysunął 10 lat temu Desmond Morris, znany pisarz podejmujący tematy społeczne. Teza ta długo jeszcze będzie aktualna. Bo choć dzisiejszy człowiek nie jest uzbrojony w łuk czy dzidę i nie przedziera się przez zarośla w poszukiwaniu jagód, to ma przecież przed sobą ekran komputera i las stron internetowych. Przemierzając je, współczesny łowca wyszukuje interesujące go przedmioty, przyjaciół, ludzi o podobnych zainteresowaniach, partnerów – czy to seksualnych, czy do prowadzenia interesów.

Któż by nie chciał wejść do świata, w którym wszystko jest, i na dodatek na wyciągnięcie ręki? Świata przyjaznego i otwartego, gdyż opartego na znanych nam wszystkim schematach kultury obrazkowej. To dzięki tym schematom wiedzę o nowym świecie łatwo przyswajamy, to dzięki nim tak nam się on podoba. To one powodują, że niewiele trzeba, by zatracić rozeznanie, gdzie kończy się fizyczna rzeczywistość, a zaczyna wirtualny raj. Raj, który uzależnia.

Kolorowa pułapka

Kenneth Blum i David Comings, amerykańscy genetycy, twierdzą, że szczególnie podatni na internetowe uzależnienie są ludzie dotknięci „zespołem niedoboru nagradzania”. Nie jest to jakaś szczególnie przykra przypadłość: mieści ona w sobie zarówno łagodną postać niepokoju, drażliwość i podejmowanie ryzykownych zajęć, jak też silny wewnętrzny przymus robienia zakupów bądź uczestniczenia w grach hazardowych. Ludzie dotknięci wspomnianym syndromem po prostu nie znajdują przyjemności w życiu. Rzeczywistość wydaje się im w pewien sposób okrutna i niesprawiedliwa. Co zatem robią? Uciekają w inny świat. I nie ma racji ktoś, kto sądzi, że tacy ludzie żyją gdzieś na marginesie społeczeństwa i przesiadują w poczekalni u psychologa. Nic podobnego, żyją obok nas i dobrze ich znamy – przypadłość opisana przez Bluma i Comingsa dotyka jedną osobę na cztery.

Zdaniem amerykańskich psychologów zajmujących się uzależnieniami ludzie uruchamiają Internet, bo poszukują w nim bodźców dających uczucie zadowolenia. Jeśli po dniu pracy jesteś zmęczony i apatyczny, zgromadzone w sieci treści mogą zadziałać na odpowiednie części mózgu jak środek pobudzający. A to pobudzenie odebrane zostanie jako nagroda. Jeśli natomiast ktoś jest zbyt mocno zdenerwowany, to wchodząc w wirtualny świat, może zapomnieć o swoim zdenerwowaniu – i w takim przypadku przebywanie w Internecie również potraktowane zostanie przez mózg jako nagroda. Gdy zaś człowiek nie jest w żadnym szczególnym stanie psychicznym, lecz jedynie chce odczuwać psychiczną przyjemność – o co trudno mieć do niego pretensje – to także włączy komputer i zacznie przeglądać interesujące go witryny. Pojawi się zatem przyzwyczajenie, które potem przejdzie w nałóg.

Marchewka w głowie

Mózg korzysta z „metody kija i marchewki”. Bodźce pochodzące z zewnątrz, takie choćby jak rozmowa lub obejrzany film, podobnie jak te pochodzące z wewnątrz, na przykład nuda, brak rozrywki albo samotność, są rejestrowane w układzie limbicznym, który wzbudza uczucie przymusu, świadomie odczuwane jako chęć. Kora mózgowa wydaje wówczas polecenie podejmowania działań zmierzających do zaspokojenia tej chęci. Zazwyczaj wybiera się sposób najprostszy i już sprawdzony, o którym się wie, że jest w stanie wywołać zadowolenie. Włącza się zatem komputer, uruchamia gry lub loguje w Internecie. Kolekcjonowanie zmieniających się informacji, uczestnictwo w grach albo towarzyski flirt na czacie okazują się aktywnością o tyle pożądaną, że dzięki niej bodźce wracają z powrotem do układu limbicznego, który uwalnia neuroprzekaźniki o działaniu podobnym do opioidów. Te zaś podwyższają poziom dopaminy i dają uczucie zadowolenia – krótkotrwałego oczywiście, na tyle jednak silnego, że chce się wracać. Przeżywane problemy rodzinne bądź zawodowe, a nawet zwykła chandra lub chwila wolnego czasu dopominają się o poprawę nastroju, dlatego do Internetu się powraca. Czasem tak często, że pozainternetowy świat staje się mniej rzeczywisty. Jeśli brakuje silnej woli, może to być jak jazda bez trzymanki. Ani się obejrzysz, a utraciłeś kontakt z najbliższymi, zaś sprawy, które niegdyś cię interesowały, teraz wydają ci się obce i nieciekawe. To dlatego w poczekalniach psychologów leczących uzależnienia można znaleźć ludzi w różnym wieku, wyczerpanych z niedojedzenia i niewyspania po wielotygodniowych, czasem wielomiesięcznych sesjach internetowych, podczas których nie zauważali, kiedy dzień przechodził w noc, a poniedziałek wydłużał się do soboty.

Życie wpycha w sieć

Myli się ten, kto uważa, że do wirtualnej pułapki wpadają jedynie umysły naznaczone zespołem niedoboru nagradzania. Jest ona bardziej pojemna i lepiej dostosowana do charakteru dzisiejszych ludzi. Przede wszystkim odpowiada potrzebie, którą John Naisbitt, badacz nowoczesnych technologii, nazwał ucieczką w samotność. Jest to jeden z megatrendów formujących życie społeczne i gospodarcze. Zamykanie się w domach, rezygnacja z rozbudowanego uczestnictwa w życiu towarzyskim, wpatrywanie się w ekran telewizora i śledzenie niekończących się soap oper zastąpione zostały relacją „ja i mój komputer”. Gry komputerowe tak samo jak Internet umożliwiają ucieczkę od życia poprzez zabawę. Zapewniają osobisty, bezpośredni kontakt z innymi, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości i przebywaniu we własnym domu, wśród własnych sprzętów i ulubionych bibelotów. Zdradliwość wirtualnego świata polega więc na tym, że okazuje się wygodnym substytutem towarzystwa, a przy okazji umożliwia udział w zabawie i dowolnie emocjonujących wydarzeniach. Możesz być pilotem śmigłowca, dzielnym kowbojem, kierowcą Formuły 1 bądź szczupłą blondynką o ponętnych kształtach. Jak pisał Anatol France, „bez kłamstwa ludzkość umarłaby z nudów i rozpaczy”.

To, że komputer przyciąga umysły i zmienia styl życia, zauważono dawno. Amerykański felietonista i satyryk Art Buchwald napisał w magazynie „Now” o swojej znajomej, która była seksuologiem i przeprowadziła niezwykły eksperyment. Na kozetce posadziła młodą dziewczynę w czarnej bieliźnie, a na stoliku w drugim końcu gabinetu ustawiła komputer z grami. I co się okazało: czterech z pięciu pacjentów natychmiast podeszło do komputera i uruchomiło grę. I nie myślcie sobie, że przynajmniej ten piąty był zdrowym osobnikiem – oznajmił, że gdyby komputer był podłączony do Internetu, wybrałby go bez wahania.

Podnieca bardziej niż seks

Jakże zmienił się świat, skoro komputer zastąpił seks. I jest to tym bardziej niezrozumiałe, że zwykle wybiera się to, co silniej podnieca. Ale też Internet przypomina kosz ze smakowitymi, ale zakazanymi owocami. Powszechność tego medium i wygoda sprawiają, że nie można się przed nim obronić. Wiele informacji biznesowych przekazuje się drogą internetową. Wirtualna poczta przejęła funkcje poczty tradycyjnej, do naszej skrzynki e-mailowej trafiają polecenia, zarządzenia i świąteczne życzenia. Żeby nie wypaść z towarzyskiego obiegu, trzeba wejść do sieci, a skoro już tam jesteśmy, to trudno wyjść, bo jeszcze sprawdzamy pogodę, poznajemy aktualne wiadomości, no i czemu nie mielibyśmy się skontaktować ze znajomymi. Od rzemyczka do koziczka... – jak mówi przysłowie. Najpierw poprzez Internet podtrzymujemy kontakty towarzyskie, aż w końcu nie wyobrażamy sobie życia poza siecią.

Internet zamiast taty

Co gorsza, zgromadzony w Internecie skład przeróżnych wiadomości podważa stopniowo rolę rodziców. Przecież był taki czas, że to mamę i tatę dzieci pytały niemal o wszystko. Doświadczenie i wiedza rodziców stawały się punktem oparcia dla niedorosłych jeszcze pociech. Niestety wraz z przyspieszonym tempem starzenia się wiedzy, a przede wszystkim wraz z zapracowaniem, matki i ojcowie przestają nadążać. Ich odpowiedzi stają się passé. Zamiast rodzicielskich wyjaśnień, pojawia się wymówka: „Zajrzyj do Internetu”. I niewiele trzeba, a sprawdzanie wszystkiego w sieci staje się nawykiem. Dzieci, słysząc o wiedzy starszych pokoleń, niedbale wydymają usta, bo zdają sobie sprawę, że często jest na odwrót – to „starzy” podpytują je o nowe wiadomości. I niechby nawet dzieci mogły się od rodziców wiele dowiedzieć, to już nie próbują pytać. Bo przecież w Internecie jest wszystko. I nawet jeśli przesiadują tam za długo, mają świetną wymówkę – zawsze mogą powiedzieć, że odrabiają lekcje, że pytają o rozwiązanie zadania z matematyki albo że ściągają materiały do referatu. Zagonieni rodzice i tak im nie pomogą. A że czasem zastaną dzieci na grze... Myślą sobie wtedy, że to chyba lepsze niż przebywanie pod trzepakiem. Ale czy rzeczywiście? Brak osobowych kontaktów tym mocniej przyzwyczaja do sieci. Pragnienie rozmowy zaspokajane jest na czatach lub gadu-gadu. A tego rodzice nie mogą już kontrolować. Nie słyszą toczących się rozmów, nie znają poruszanych problemów ani ludzi, z którymi kontaktują się ich dzieci.

Wystawieni na pornografię

Wielu rodziców trapi jednak to, że ich syn czy córka zbyt długo przebywa w Internecie. Wśród tej grupy są i tacy, którzy chcą odgonić dziecko od komputera, by samemu przy nim usiąść – i w sieci odreagować nagromadzone w ciągu dnia problemy, bezosobowo się wyżalić, dać upust frustracjom, zrelaksować się, choćby przy pornografii. Tymczasem zdaniem Michaela Gazaanigi, wybitnego neurologa i dyrektora Center for Neurobiology, łatwość uzależnienia się do pornografii jest olbrzymia. Skąd się bierze? Otóż jest uwarunkowana ewolucyjnie. Dla ludzi pierwotnych bodźce seksualne miały ogromne znaczenie, gdyż prowadziły do reprodukcji. Współczesny człowiek nadal obciążony jest tym dziedzictwem, a dzisiejsza cywilizacja, poszukująca u człowieka takich słabych punktów, skrzętnie je wykorzystuje. Internauta ulega więc ekscytującym treściom i bez zważania na starą prawdę, że kto widział jeden pornograficzny film, widział już wszystkie, przemierza niekończące się internetowe ścieżki i odwiedza podejrzane, wirtualne zaułki. Znajduje w tym atawistyczną przyjemność o trudnej do przecenienia sile przyciągania. Staje się niewolnikiem wirtualnego świata, człowiekiem o podkrążonych oczach i nieorientującym się, jaki mamy dzień. Po prostu kolejnym pacjentem odwykowej poradni psychologicznej.


http://www.charaktery.eu/artykuly/JA-w-niewoli/500/Rajcom/
_________________
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto.
  
Electra25.04.2024 05:59:44
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » PSYCHOLOGIA » RAJ.COM

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Marzycielska Poczta. darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków